[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.TaÅ„czyÅ‚, trzymajÄ…c jÄ… w ramionach, krÄ™­ciÅ‚ siÄ™ w plÄ…sach, aż maÅ‚a zanosiÅ‚a siÄ™ Å›miechem, a jejczarne oczÄ™ta bÅ‚yszczaÅ‚y jak dwa sÅ‚oÅ„ca.- Córka to dar z nieba! - oznajmiÅ‚ dumnie Raijii Jewgienijowi. Antonia i Rai ja wymieniÅ‚y rozbawione spojrzenia.Jewgienij chrzÄ…kaÅ‚ znaczÄ…co, popatrujÄ…c na pokry­tÄ… czarnymi lokami główkÄ™, która ginęła w ogrom­nych ramionach Olega.- Przypominam sobie, że w kółko rozprawiaÅ‚eÅ›o synu.Oleg oburzyÅ‚ siÄ™.- O synu? - powiedziaÅ‚, wywracajÄ…c oczy ku niebu.-Kim mógÅ‚by być syn w porównaniu z tÄ… niebiaÅ„skÄ… isto­tÄ…? Czy syn może równać siÄ™ z OlgÄ… WalentynÄ…? Wi­dzieliÅ›cie kiedyÅ› równie piÄ™knego anioÅ‚ka? Przyznajcieszczerze, istniejÄ… Å›liczniejsze dzieci od mojej córki?Ze Å›miechem zapewniali dumnego tatÄ™, że na caÅ‚ejziemi nie ma piÄ™kniejszej dziewczynki.Oleg zapo­mniaÅ‚ wszystko, co mówiÅ‚ przed jej narodzeniem.WymazaÅ‚ tamten czas z pamiÄ™ci.Raija zaokrÄ…gliÅ‚a siÄ™.Jewgienij twierdziÅ‚, że bardzojej do twarzy w stanie odmiennym.Antonia szczypaÅ‚a siÄ™ w zwiotczaÅ‚Ä… skórÄ™ na brzuchui twierdziÅ‚a, że nie ma sprawiedliwoÅ›ci na tej ziemi.Ona też ubóstwiaÅ‚a OlgÄ™.Córeczka wynagrodziÅ‚ajej wszystkie trudy poÅ‚ogu.- Ja bÄ™dÄ™ równie szalony? - pytaÅ‚ RaijÄ™ Jewgienij.-Czy to w ogóle możliwe, by twój rozsÄ…dny mąż za­chowywaÅ‚ siÄ™ tak dziecinnie jak ten tu mój druh i sza­nowany kapitan?- Z pewnoÅ›ciÄ… - odpowiedziaÅ‚a Antonia.- BÄ™dzieszjeszcze gorszy!- Zobaczymy - stwierdziÅ‚a Raija.- Zobaczymy.Najpierw przyjdÄ… Å›wiÄ™ta, potem dziecko.Kobiety oddaliÅ‚y siÄ™ z OlgÄ…, a Oleg i Jewgienij ru­szyli do portu.Mieli mnóstwo spraw do obgadania. Rai ja asystowaÅ‚a Toni przy kÄ…pieli i przewijaniudziecka.Potem mÅ‚oda matka karmiÅ‚a OlgÄ™ piersiÄ…,a Raija czuÅ‚a, jak serce w niej roÅ›nie na ten widok.MiaÅ‚a wrażenie, że doÅ›wiadczyÅ‚a już tej rozkoszy, ja­kÄ… daje bliskość niemowlÄ™cia.Ale nic nie pamiÄ™taÅ‚a.Olga nie chciaÅ‚a spać.Kiedy ToniÄ… poÅ‚ożyÅ‚a maÅ‚Ä…w koÅ‚ysce, ta gwaÅ‚townie zaprotestowaÅ‚a, otwierajÄ…cszeroko oczy i machajÄ…c rÄ…czkami.- Spójrz, prawdziwe zrebiÄ™! - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ Antonia.Raija pocaÅ‚owaÅ‚a dziewczynkÄ™ w miÄ™kki policzeki pieszczotliwie pogÅ‚adziÅ‚a po nosku.Takim samym,jaki miaÅ‚a Antonia, co do tego nie mogÅ‚o być żadnychwÄ…tpliwoÅ›ci.- Spróbuj zasnąć, maleÅ„ka! Ciocia Raija posiedziw kuchni! Rano wstanie nowy dzieÅ„.UÅ›miechnęła siÄ™ do Toni.Przyjaciółka nie zachÄ™­caÅ‚a córeczki do spania, lubiÅ‚a odkrywać coÅ› nowegoprzy każdej sposobnoÅ›ci obcowania z maÅ‚Ä…, a godzi­nami spoczynku nie bardzo siÄ™ przejmowaÅ‚a.KażdydzieÅ„ przynosiÅ‚ cudowne doznania.Zamknęła drzwi za sobÄ….W kuchni panowaÅ‚a przyjem­na cisza, przy zamkniÄ™tych oknach odgÅ‚osy z ulicy ledwietu docieraÅ‚y.WystarczyÅ‚o jednak rozchylić okiennice, bypoczuć zapach morza, usÅ‚yszeć krzyk mew w porcie.Raija wybraÅ‚a ciszÄ™.UsiadÅ‚a na Å‚awie przy stole, skuliÅ‚a siÄ™ i zamknęła oczy.Nie staraÅ‚a siÄ™ wywoÅ‚ać niesamowitych snów, alena swój sposób tÄ™skniÅ‚a do nich.Nie przenosiÅ‚a siÄ™w tamten Å›wiat od chwili narodzin Olgi Walentyny.Minęło już sporo dni.WiedziaÅ‚a, że tam wróci. W wiosce panowaÅ‚o podniecenie.MieszkaÅ„cy byliznużeni walkÄ… i czuwaniem.W napiÄ™ciu czekali nakolejny ruch żoÅ‚nierzy Bogdana Briaszagi.Znużeniczekaniem.Znużeni jego cierpliwoÅ›ciÄ….Wiedzieli, że szuka Jumali.PrzeszedÅ‚ góry, wysÅ‚any nie przez rzÄ…d, lecz przezAnglików.Chyba.Nie wiedziaÅ‚a dokÅ‚adnie.Nigdynie sÅ‚yszaÅ‚a o tym plemieniu.Ale car na pewno paÅ‚aÅ‚wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ….Briaszaga wciąż znajdowaÅ‚ siÄ™ w lesie, walczyÅ‚i szukaÅ‚ Jumali.WiÄ™c zapewne car go wysÅ‚aÅ‚.Aatwo go byÅ‚o poznać, nosiÅ‚ zbrojÄ™ ze zÅ‚otym or­Å‚em.Ponoć dostaÅ‚ jÄ… od cara.Niezbyt hojny ten car, uznaÅ‚a.MógÅ‚ mu dać caÅ‚Ä…zbrojÄ™ ze zÅ‚ota, a nie tylko zdobić jÄ… ornamentem.Nie byÅ‚a nikim ważnym, posÅ‚ugiwaÅ‚a u starej kobie­ty należącej do najwyższego krÄ™gu.Kobieta nie miaÅ‚a si­Å‚y wychowywać wnuka.Jej syn zmarÅ‚, matka dzieckazginęła w walce z ludzmi Briaszagi przed wieloma laty.ChÅ‚opczykowi ostaÅ‚a siÄ™ wyÅ‚Ä…cznie babka.Wzra­staÅ‚ jak udzielny książę, choć w jego żyÅ‚ach nie pÅ‚y­nęła szlachetna krew.Jego matka pochodziÅ‚a z ludu,za to ojciec nosiÅ‚ czerwonÄ… pelerynÄ™.NależaÅ‚ do wta­jemniczonych, kto wie, może zostaÅ‚by szamanem.Może dostÄ…piÅ‚by zaszczytu dotykania zÅ‚otej bogini.Mieli pozostać w domach.Obozowiska nie prze­noszono, ale wszystkim nakazano czuwać.Mężczyz­ni krążyli wokół wioski, gotowi do obrony.Pozostali wojownicy ukryli siÄ™ w lesie, czekajÄ…c nakolejny ruch Briaszagi.RozesÅ‚ali zwiadowców na wszystkie strony [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •