[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głęboko trzeba kopać, aby wodę znalezć, a tym bardziej człowieka, żebyś nie wiedzieć wiele latz nim przebywał, jeszcze wszystkich skrytości jego nie rozpoznasz.Ze wzrokiem kędyś daleko za otwarte okno puszczonym mówił dalej: Wszelako zdarza się na świecie.U Boga i mucha, kiedy każe, żołnierzem musi być.Mały jaczłowiek jestem, ale na wielkie rzeczy w młodości swojej patrzałem i w nich maleńki udziałekwziąłem, a z tego i całe pózniejsze życie moje wyciekło.Korczyn! oj! i domyśleć się teraz niemożna, jakie tam wtenczas rozlegały się mowy i postępki.Zdaje się, że wszystko, co ludziomPan Bóg dał dobrego, poruszyło się wtenczas i zagadało.Brat obejmował brata, nie zważając nato, czy bogatego albo ubogiego obejmuje, rozumni głupim drogi pokazywali.A przedwszystkimi jeden cel świecił.Nas do tej festyny* nie tylko dopuszczono, ale i zapraszano,żądając, abyśmy życie narażali, ale tym, co go nie utracą, takie rzeczy pokazując, że aby jedostać, każdy chętliwie głowę pod niebezpieczeństwa podstawiał.Wiele bym ja mógł w tejmaterii mówić i opowiadać, ale.Długo wstrząsał głową, na parę gwiazd przez gałęzie sapieżanki przebłyskujących patrząc. Senne widowiska.czasowe mary.Justyna, blisko do niego przysunięta, z jedną ręką pieszczotliwym ruchem na jego ramieniuzłożoną a na drugiej twarz swą opierając, w milczeniu słuchała mowy jego powolnej, częstymimilczeniami przerywanej, w części tylko zwróconej ku niej a daleko więcej do półgłosemsmutnych myśli i wspomnień podobnej. W książce jednej wyczytałem:  Jak muchy padną w boju syny ludzkie. A w drugimmiejscu tej samej książki, czy może jakiej inszej, napisano:  Jak glina w ręku garncarza, takludzie w ręku Stwórcy. Taka to już być musi kondycja nasza, ale serce człowieka podczas zasłabe bywa, żeby ją cierpliwie i pokornie przenieść.Widać za mało cierpliwy i pokorny byłem,bo kiedy już te rzeczy obróciły się na złą stronę i zaćma* nieprzenikniona świat ogarnęła,zacząłem doświadczać nieścierpliwego żalu i gniewu, sam nie wiedząc nawet, przeciw czemu iprzeciw komu ten gniew obrócić.Odżałować tego, co przeminęło, nie mogłem, ani teżprzywyknąć znów do zwyczajnego życia, od którego jakby na skrzydłach mnie odniosło.Codawniej było  obrzydło; co bawiło i radowało  wydawało się samą marnością.Pójdę, bywało, zpługiem i tylko wspominam, co w tamtych złotnych dniach widziałem i słyszałem; twarze różne,postępki, sprzeczki i zdania wspominam i z pamięci swojej umyślnie je wybieram, podobnie jakskąpiec dukaty ze skrzyni wybiera, oglądając je i lubując się nimi.Tak czasem pośród mgływiosennej i pół dnia na polu przy pługu przestoję o robocie, do której wprzódy chętliwy i zdatnybyłem, zapominając.Albo zimową porą do wesołej jakiej świetlicy, bywało, wejdę i patrzę, jakludzie rychło o wszystkim zapominający śpiewają, weselą się, tańczą. Czy oni powariowali? myślę sobie, słupem niemym i nieruchliwym w kącie stojąc, a im więcej oni weselą się, tymwidoczniej przed oczami staje mnie ta polana leśna z tym swoim smętnym pagórkiem i*F e s t y n a, właśc.: festyn  uroczystość.Mowa tu o okresie przygotowań do powstania styczniowego.*Z a ć m a (gwar.)  zaćmienie.175 śniegiem, co na nią w ciemności nocnej białymi płatami pada.Co nowy taniec zagrają, to jazaszepczę:  Wieczne odpoczywanie racz im dać, Panie! Co nową pieśnię kto zawiedzie, to jaznów:  Wieczne odpoczywanie! Co głośniejszym śmiechem kto wybuchnie, w mojej głowierozlega się:  Wieczne odpoczywanie! Na weselących się ręką machnę i do chaty pod śniegiempadającym idę, a w chacie.Chryste!.miejsce po bracie jedynym już i zastygło, żonka jego jużpo drugich weselnych godach, tylko sierotka mały mnie spotyka i tuli się do opiekuna jedynego,który mu na tym świecie pozostał.W drzwiach bokówki ozwał się szelest; Jan stał na progu, plecami o drzwi oparty, zramionami na piersi skrzyżowanymi.W cieniu postać jego rysowała się w liniach prostych iwyniosłych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •