[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Fakt - mruknął Jacek - zwłaszcza, jak zieleniejesz na jeziorze, gdy przywieje.- Dzień dobry państwu! - bezszelestny elegancki kelner był szybciej przy stoliku niżmy.- Najuprzejmiej proszę - podał, zaczynając od Zosi, menu.Gustowne oprawy jakbychciały uspokoić nasze oczy przed widokiem czekających wewnątrz cen.Otworzyliśmy karty.Rodzeństwo łypnęło na siebie porozumiewawczo.Pan Tomasz zdawał się blednąc wmiarę jak zagłębiał się w spis dań.- No cóż.- uśmiechnęła się jego siostrzenica.Kelner już czekał.Zosia zachowywała się jak dama:- Na początek przekąsimy coś zimnego.Mam ochotę na koktajl z krewetek.A ty,Jacku?- Kawior?.- wymamrotał jej brat.- No nie.Wystarczy wędzony łosoś!Skromnie wybrałem tatara.Podobnie pan Tomasz, choć jego mina świadczyła, żenajchętniej, niczym Jarema Stępowski w telewizyjnym serialu Wojna domowa, poprosiłby o suchy chleb dla konia.Ciekawe, czy jest on w menu, Gołębiewski posiada bowiem takżei stajnie.Potem przyszła kolej na zupki.Drobiazg.Wszyscy zgodziliśmy się na bunbollaise(francuska, cebulowa) i.wydało mi się, że stolik zadrżał ze strony mego szefa, kiedy wciążuroczo uśmiechnięta Zośka podniosła na kelnera pytające oczęta i rzekła uroczyście:- A co ze specjalności poleciłby nam pan na danie główne?Opatrznościowy mąż zdołał już widocznie, szóstym zmysłem kelnerów, zorientowaćsię w naszych możliwościach płatniczych, nie polecił bowiem pieczonego prosięcia aniindyka po królewsku czy zapiekanego homara.- Dziś w karcie mamy przepyszną polędwicę a la tropical! Sekret szefa naszej kuchni!Za przykładem dziewczyny aprobująco skinęliśmy głowami.Pan Tomasz zerknął domenu ku cenom i odetchnął z widoczną ulgą.Nie wzruszyło go już nawet zaordynowane nadeser szaleństwo lodowo-koktajlowe.Zadbał nawet o to, by kawa była najprzedniejszegogatunku, a także zaproponował mi lampkę ,,Napoleona.Grzecznie odmówiłem, ponieważjeszcze dziś czekała mnie jazda Rosynantem.Tak to Hotel Gołebiewski schwytał nas w swe kulinarne sieci i mocno zacisnął je nakieszeni pana Tomasza!Właśnie podnosiłem filiżankę z kawą do ust, gdy usłyszałem lodowaty głos szefa:- Paweł!W ułamku sekundy układanka: skarb Hasan-beja, nie kradnący włamywacz, blondynw moim wieku, złożyła się w jedno.- Batura!- Tylko spokojnie.Nie dostrzegł nas.Szedł w stronę hotelowego sklepu.Zośka!Tamten blondyn w czarnej koszuli!- Widzę!- To zostaw te lody i idz za nim! Nie zna ciebie.Spróbuj się dowiedzieć, czy tumieszka, numer pokoju i w ogóle, co się da.My, jak tylko Batura wyjdzie z holu, doRosynanta! No, nie oblizuj łyżeczki, tylko leć!- Robi się, wujciu! - Zośka wstała, obciągnęła podkoszulek, poprawiła włosy i lekkokołysząc biodrami poleciała.- Podrywaczka! - parsknął Jacek.- Cicho! - syknął pan Tomasz.- Masz tu pieniądze, bo my z panem Pawłem musimyznikać; a te wszystkie ceregiele z rachunkami, napiwkami.Tylko nie przepłać, bo sprawdzę iuszy poobrywam!Cały szef! Tu wróg, ucieczka, śledzenie, a on grosika nie daruje!Zdążył jednak zapłacić sam, bo Batura nie miał zamiaru wynieść się z holu.Zośka jakcień snuła się za nim.Nam pozostało tylko czekać i modlić się, by nie wpadło mu do głowyzajrzeć do restauracji.Wreszcie zniknął na dłużej.Zośka nie wracała.- Idziemy! - zakomenderował pan Tomasz.- Uff!! - odetchnęliśmy z ulgą, zatrzaskując za sobą drzwiczki Rosynanta.Błogosławiony, kto wymyślił przyćmione szyby! O tym, że Pan Samochodzik dysponowałwehikułem II, nasz przeciwnik nie mógł wiedzieć! Mogliśmy w spokoju czekać na Zosię.Wróciła po dobrej półgodzinie, potargana, w towarzystwie odzianego w skóręmłodzieńca.Skinęła mu ręką, ale ten rozsiadł się wygodnie na ławce opodal.- Zosia!.- krzyknął pan Tomasz.- Ech te junaki - odpowiedziała ni w pięć ni w dziewięć.- Junak? Ten, co ci włosy potargał?!- Wujku! - wtrącił się Jacek.- Ona mówi o motocyklu marki Junak.Właśnie jest zjazdtych staroci i skórzasty pewno ją przewiózł.- To tak ma wyglądać śledzenie Batury! - wykrzyknął szef z pretensją w głosie.- A tak! - przekornie uśmiechnęła się Zośka.- Dowiedzieć się, czy tutaj i w którympokoju mieszka ten gość, to pestka.Pokój 491.Sprawa się trochę skomplikowała, kiedywujka znajomy wyszedł na parking i wsiadł do czerwonej alfy romeo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]