[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zza rózgodrzewia wypadł jakiś wielki ciemny kształt i przyakompaniamencie trzasku łamanych gałęzi runął prosto na Tima.Aeb trzymał tuż przy ziemi, wpatrując się w niego maleńkimi sza-lonymi oczyma.Tim, nie ruszając się z miejsca, strzelał raz za ra-zem, dopóki nie opróżnił całego magazynka.Zwierzę upadło naziemię kilka metrów przed nim.Czterech mężczyzn uzbrojonych we włócznie i maczugi wyszłomu na spotkanie.Tim zdążył już powiesić ciało dzika na gałęzi rózgodrzewiai oczyścić je przed wypatroszeniem.- Jest wasz.Kolacja - powiedział głośno i uśmiechnął się.Mężczyzni nie odpowiedzieli na jego uśmiech i nadal ostroż-nie się zbliżali.Tim zrzucił z ramion plecak, nie wykonując żad-nych gwałtownych ruchów, trzymając ręce przed sobą.Spod tuni-ki wypadła także skorupa.- Założę się, że tego jeszcze nigdy nie widzieliście.- Trzyma-jąc jedną rękę w górze, drugą podniósł skorupę i odwrócił ją ma-lowidłami w stronę mężczyzn. To wywołało reakcję, chóralne  Ooo!".- Jeśli dacie mi jeść, opowiem wam o tym - powiedział Tim.- Wydraki! - wykrzyknął jeden z nich.- Tak, widziałem te kolory.- zaczął drugi.- Geordy Bruns? - przerwał mu Tim.Starzec przyjrzał mu się uważnie.- Jesteś jednym z tych yutzów z wiosennej karawany.Sprze-dałem ci płytkę.- Nadal ją mam.Geordy odłożył włócznię i podszedł do niego.Tim cofnął się,a starzec przeszukał jego plecak.Odnalazł rzezbioną płytkęi sprawdził, czy nie jest uszkodzona.Grzebał dalej, a potem powie-dział:- Uciekłeś pewnie od kupców.Zabrałeś jakieś spekle?- Nie, nie można ukraść puszki.Najadłem się dobrze przedodejściem.- A torebki?- Zamykają je w schowkach.- Gdzie jest pistolet?Słyszeli strzały.- Ukryty - odparł.- Dobrze.Chodz.Dwaj z trzech pozostałych wzięli dzika.Geordy prowadził po-chód.Czwarty mężczyzna szedł za Timem, nie wypuszczając włócz-ni z dłoni.W pewnej chwili Geordy odwrócił się gwałtowniei oświadczył stanowczym tonem:- Rano już cię tu nie będzie.- W porządku.- Nie możemy dać ci spekli.Mamy tylko tyle, ile potrzebujemy.- W porządku.Mieszkańcy Shire wciąż tworzyli kręgi; starszyzna, młodsi męż-czyzni, starsze dzieci, kobiety z dziećmi, kobiety bez dzieci, mniej-sze kręgi w środku większych grup.Kobiety bez dzieci były kuch-mistrzami, kobiety z dziećmi wykonywały ich polecenia.Starsi ota-czali Tima Bednacourta, a pozostali mężczyzni tworzyli krąg wokółnich.Mężczyzni zajmowali się też przenoszeniem różnych rzeczyna polecenie kobiet kuchmistrzów.Posadzili Tima na wydmie i kazali mu tam zostać.Kilka ko-biet na zmianę przynosiło mu jedzenie.Kolacja składała się z wieprzowiny i różnorodnych warzyw.Tim wyczuł spekle w placku ryżowym.Opowiadał o Drodze, alenie o bandytach.Opisał Miasto na Krańcu i Szyję.Kiedy mówił, patrzyli na niego.Nie robili tego, gdy przyjechał tutaj z karawaną.Teraz starsi,a także młodzi mężczyzni i dzieci patrzyli mu śmiało w oczy.Ko-biety nie przyglądały mu się otwarcie, ale kiedy nie miały żadne- go zajęcia, kręciły się w pobliżu, nasłuchując.Opowiedział im o tym, jak wskoczył do zatoki i dopłynął doMiasta na Krańcu.Wtedy nawet niektóre z kobiety podniosływzrok, by spojrzeć nań ukradkiem.Nie traktowano go jak yutza z karawany.Kobiety obserwowa-ły go z oddali, nie patrzyły na niego, była to raczej wspólna świa-domość, coś podobnego łączyło kobiety i mężczyzn w SpiralnymMieście.Czy kupcy tak właśnie postrzegali mieszkańców Spiral-nego Miasta? Kręgi płci i kliki sformowane w obronie przed ob-cymi?- Myślę, że łodzie służą tylko temu, by wozić Wydraki - mó-wił.- Potem Wydraki płacą za to rybami.Opowiedział im także o skorupach ułożonych wzdłuż brze-gu i o młodych Wydrakach, które czołgały się do wody, podczasgdy starsi wojownicy płynęli im na ratunek.Po zapadnięciu zmroku jedyne zródło światła stanowiłyogniska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •