[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JechaÅ‚ wolno w kierunku głównego traktu Podkowy LeÅ›nej, copozwoliÅ‚o mi iść za nim i po drodze wsiąść do jeepa. Zaraz za torami kolejowymi FijaÅ‚kowski skrÄ™ciÅ‚ w pierwszÄ… uliczkÄ™ w prawo, a potemw lewo.ZwolniÅ‚em i zjechaÅ‚em na chodnik przy torowisku, obserwujÄ…c pedaÅ‚ujÄ…cegozawziÄ™cie na północ mężczyznÄ™.Po chwili znowu ruszyÅ‚em za nim.I tak mijaÅ‚em wolnoskupione po obu stronach asfaltu posiadÅ‚oÅ›ci, aż po ujechaniu kilometra FijaÅ‚kowski skrÄ™ciÅ‚ wlewo w jakÄ…Å› alejkÄ™ za lasem.Nieco za miastem, na pagórku znajdowaÅ‚ siÄ™ cmentarz od poÅ‚udnia wtulony wmieszany i gÄ™sty las, a od północy ograniczony rowem melioracyjnym i nieużytkowanÄ… Å‚Ä…kÄ….Rowerzysta - zmagajÄ…c siÄ™ w dalszym ciÄ…gu z ciężko pracujÄ…cym Å‚aÅ„cuchem i poÅ‚amipÅ‚aszcza, które oplataÅ‚y jego nogi i wciskaÅ‚y siÄ™ w nierówne szprychy roweru - zbliżyÅ‚ siÄ™wÄ…skÄ… alejkÄ… podchodzÄ…cÄ… pod samÄ… bramÄ™ cmentarza.Wreszcie zniknÄ…Å‚ z rowerem za ogrodzeniem, a ja zaparkowawszy Rosynanta dalej -by nie rzucać siÄ™ w oczy - ruszyÅ‚em jego Å›ladem.FijaÅ‚kowski nie wszedÅ‚ po schodkach na wyższÄ… kondygnacjÄ™, szedÅ‚ zacienionÄ… alejkÄ…obok rowu i dopiero po przejÅ›ciu dwudziestu piÄ™ciu metrów zatrzymaÅ‚ siÄ™.OparÅ‚ rower odrzewo i wszedÅ‚ na górÄ™.SzedÅ‚ z godnoÅ›ciÄ… misjonarza, w miarÄ™ szybko, byÅ‚ niczym duchocierajÄ…cy siÄ™ bezszelestnie o krzyże wyrastajÄ…ce z bÅ‚yszczÄ…cych pomników.PrzystanÄ…Å‚ przyjakimÅ› grobie w mÅ‚odszej części cmentarza, gdyż nowe pomniki i grobowce lÅ›niÅ‚y tutajÅ›wieżym blaskiem wypolerowanego lastryka, a tutejsze drzewa byÅ‚y przynajmniej dwa razymniejsze od potężnych brzóz w zacienionej, zachodniej części cmentarza.FijaÅ‚kowski uklÄ™knÄ…Å‚ i straciÅ‚em go z oczu.WyglÄ…daÅ‚o na to, że przyszedÅ‚ odwiedzić czyjÅ› grób, a mnie nagle zrobiÅ‚o siÄ™ przykro.Tak wÅ‚aÅ›nie - przykro! PoczuÅ‚em siÄ™ jak intruz, wÅ›ciubiajÄ…cy nos w prywatne życie innychludzi, byÅ‚em jak nieczuÅ‚y na ludzkie dramaty szpicel, barbarzyÅ„ca nie szanujÄ…cy niczego inikogo, nawet zmarÅ‚ych.A krytyk klÄ™czaÅ‚ nad jakÄ…Å› mogiÅ‚Ä…, nad którÄ… wyrastaÅ‚ niewysoki modrzew i zdawaÅ‚siÄ™ być caÅ‚kowicie pochÅ‚oniÄ™ty modlitwÄ…. Co ja tu robiÄ™?" - myÅ›laÅ‚em zatrzymawszy siÄ™ w pół drogi. Czy powinienemnachodzić tego czÅ‚owieka? Każdy powinien mieć swoje miejsce chroniÄ…ce go przed takimijak ja, którzy dla poznania prawdy gotowi byli w swej pogoni zadeptać nawet groby".ZmarÅ‚ym