[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Milczała chwilę, patrząc mu prosto w oczy.- Prawdępowiedziawszy, uważam, że prawdziwym wyzwaniem dla sztuki aktorskiejsą właśnie najwyższe sfery.Sceny Drury Lane czy Covent Garden nieumywają się do nich.Zapadła znamienna cisza, po czym Milton odrzucił głowę do tyłu iwybuchnął śmiechem.- Trafiła pani w sedno, moja droga! W samo sedno! - Zwróciłspojrzenie na Tony'ego.- To stworzenie ma zarówno dowcip, jak i odwagę,czego próżno by szukać u całej gromady tych nudnych jak nieszczęście152RSpanienek.Teraz już wiem, czemu ją tak lubisz, Wyvern.Muszę przyznać, żeteż ją polubiłem.Pod uważnym spojrzeniem Tony'ego Milton uśmiechnął się szeroko doGabrielli, po czym zawadiacko do niej mrugnął.W odpowiedzi Gabriellaroześmiała się szczerze.Tony zacisnął palce na lejcach.- Masz rację, Milton.Naprawdę lubię pannę St.George i dlatego mamnadzieję, że zrobisz, co się da, by jej pomóc.Przypuszczam, że słyszałeśplotki.Uśmiech rozjaśnił szczupłą twarz Miltona.- Och, słyszę zawsze wszystkie plotki, duże i małe.To, co się wczorajwydarzyło, jest naprawdę żałosne.Współczuję pani serdecznie, bo musiałasię pani zdenerwować, panno St.George.- Dziękuję panu - odparła Gabriella.Milton pochylił głowę i zwrócił się do Tony'ego.- Oczywiście, będę szczęśliwy, mogąc zrobić wszystko, co się da.Lady Munroe jest osobą bez poczucia humoru; nigdy jej specjalnie nielubiłem.Z przyjemnością wykorzystam każdą okazję, żeby jej odebraćwiatru z żagli.- Uważa pan, że to się uda? - spytała Gabriella.Milton z dumą wypiąłpierś.- Ja nie uważam, ja wiem.Bez obawy, panno St.George.Teraz, kiedyja i Wyvern połączyliśmy siły w pani sprawie, ciotka nie ma najmniejszychszans! Będzie musiała dać sobie spokój z walką przeciwko pani.Gabriella, wdzięczna za słowa otuchy, posłała Miltonowi promiennyuśmiech.Cała trójka jeszcze chwilę gawędziła, po czym Dickey pożegnał sięserdecznie z Tonym i Gabriella.Odjechał, a oni ruszyli dalej.153RSZdążyli ujechać zaledwie parę metrów, kiedy Gabriella odwróciła się ispojrzała w oczy Tony'emu.- Dziękuję.Uniósł brew.- Za cóż to?- Za wszystko.Za to, że mi pan dziś towarzyszy, i za przedstawieniemnie komuś takiemu jak pan Milton.Biorąc pod uwagę chłodne reakcje, zjakimi dziś się spotkałam, wygląda na to, że pańskie zdanie na tematwpływów mojej ciotki nie jest bynajmniej przesadzone.Nieważne, do czegoto doprowadzi; w każdym razie z pewnością nie zapomnę pańskiej dobroci.Tony obruszył się na tę uwagę.- Chyba już pani mówiłem, że wcale nie jestem dobry, więc paniwdzięczność jest tu zupełnie nie na miejscu.A co do tej drugiej sprawy,wszystko będzie dobrze, zobaczy pani.Poza tym młoda kobieta na tyleodważna, żeby mnie wziąć na muszkę, kobieta, która w dodatku strzela złuku jak królowa Amazonek, bez trudu zniesie odrobinę chłodu wtowarzystwie.Może być pani tego pewna.Ja nie mam wątpliwości.Następnej środy w klubie Almack's Gabriella, siedząc na krzesełku,obserwowała pary, które krążyły wokoło niej.Cały czas powtarzała sobie wduchu, że bynajmniej jej nie przeszkadza, że nie tańczy.Nie martwił jejrównież brak partnera do poprzedniego tańca.Przetańczyła dziś wieczoremkilka tur, więc nie można o niej powiedzieć, że podpiera ściany.Nie mogła jednak nie zauważyć, że ostatnio opuściło ją kilku dawnychadoratorów.Ze zwykle asystującej jej grupy dżentelmenów została garstka,ci najwierniejsi, wśród nich lord Carlow i czterech nieco szalonych młodychludzi, znanych z tego, że gardzili opinią towarzystwa.No i oczywiście bylijeszcze Wyvern i pan Milton: obaj bronili jej sprawy przy każdej okazji.154RSPodejrzewała, że tylko dzięki ich staraniom otrzymała bilety na dzisiejszywieczór.Była na cenzurowanym; kiedy tylko zbliżała się do jakiejś grupki osób,rozmowy milkły.Często czekano, aż odejdzie, by ich nie słyszeć, po czymze zdwojoną energią podejmowano temat.Starała się zachować zimną krewi nie przejmować plotkami ani takim zachowaniem; doznała już w życiugorszych rzeczy niż towarzyskie afronty.Czuła jednak bezsilną wściekłość,wiedząc, jak przeżywa to Julianna, która od chwili, kiedy zaczęły sięproblemy z ciotką, opiekowała się Gabriellą jak rodzona matka.LilyAndarton i Maris Waring też się przyłączyły do jej wysiłków: te trzy damypostanowiły poprawiać jej humor, mimo że zapewniała, iż czuje siędoskonale.Chociaż nie promieniała radością, nie była specjalnie zmartwiona;marzyła jednak, żeby jak najprędzej stąd wyjść i mieć już ten wieczór zasobą.Niemniej była zbyt dumna, żeby odejść.Poza tym pamiętała radęWyverna, by zniosła tę odrobinę chłodu w towarzystwie".Och, gdyby on tu był! Ale - o czym każdy z najlepszego towarzystwadoskonale wiedział - książę Wyvern nie bywał w klubie Almack's.- Nigdy.- Może zajrzałybyśmy do sali z przekąskami? - Julianna uniosła się zsąsiedniego krzesełka.- Może jeszcze szklankę lemoniady? Albo kawałekciasta? Co o tym myślisz?- Tak - pisnęła z zachęcającym uśmiechem Lily, która siedziała po jejdrugiej stronie.- Ciastko i lemoniada! To będzie pyszne!Gabriella zdawała sobie sprawę, że chcą jej poprawić nastrój.Może byim się nawet udało, gdyby nie to, że wypiła już dwie szklanki lemoniady izjadła kawałek ciasta, które było mdłe i wysuszone.Uśmiechnęła się ipokręciła głową.155RS- Och nie, już nie mogę! Ale wy idzcie, proszę! Julianna lekkozmarszczyła brwi.- Masz rację.Przekąski zepsują nam apetyt na kolację.Posiedzimy tu iposłuchamy muzyki.- Tak.Kwartet jest dziś w dobrej formie - przyznała Lily.Gabriellamachnęła ręką.- Och, proszę was, przestańcie.Dziękuję, że mi dotrzymujecietowarzystwa, ale zupełnie niepotrzebnie.Proszę, idzcie i bawcie się dobrze.Zjedzcie coś, tańczcie, jeżeli macie ochotę, flirtujcie z mężami.Naprawdę,będę wam tylko wdzięczna.- Ależ.mnie naprawdę bardzo miło tu przy tobie - broniła się Lily.- Mnie też.- Julianna się uśmiechnęła.- Spędzanie z tobą czasu nigdynie jest męczące.- Przyjemnie to słyszeć.Ale jesteśmy na przyjęciu i chciałabym,żebyście się dobrze bawiły, a nie opiekowały się mną jak niańki.Proszęwas, bawcie się! Nic nie szkodzi, jeżeli przez jakiś czas posiedzę sama.- Cóż.- zaczęła Julianna z wahaniem.- Naprawdę pogniewam się, jeżeli nie pójdziecie! - zagroziła Gabriella.- No, idzcie już! Juuż!- Jeżeli jesteś pewna.- Lily podniosła się z krzesła.- Ale gdybymzobaczyła, że coś cię dręczy, za moment będę z powrotem!- Ja też.- Julianna wstała.- Nie chcę, żebyś się martwiła.- Ani jedna kosteczka we mnie nie jest zmartwiona! - zapewniła jeGabriella z przyklejonym do twarzy uśmiechem.- A teraz idzcie nareszcie!Przeszły, ociągając się, do sąsiedniej sali.Gabriella zachowałapogodną twarz do momentu, kiedy się upewniła, że obie panie zajęły się156RSczymś innym; dopiero wtedy pozwoliła sobie na tak długo tłumionewestchnienie.Taniec się skończył, a po chwili zaczął się następny.Jednak, mimo jejoczekiwań, żaden z panów nie podszedł, by ją zaprosić.Kiedy znów zagrałamuzyka, Gabriella zerknęła na zegar.Za pięć jedenasta.Z uderzeniemgodziny drzwi wejściowe zostaną zamknięte i" zaryglowane: nie będzie jużwolno wejść nikomu więcej, niezależnie od pozycji towarzyskiej anitłumaczeń, że się spóznił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]