[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy mam rozumieć.- Jeanine ściąga wargi i milknie na kilka sekund -.że zgadzasz się zartykułami na temat politycznych przywódców miasta?- Z artykułami, które zniesławiają moją rodzinę jako skorumpowanych, żądnych władzy,moralizujących dyktatorów? Z artykułami, które zawierają subtelną grozbę i napomykają orewolucji? Niedobrze mi się od nich robi.Wiem, że to ona je opublikowała, i chętnie bym jąudusiła.Uśmiecham się.- Z całego serca - mówię.Jeden z lokajów Jeanine, mężczyzna w niebieskiej koszuli z kołnierzykiem i okularachprzeciwsłonecznych, odwozi mnie na teren Nieustraszonych sportowym srebrnym samochodemmarki, jakiej jeszcze nie widziałam.Silnika prawie nie słychać.Kiedy o to pytam faceta, mówi mi,że auto jest napędzane bateriami słonecznymi, i zaczyna długie tłumaczenie, jak panele na dachuzamieniają światło słońca w energię.Po minucie przestaję słuchać i patrzę przez okno.Nie wiem,co mi zrobią, jak wrócę.Podejrzewam, że będzie niedobrze.Wyobrażam sobie własne stopywiszące nad przepaścią i gryzę się w wargę.Kierowca podjeżdża pod szklany budynek nad terenemNieustraszonych.Erie czeka na mnie przy drzwiach.Bierze mnie za ramię i prowadzi do budynku, nie dziękująckierowcy.Palce wciska tak mocno, że pewnie robią mi się siniaki.Staje między mną a drzwiamiprowadzącymi do środka.Zaczyna trzaskać kostkami u rąk.Poza tym jest całkowicie nieruchomy.Trzęsę się mimowolnie.Lekki trzask jego kostek to jedyne, co do mnie dociera, poza własnymoddechem, który przyspiesza z sekundy na sekundę.Kiedy skończył, przeplata palce przed sobą.- Witamy z powrotem, Tris.- Ericu.Podchodzi do mnie, ostrożnie stawiając jedną stopę przed drugą.- Co.- pierwsze słowo wypowiada cicho - właściwie.- dodaje, tym razem głośniej - sobiemyślałaś?- Ja.- Jest tak blisko, że widzę dziurki z metalowym piercingiem.- Nie wiem.- Kusi mnie, żeby nazwać cię zdrajcą, Tris.Nigdy nie słyszałaś:  frakcja ponad krwią ?Widziałam, jak Erie robił straszne rzeczy.Słyszałam, jak mówił straszne rzeczy.Ale jeszcze nigdynie był w takim stanie.To już nie maniak; idealnie się kontroluje, jest do perfekcji opanowany.Ostrożny i spokojny.Po raz pierwszy rozpoznaję, kim jest Erie: Erudyta udający Nieustraszonego,geniusz i sadysta, łowca Niezgodnych.Chcę uciekać.- Nie odpowiadało ci życie, które tu odnalazłaś? Może żałujesz wyboru? - Obie przekłute metalembrwi unoszą się, wywołując zmarszczki na czole.- Chciałbym usłyszeć wyjaśnienie, dlaczegozdradziłaś Nieustraszonych, siebie i ranie.- stuka się w pierś -.wchodząc do kwatery głównejinnej frakcji.- Ja.- Nabieram głęboko tchu.Zabiłby mnie, gdyby wiedział, kim jestem, na pewno.Dłonie zaciskają mu się w pięści.Wokół ani żywej duszy; jeśli mi się coś stanie, nikt nie będziewiedział i nikt nie będzie widział.- Nie potrafisz wyjaśnić - syczy cicho.- Chyba będę musiał jeszcze raz zastanowić się nad twoimrankingiem.Albo, skoro jesteś tak przywiązana do swojej poprzedniej frakcji.będę musiałponownie zastanowić się nad rankingiem twoich przyjaciół.Wtedy ta mała dziewczynka zAltruizmu, która w tobie siedzi, potraktuje to poważniej.Moja pierwsza myśl: nie może tego zrobić, bo to niesprawiedliwe.Druga: oczywiście może, niezawaha się ani sekundy.I ma rację - wizja, że moje lekkomyślne zachowanie pozbawi kogoś miejsca we frakcji, sprawia, że boli mnie w piersi ze strachu.Znowu próbuję.- Ja.- Ale trudno mi oddychać.I nagle drzwi się otwierają.Wchodzi Tobias.- Co robisz? - pyta Erica.- Wyjdz stąd - mówi Erie głośniej i nie tak monotonnie.Bardziej to przypomina Erica, którego znam.Wyraz jego twarzy też się zmienia, staje się mocnoożywiony.Ze zdziwieniem patrzę, że tak łatwo potrafi to włączać i wyłączać, i zastanawiam się,jaka za tym kryje się strategia.- Nie - rzuca Tobias.- To tylko głupia dziewczyna.Nie ma potrzeby, żeby ją tu wlec iprzesłuchiwać.- Tylko głupia dziewczyna - parska Erie.- Gdyby była tylko głupią dziewczyną, nie dostałabypierwszego miejsca w rankingu, prawda?Tobias szczypie się w mostek nosa i patrzy na mnie przez przestrzeń między palcami.Próbuje micoś powiedzieć.Myślę szybko.Jaką radę dał mi ostatnio Cztery? Przychodzi mi do głowy tylkojedno. Udawaj, że jesteś słaba.Poprzednim razem to zadziałało.- Ja.ja tylko się wstydziłam i nie wiedziałam, co robić.- Wkładam ręce do kieszeni i patrzę naziemię.Potem tak mocno szczypię się w nogę, że łzy napływają mi do oczu.Pociągając nosem,podnoszę wzrok na Erica.- Próbowałam.i.- Kręcę głową.- Co próbowałaś? - pyta Erie.- Pocałować mnie - wtrąca się Tobias.- A ja ją odrzuciłem, więc uciekła jak pięciolatka.Naprawdętrudno ją o coś winić poza głupotą.Oboje czekamy.Erie patrzy to na mnie, to na Tobiasa i wybucha śmiechem, za głośnym i za długim- to grozny dzwięk, drapie mnie jak papier ścierny.- Czy on nie jest trochę dla ciebie za stary, Tris? - Znów się uśmiecha.Ocieram policzek, jakbym ścierała łzę.- Mogę już iść?- No, dobrze - mówi Erie - ale nie wolno ci opuszczać terenu bez nadzoru, słyszysz? - Odwraca siędo Tobiasa.- A ty.lepiej pilnuj, żeby żaden nowicjusz nie wymykał się stąd cichcem.I żeby żadnanie próbowała cię więcej pocałować.Tobias unosi oczy.- Zwietnie.Wychodzę i znów jestem na zewnątrz, otrząsam ręce.żeby pozbyć się ciarek.Siadam nakrawężniku i otaczam kolana rękami.Nie wiem, jak długo tak siedzę ze zwieszoną głową,zamkniętymi oczami, kiedy drzwi znowu się otwierają.Może minęło dwadzieścia minut, możegodzina.Tobias podchodzi do mnie.Wstaję, krzyżuję ramiona, czekam, aż zacznie się ostra jazda.Dałam mu po łapach i narobiłam sobie kłopotów u Nieustraszonych - musi być jazda.- I co? - pytam.- Dobrze się czujesz? - Pomiędzy jego brwiami pojawia się zmarszczka.Tobias delikatnie dotykamojego policzka.Odtrącam jego rękę.- Hm.Najpierw dostaję opieprz przy wszystkich, potem muszę gawędzić z kobietą, która próbujezniszczyć moją starą frakcję, a teraz Erie mało nie wyrzuca moich przyjaciół z Nieustraszonych.Notak, Cztery, całkiem niezły dzionek.Kręci głową, patrzy na zniszczony budynek po jego prawej, zbudowany z cegły, który nie maprawie nic wspólnego ze smukłą iglicą za mną.Gmach musi być stary.Już nie buduje się z cegły.- A przy okazji, to co ci do tego? - pytam.- Umiesz być albo okrutnym instruktorem, albo moimzatroskanym chłopakiem.- Spinam się przy słowie  chłopak.Nie chciałam go użyć taknonszalancko, ale już za pózno.- Potrafisz odgrywać obie role. - Nie jestem okrutny.- Zciąga brwi.- Dziś rano cię chroniłem.Jak myślisz, co by zrobił Peter i jegobanda idiotów, gdyby odkryli, że ty i ja byliśmy.- Wzdycha.- Nigdy byś nie wygrała.Zawsze bymówili, że twój ranking to wynik mojego poparcia, a nie twoich umiejętności.Otwieram usta, żeby zaprotestować, ale nie mogę.Przychodzi mi na myśl kilka dowcipnych uwag,ale odpuszczam je sobie.Ma rację.Czuję gorąco na policzkach, chłodzę je rękami.- Nie musiałeś mnie obrażać, żeby im coś udowodnić - odzywam się w końcu.- A ty nie musiałaś uciekać do brata tylko dlatego, że cię uraziłem - odpala [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •