[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Były w dole, w ziemi.- Miecze? - upewnił się Hoyt.- Nie, wampiry.Zakopały się w ziemi.Pułapka w pułapce.Nagle, bam,zrobiło się ciemno, jak zaćmienie słońca, ale szybciej.I wtedy na mnie wyskoczyły.Wykończyłam pierwsze dwa, zanim jeszcze wyszły.Pózniej zrozumiałam, że wcale nie zamierzały mnie zabić, szczerze mówiąc, dlatego jeszcze żyję, chciały mnie tylko zmiękczyć dla niej.Tchórzliwa suka.- Ale ty ją zabiłaś.Potrząsnęła głową, patrząc na Larkina, i natychmiast pożałowała tegogestu.- Nie, nie sądzę.Nie mogłam z nią walczyć, ledwie trzymałam się na nogach.Ona dobrze o tym wiedziała, wyszła do mnie i gadała bzdury.Myślała, że zrobi sobie ze mnie kochankę.Pewnie.Ona teraz także cierpi, o tak.I też nie wygląda najlepiej.Bukłak.- Zwięcona woda - wyszeptał Larkin.- Ale jesteś sprytna!- Wszystko może posłużyć jako broń.Chlusnęłam jej w twarz i lałamna oślep.W twarz, w gardło.Słyszałam, jak wrzeszczała.Ale to był mój koniec, nie miałam już więcej siły.Dobrze, że się zjawiłeś.- Trzymałaś gałąz.- Gałąz?- Tak, z drzewa.- Znów pocałował jej palce.- Machałaś gałęzią.- Tak.Hm.Zwietnie.Mam pewne luki w pamięci tu i ówdzie.- Na razie wystarczy.- Glenna przytknęła kubek do ust Blair.- Jeszczetrochę.- Wolałabym mrożoną margaritę.- A kto by nie wolał? - Przesunęła dłonią po twarzy Blair.- Teraz śpij.20T raciła i odzyskiwała przytomność, a ból czekał na nią, gdy tylko wynurzyła się z niebytu.Osłabienie zatapiało ją z powrotem, ale najpierw słyszała pomruki i szepty, odpowiadała na pytania, którymi zasypywano ją zakażdym razem, gdy odzyskiwała przytomność.Dlaczego nie mogą pozwolić jej spać?Wtedy ktoś wlewał w jej gardło kolejną porcję płynnej kory i znowu odpływała.Chwilami wracała na tamto pole i na nowo przeżywała każdy cios, każdy blok, każdy ruch w chwili, którą uważała za ostatnią w życiu.A potem znowu odpływała w nicość.Larkin siedział przy Blair, patrząc, jak Moira i Glenna po kolei zajmowały się ranną.Czuwał, gdy zapalały świece, dorzucały torfu do ognia albopo prostu kładły dłoń na jej czole, żeby sprawdzić, czy nie podnosi się gorączka.Dokładnie co dwie godziny jedna z nich budziła Blair i zadawała jej pytania.To z obawy przed wstrząsem mózgu, wyjaśniła Glenna, muszą przedsięwziąć środki ostrożności, bo otrzymała tyle ciosów w głowę.Myślał, co by się stało, gdyby Blair tam padła nieprzytomna, co wampiry by z nią zrobiły.Za każdym razem gdy o tym pomyślał, gdy wyobrażał sobie najgorsze,brał ją za rękę, żeby wyczuć puls bijący pod blizną na nadgarstku.Zabijał czas, opowiadając jej różne bzdury i grając na fujarce, którąprzyniosła mu Moira.Myślał - miał taką nadzieję - że muzyka pomaga jejspać.- Powinieneś odpocząć godzinkę lub dwie.- Moira przesunęła ręką powłosach.- Ja przy niej posiedzę.- Nie mogę.- Ja też bym nie mogła, gdybym była na twoim miejscu.Ona jest silna,Larkin, a Glenna jest bardzo biegła w sztuce leczenia.Chciałabym, żebyśnie martwił się tak bardzo.- Nie wiedziałem, że mogę czuć tak wiele do jednej osoby.I nie mamżadnej wątpliwości, że ta kobieta jest.cóż, jest dla mnie wszystkim.- Ja wiedziałam.Nie, że to będzie ona, ale że będzie ktoś taki.I że jakją znajdziesz, wszystko się odmieni.- Moira ucałowała go w czubek głowy.- Jestem trochę zazdrosna.Przeszkadza ci to?- Nie.- Odwrócił się i przytulił policzek do jej twarzy.- Całe życie będę cię kochał.Myślę, że mogę być oddalony od ciebie o tysiące mil, a i takbędę mógł wyciągnąć dłoń i cię dotknąć.Azy napłynęły Moirze do oczu.- Sama nie dokonałabym lepszego wyboru, ale i tak Blair jest najszczęśliwszą z kobiet.- Budzi się.- Dobrze, mów do niej.Niech przez chwilę pozostanie przytomna, potem znowu dam jej lekarstwo.- Jesteś - powiedział Larkin cicho i wstał, żeby wziąć Blair za rękę.-Mo chroi.Otwórz oczy.- Słucham? - Powieki jej zadrżały.- Co się dzieje?- Jak się nazywasz?- Scarlett 0'Hara.Nie możecie tego zapamiętać na pięć minut? - zapytała zaczepnym tonem.- Blair Murphy.Nie mam wstrząsu mózgu, jestemtylko zmęczona i poirytowana.- Jest wystarczająco przytomna - uznała Moira i nalała trochę naparuGlenny do kubka.- Nie wypiję już ani kropli.- Słysząc rozdrażnienie w swoim głosie,Blair zamknęła oczy.- Słuchajcie, nie chcę być upierdliwa.No dobrze, może chcę.I co z tego? Ale od tego świństwa czuję się słaba i odpływam.Conie byłoby takie złe, gdyby ktoś nie budził mnie co pięć minut i nie pytał,jak mam na imię.Niezrażona połajanką Moira odstawiła kubek.- Glenna powiedziała, że powinnam ją obudzić, gdy Blair odmówi wypicia lekarstwa.- O nie, nie wzywaj siostry Ratched*.- Zaraz wrócę.Moira wyszła, a Larkin usiadł na brzegu łóżka.- Wiesz, wróciły ci kolory.Co za ulga.- Założę się, że w tej chwili w ogóle jestem kolorowa.Niebieski, czarny, fioletowy i ta mdła żółć.Dobrze, że jest ciemno.Słuchaj, nie musisz tusiedzieć.- Nigdzie się nie wybieram.- Doceniam to.Ale.czy możemy pomówić o czymś innym niż ja i mójdoszczętnie skopany tyłek? Opowiedz mi coś.Opowiedz mi.w jaki sposóbdowiedziałeś się, że potrafisz zmieniać postać?- Och, miałem jakieś trzy lata i strasznie chciałem dostać szczeniaka.Mój ojciec trzymał charty, ale one były zbyt dostojne, żeby bawić się z takim brzdącem, gonić za piłką i przynosić patyki.- Szczeniaka.- Rozluzniała się, słuchając jego głosu.- Jakiego szczeniaka?- Wszystko jedno, ale matka nie chciała nawet słyszeć o kolejnym psie* Sadystyczna siostra oddziałowa z powieści Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Ke-seya.w domu, powiedziała, że musi opiekować się dwojgiem dzieci i to jej najzupełniej wystarczy.Miała wtedy mnie i mojego brata, który jeszcze nieskończył roku, i nie wiedziałem, że była znowu w ciąży, z moją siostrą.- Nic dziwnego, że nie marzyła o psie.- Była tutaj, moja matka.Dwa razy.Moja siostra i ojciec też.- Och.- Blair dotknęła twarzy, wyobrażając sobie, jak musi wyglądać.- Wspaniale.- A zatem kończąc historię, niezmordowanie błagałem o psiaka, ale bezskutku.Mama nie dała się wzruszyć.Siedziałem nadąsany w pokoju dziecinnym i planowałem, że ucieknę z Cyganami i będę mógł mieć tyle szczeniaków, ile będę chciał i tak dalej.Cały czas myślałem o psie i nagle był.zaczął poruszać się we mnie.A wokół mnie wirowało światło.Byłem przerażony, więc zawołałem matkę.I usłyszałem własne szczekanie.- Zamieniłeś się w szczeniaka.Oczy miała już przejrzyste i Larkin widział w nich rozbawienie.- Ależ byłem przerażony, a jaki podekscytowany! Nie mogłem miećpsa, więc sam zamieniłem się w szczeniaka, czyż to nie cudowne?.- Rzuciłabym jakiś żarcik o zabawianiu się ze sobą, ale ci daruję.Mów dalej.- Wybiegłem z pokoju i popędziłem po schodach na dół, gdzie zauważyła mnie moja matka.Myślała, że wbrew jej woli przemyciłem szczeniaka do domu, i zaczęła mnie gonić.Pomyślałem, że spierze mi skórę, jak siędowie, co zrobiłem, więc rzuciłem się do ucieczki, ale zapędziła mnie dokąta.Zawsze była szybka.Podniosła mnie za kark, aż zacząłem skamleć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]