[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A w pobli-żu nie było nikogo, kto by nam przypomniał, że właściwie jesteśmy parą ludzi wśrednim wieku rozmawiających jak cała reszta, siedzących na twardych niewy-godnych krzesłach jak cała reszta, jedzących jak cała reszta.LRT Tęsknię za parkiem powiedziałam łamiącym się głosem.Sięgnął przez stolik i ujął mnie za rękę. To tak jak ja mruknął. Tak jak ja. Ale nie możemy tam wrócić. Nie, ale znajdziemy miejsce, nasze własne, gdzie nikt nas nie odszuka.Znów będziemy się tak czuć.Zaufaj mi.Ufasz mi, prawda?Podniosłam wzrok i zobaczyłam jego twarz.Wszystko inne w restauracjizbladło i przez chwilę byliśmy tam tylko my dwoje.Tak.Ufałam mu. Tak. Położyłam policzek na jego dłoni, poczułam jego skórę na swojej ito wystarczyło.Na chwilę. Nie widziałaś jeszcze zdjęć?Potrząsnęłam głową. Więc co z tą insuliną? Cofnął rękę i znów byliśmy po prostu parą ludziw średnim wieku jedzących kolację w restauracji. Załóżmy, że firma Moulton Pharmaceuticals jest pierwsza na rynku z do-ustną insuliną.I tak się składa, że masa dzieci zaczyna nagle chorować na cu-krzycę.Dzieci, które będą zależne od insuliny przez całe życie.Dlaczego jednakdzieci zapadają na cukrzycę? Czy może to mieć coś wspólnego z PatriotycznymiLizakami i pewną odmóżdżającą grą wideo? W porządku.I tu ja odpadam. Carl wrócił do zupy. Co masz na myśli? No wiesz, po pierwsze, jeśli Lex naprawdę jest w to zamieszany, co z tegoma? Kiedy dzieci zachorują na cukrzycę, przestaną jeść jego słodycze i NowyKosmos straci pieniądze, może nawet wypadnie z rynku. Och.Cóż.O tym nie pomyślałam. A po drugie, to zbyt ryzykowne, związek między Patriotycznymi Lizakamia cukrzycą.Nie pomyśleliby, że ktoś może na to wpaść?LRT Kto? Kto miałby na to wpaść? Tylko ja, Supermama! Pamiętaj, że niktoprócz mnie nie słyszy tych podprogowych głosów. Ale i tak niczego nie możesz udowodnić, prawda? Po prostu słyszałaśrozmowę Leksa z tym facetem Cobblepotem.I co? To nie wystarczy, żeby do-prowadzić do upadku imperium zła. Cóż, prawdę mówiąc pociągnęłam łyk wina mogło się zdarzyć, że.przypadkiem.włamałam się do biura Leksa i ukradłam z komputera plik pełenobciążających dowodów. Co zrobiłaś? Carl upuścił łyżkę do talerza, kropelki zupy obryzgały mucały krawat.Zanotowałam w pamięci, żeby pózniej je usunąć. Ja.ee, ukradłam plik, Lex mnie przyłapał, ale uciekłam.Nic mi nie jest. Dotknęłam szyi w miejscu, gdzie zostały dwa niewyrazne czerwone ślady.Dorobiłam się tylko paru siniaków. Birdie, ta sprawa wymyka się spod kontroli.Następnym razem idę z tobą. Nie! Czemu nie? Bo nie! Jestem Supermamą! Mężczyzna przy stoliku obok opuścił me-nu i się gapił, wbił we mnie parę małych oczek. Ponieważ jestem Supermamą wyszeptałam. Wonder Woman nie ciągnie za sobą chłopaka, prawda? Ale Birdie Carl też zniżył głos Lex mógłby być niebezpieczny. Mógłby? Prychnęłam. Powinieneś zobaczyć, jak ten facet traktujepracowników. Dokładnie o to mi chodzi.A ty jesteś taka malutka.Jesteś taka, taka. Jaka? Patrzyłam na niego płonącym wzrokiem, prowokując go, żeby topowiedział.Zupełnie jak doktor Dan.Jak moje dzieci.Jak Carrie.A kiedy powie,ja odejdę i nie będę smutna.Byłam dość silna, żeby to zrobić.Byłam jak stal,skała, granit.Nic nie mogło mnie poruszyć, nic nie mogło wstrząsnąć twardymfundamentem. Taka dla mnie ważna dokończył, marszcząc brwi. Po prostu jesteśmi taka droga.LRT Och! Oklapłam na krześle, ciepła fala szczęścia zalewała mi pierś, wy-pychając na twarz szeroki głupawy uśmiech. Och! Ty też! Co ty też"? Uśmiechnął się. Ty też! Też jesteś mi drogi! Czy to nie korzystny zbieg okoliczności? A potem po prostu siedzieli-śmy, uśmiechając się do siebie promiennie, aż człowiek z menu zacisnął swojerybie wargi i z niesmakiem odwrócił twarz. W każdym razie. Wbiłam paznokcie w nadgarstek, usiłując zejść zchmur na ziemię i skoncentrować się na pilnym problemie walki ze złem.Oralsulina.Zapamiętaj tę nazwę.To nazwa insuliny, nad którą pracuje twój pra-codawca.Niedługo zaczną próby kliniczne. Pokusa"?Skinęłam głową. Ale Birdie, sam fakt, że Lex wie o insulinie, nie jest właściwie obciążają-cy, prawda? Nie.Dlatego uważam, że w tej chwili moja największa szansa to podpro-gowe komunikaty.Przypomnij sobie stare dobre czasy, kiedy można było puścićpłytę do tyłu i usłyszeć wiadomość w rodzaju Paul nie żyje".Pamiętasz? Jasne.W dzisiejszych czasach wszystko jest cyfrowe, dzieciaki mają wy-palarki CD i odtwarzacze MP3, właściwie ministudia nagrań jak Greg. Odło-żył łyżkę. Birdie, nie pomyśleliśmy.Mamy nastoletnich synów.Mamy nasto-letnich synów kujonów.Nie uważasz, że przynajmniej jeden z nich by się w tympołapał? Nie wiem.Chyba tak. Pogadam z Gregiem.Będzie zachwycony, mając pretekst, żeby znów za-grać w tę grę. Super. Nie wyglądasz na specjalnie zadowoloną.LRT Przepraszam.Chodzi o to, że polegam właśnie na facecie z laboratoriumchemicznym w piwnicy i nastolatkach ze słuchawkami, a do tego jeżdżę plymo-uthem voyagerem z 1991.Strasznie żałosna ze mnie superbohaterka. Rzuci-łam serwetkę na stół i westchnęłam.Mężczyzna przy stoliku obok nagłe zaczął się dławić krakersem.Jego tłusteramiona się trzęsły, chociaż twarz ukrył w serwetce.Podeszła kelnerka, nalałamu szklankę wody i wreszcie przestał kaszleć. Och, Birdie, znowu zaczynasz powiedział Carl, współczująco klepiącmnie po ręce. Każdy superbohater musi jakoś wystartować.Powinnaś po pro-stu znalezć jakiegoś sponsora albo dwóch. Skąd mam wziąć czas, żeby się tym wszystkim zająć? rzuciłam ostro. Nawet bez konieczności szukania wsparcia mam już dość roboty z pracą ipraniem, byciem mamą, walką z przestępczością, sprzątaniem tego miasta i wła-mywaniem się do biur.I kto ma lokaja? Kto? Samotny bogaty facet.To nie w po-rządku.I do tej pory nie dostałam jeszcze wiadomości od Ligi Sprawiedliwości.Chociaż dostałam tandetną broszurkę od jakiejś innej grupy, jakichś Avenger-sów. Avengersów?Potwierdziłam. Och, to grupa z komiksów Marvela, Kapitan Ameryka, Iron Man, ci face-ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]