i cierpieniu żywych należaÅ‚ siÄ™ szacunek. ROZDZIAA DZIEWITYDWAJ KRYTYCY " FAASZERZ I KRAKÓW " NIEPRZYPADKOWE SPOTKANIE "MROCZNY FAKT Z %7Å‚YCIA REGINY " WRCZAM KWIATY I ZABIERAM "POSZUKIWANIA NA KOCCU ZWIATA " OPUSZCZONY PLAC " ZNAJDUJ%7Å‚MIJEWSKIEGO " BUDZ SI W BARAKOWOZIE " PAWEA PRZYBYWA NARATUNEK " %7Å‚MIJEWSKI ZAOZCI SI " SAODKI LIZCIK " TRZY SPRAWYZAMIAST ZNIADANIA " PORTRET W ZAOTYCH RAMACH " %7Å‚AL WALDUSIAWracaÅ‚em z Podkowy LeÅ›nej nieco rozczarowany.Trop wiodÄ…cy przez Krempla do FijaÅ‚kowskiego wydawaÅ‚ siÄ™ niewypaÅ‚em.Nawet jeÅ›liobaj nie lubiÄ…cy siÄ™ krytycy spotkali siÄ™ kilka dni temu na Starówce, o niczym to jeszcze nieÅ›wiadczyÅ‚o.Być może Krempl chciaÅ‚ wyciÄ…gnąć coÅ› z FijaÅ‚kowskiego i nie chciaÅ‚ siÄ™ z namidzielić swojÄ… wiedzÄ….StÄ…d wymyÅ›liÅ‚ tÄ™ bajeczkÄ™ o piÄ…tkowych mszach na Piwnej, na którerzekomo przychodziÅ‚ FijaÅ‚kowski.W samym fakcie, że FijaÅ‚kowski zechciaÅ‚ siÄ™ spotkać zKremplem też nie byÅ‚o nic nadzwyczajnego! Ot, po latach nienawiść nieco osÅ‚abÅ‚a, a i niemogÅ‚em zapominać, że w okresie, gdy obaj panowie wyzywali siÄ™ publicznie od najgorszychw imiÄ™ dobra sztuki - spotykali siÄ™ dosyć czÄ™sto w radiowym studio czy na bankietach.I niebyÅ‚o w tym żadnego paradoksu, bowiem ludzie szczerze siÄ™ nienawidzÄ…cy potrzebowali siebienawzajem silniej niż przeciÄ™tni adwersarze.Oni potrzebowali przeciwnika, aby tennieustannie przypominaÅ‚, że to oni majÄ… racjÄ™, a nie on.Powinienem porozmawiać z FijaÅ‚kowskim.Dziwne, że tego jeszcze nie zrobiÅ‚em, aograniczyÅ‚em siÄ™ jedynie do biernej obserwacji.CoÅ› byÅ‚o w tym czÅ‚owieku przegranego itragicznego, co zmuszaÅ‚o mnie do tej biernoÅ›ci.ParkujÄ…c Rosynanta przed kamienicÄ…, czuÅ‚em, że sprawa faÅ‚szerza wymyka nam siÄ™ zrÄ™ki.GdzieÅ› żyÅ‚ sobie nasz faÅ‚szerz, a my bÅ‚Ä…dziliÅ›my i szukaliÅ›my go w nieodpowiednichmiejscach, nÄ™kaliÅ›my nie tych ludzi, których należaÅ‚o.Może powinniÅ›my bardziejspenetrować Å›rodowisko ASP? FaÅ‚szerzem musiaÅ‚ być malarz i tym tropem należaÅ‚o podążać!Ale to zrobiÅ‚a już pewnie za nas policja, tyle że podinspektor Koper nie raczyÅ‚a nas o tympoinformować.Gdzie byÅ‚ nasz faÅ‚szerz? I kim byÅ‚? Czy w oszklonym atrium na terenie gospodarstwaWróblika namalowaÅ‚ on swoje genialne falsyfikaty? I czemuż to powiadomiÅ‚ opiniÄ™ publicznÄ…o swoim postÄ™pku? Gdyby nie to, nie wiedzielibyÅ›my przez dÅ‚ugi jeszcze czas o zamienionych w Muzeum Narodowym pastelach.A co jeÅ›li nasz Koma nie mieszkaÅ‚ w Warszawie? Dlaczego zaÅ‚ożyliÅ›my, że faÅ‚szerzpochodzi stÄ…d? WyspiaÅ„ski żyÅ‚ i mieszkaÅ‚ przez wiÄ™kszÄ… część swojegotrzydziestooÅ›mioletniego życia w Krakowie i wielce prawdopodobnym wydawaÅ‚ siÄ™ fakt, żegenialny faÅ‚szerz również stamtÄ…d pochodziÅ‚.Wrażliwość artysty ksztaÅ‚tuje siÄ™ i nabiera mocyw jego naturalnym Å›rodowisku, otoczenie dla malarza jest jak woda dla ryby, a Krakówdodatkowo WyspiaÅ„skiego inspirowaÅ‚.Kraków byÅ‚ jego miastem.To na zamkowych stokachWawelu bawiÅ‚ siÄ™ jako dziecko, a z ojcem Franciszkiem, rzezbiarzem, odwiedzaÅ‚ czÄ™stokatedrÄ™, w której ten kopiowaÅ‚ królewskie posÄ…gi do swego cyklu popiersi wÅ‚adców Polski.Wkatedrze wawelskiej pobieraÅ‚ od ojca pierwsze lekcje ojczystej historii.To tam na szczycieKrakowa zrodziÅ‚o siÄ™ jego uwielbienie dla przeszÅ‚oÅ›ci kraju i fascynacja królewskimigrobami.StanisÅ‚aw WyspiaÅ„ski pozostawiÅ‚ po sobie kilka widoków Wawelu.NajwiÄ™kszynamalowaÅ‚ wnet po swym powrocie z europejskich wojaży i jest nim olejny obrazzatytuÅ‚owany  Planty z widokiem na Wawel" (byÅ‚y też pastelowe, impresjonistyczne widokina kopiec KoÅ›ciuszki).Wawel ożywaÅ‚ też w jego poezji, w dramatach  Wanda", Wyzwolenie" czy  BolesÅ‚aw ZmiaÅ‚y", zaÅ› katedra wawelska zostaÅ‚a bohaterem dramatu Akropolis".Czy genialny faÅ‚szerz WyspiaÅ„skiego nie powinien - tak jak i sam artysta - pochodzićz Krakowa, dojrzewać w nim, a przynajmniej pod Wawelem u stóp WisÅ‚y uksztaÅ‚towaćswojej malarskiej - choćby i chorej w zamierzeniach - pasji?Ta ostatnia konkluzja mnÄ… zawÅ‚adnęła.CzuÅ‚em, że musimy sprawdzić krakowski trop.Wszyscy szukaliÅ›my Å›ladu Komy w Warszawie, a przecież ten genialny faÅ‚szerz mógÅ‚zostawić swój trwaÅ‚y odcisk również nad WisÅ‚Ä…, także w stolicy Polski, ale tym miastem niebyÅ‚a obecna stolica - Warszawa.RozumowaÅ‚em tak: Koma mógÅ‚ studiować w Krakowie, tam dojrzewaÅ‚ jako artysta, apotem zrzÄ…dzeniem losu trafiÅ‚ do Warszawy i pewnego piÄ™knego dnia zamieniÅ‚ pastele wMuzeum Narodowym.Albo sam byÅ‚ pracownikiem muzeum, albo znaÅ‚ kogoÅ› z tej szacownejinstytucji, kto pomógÅ‚ mu w kradzieży dawno temu, na przykÅ‚ad ów strażnik Dworzak.Mój wzrok natrafiÅ‚ na trzy zmÄ™czone tulipany za szybÄ… Rosynanta, które kupiÅ‚em wszklarni u Wróblika pod WarszawÄ….ZamierzaÅ‚em je wrÄ™czyć Reginie i sam nie wiedziaÅ‚em,co mnie podkusiÅ‚o do ich kupna i dlaczego czuÅ‚em caÅ‚y czas sÅ‚abość do tej kobiety [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •