[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Siedział przez jakiś czas na parkingu, nieco zalękniony, i zastanawiał się, comożezrobić w tej sytuacji.Raz po raz w jego myśli wdzierał się obraz inspektoraMonkaprzychodzącego w dowolnej chwili do jego domu.Podenerwowany i niezdecydowany, pojechał do filii organizacji Goodwill wdzielnicyMission.Niezbyt daleko, zorientował się, od miejsca, gdzie Terri spędziładzieciństwo.Sam punkt zbierania odzieży był ciemnym pomieszczeniem z długą ladą, przy którejmiła Latynoska z ostrym makijażem i ślicznymi okrągłymi oczami przyjmowała daryiwypisywała rachunki mogące być podstawą do odpisów podatkowych.Przed nim stałodwóchmężczyzn; Paget patrzył na podłogę, wciąż dyskutując ze sobą.A potem kobietapodniosławzrok, uśmiechając się pogodnie, i ich spojrzenia spotkały się.Upłynęła chwila, zanim pokazał jej, co przyniósł.- Garnitury - powiedziała.- I to bardzo ładne.- Dziękuję.- Adwokat zawahał się, a następnie położył torbę na ladzie.- Mamtakżebuty.Wyciągnęła je z torby.- Wyglądają jak nowe.Paget skinął głową.- Nie pasują zbyt dobrze.Czuję się w nich tak, jakbym chodził na rolkach.Roześmiała się, patrząc mu w oczy i odrobinę z nim flirtując.- Powinien pan bardziej liczyć się z pieniędzmi.Czy mnie rozpozna lub zapamięta? - zastanawiał się.- To samo mówi mi moja dziewczyna - odparł.Kobieta roześmiała się raz jeszcze, ale zaraz zwróciła uwagę na leżący przed niąbloczek pokwitowań.- Och, nie trzeba - powiedział prawnik.Spojrzała na niego.- Nie? Chętnie dam panu jedno.Może się przydać przy rozliczeniach podatkowych.Te garnitury muszą być warte ponad tysiąc dolarów, nawet jeśli są używane.Zbyt długo z nią rozmawia.- W porządku - postanowił.- Dzięki.Kobieta wypisała pokwitowanie.- Pańskie nazwisko? - zapytała.- Paget.Patrzył, jak pisze  Padgett.Nie poprawił jej; biorąc pokwitowanie, zobaczył,żekobieta wkłada jego kopię do szuflady. - Dzięki - powtórzył i szybko wyszedł.Obejrzał się za siebie i zobaczył, żeLatynoskauśmiecha się do niego i macha ręką.Kilka metrów dalej, zerknąwszy najpierwponownieprzez ramię, zmiął kwit i wyrzucił go do kosza.Jechał do domu pełen nadziei, że szybko stanie się cieniem w umyśle zajętejkobiety.To prawdopodobne, próbował sobie wmówić, chyba że zobaczy raz jeszcze mojątwarz.Wrazz tą myślą pojawiła się inna, natrętna jak przesąd: że popełnił błąd, któregonie zdoła jużnaprawić.Kiedy wszedł do domu, w bibliotece zastał Carla, a nie Monka.To było zaskakujące.Chłopak nie spędzał tam zbyt wiele czasu; Paget wyczuł, żesynczekał na niego.- Gdzie byłeś? - zapytał Carlo.W jego głosie słychać było lekki niepokój.- Załatwiałem różne sprawy - odparł Chris i stanął, aby spojrzeć na syna.Mniejbeztroskim głosem dodał: - Przykro mi z powodu tego, co się dzisiaj stało.Carlo popatrzył w bok.- Martwiłem się, że powiedziałem nie to, co powinienem.Paget uśmiechnął się.- Jak ci zawsze powtarzałem, po prostu mów ludziom prawdę.Wtedy jest mniejszeprawdopodobieństwo, że się w czymś pogubisz.Chłopak spojrzał na niego z ukosa.- Chciałbym móc powiedzieć, że widziałem cię tamtej nocy.Pagetowi wydało się, że jego syn dodał w duchu:  Lub przynajmniej słyszałe m.- Nie martw się - odparł.- Oni po prostu zachowują się jak policjanci.Dokażdegoprzypadku nie wyjaśnionej śmierci podchodzą podejrzliwie i każdy, kto miałkontakt znieboszczykiem, może spodziewać się ich wizyty.- Przerwał na chwilę.- Przykromi, żewyciągnęli tę historię z Eleną.Ale byłem dumny z tego, jak sobie z tymporadziłeś.Zwszystkim, naprawdę.Carlo przyglądał mu się z uwagą.- Jesteś bardzo spokojny.Paget myślał, że jego beztroska jest dość wiarygodna.Ale bardzo dobrze znałswegosyna.Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że to nie było stwierdzenie, leczpytanie; aż nadtodobrze, by wyłowić nutę niepokoju, która zagościła w głosie chłopca.Z drugiejjednak stronynie każdy nastolatek był tak spostrzegawczy jak Carlo.- Za dwa tygodnie, Carlo, oni znikną.Tymczasem nie rozmawiaj z nimi o tym.Lub,jeśli o to chodzi, z nikim innym.Patrząc na twarz syna, poczuł, że jego smutek wrócił: było tak, jakby lęki jegoklientów i świadomość, że jest się ściganym, po cichu wślizgnęły się do jegodomu.A potemCarlo wzruszył ramionami, oddając tym fatalistycznym gestem to, jak dziwnie się czuł.W jednej chwili Paget zapragnął zbliżyć się do niego, być z nim tak normalnie,jak totylko możliwie.- Co robisz dziś wieczorem? - zapytał.Carlo zastanawiał się przez jakiś czas.- Tak naprawdę nie mam żadnych planów.Katie ma wieczór rodzinny.szczęśliwetwarze wokół stołu i takie tam rzeczy.Prawnik uśmiechnął się.- Niektóre rodziny już takie są.Szczególnie te z matkami.Carlo odpowiedział mu lekkim uśmiechem.- Ty też taki jesteś.A tak nawiasem mówiąc, co ty robisz dziś wieczorem?- Nic.Terri jest z Eleną.Chłopak przyjrzał mu się badawczo.- Nie brakowało ci kiedyś tych wszystkich kobiet bez dzieci?- Nie.Tylko tych bez mężów.Tym razem Carlo się roześmiał.- Och, cóż.Paget odchylił się do tyłu na krześle.- Może tak wybierzemy się do kina?Carlo uniósł brwi.- Co proponujesz?- Nie wiem.Masz jakieś sugestie?Chłopak zastanawiał się przez chwilę.- Arnold Schwarzenegger.Paget przechylił głowę.- Clint Eastwood?Carlo wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.- Sprzedane - powiedział.- Arnold był tylko otwarciem partii.PIPaget pocałował szyję Terri, a potem przesunął wargami po linii jej podbródka.Położyła mu głowę na ramieniu, odsłaniając gardło; czuł zapach jej skóry iwłosów, słyszałjej pomruki zadowolenia.Leżeli w bibliotece, rozciągnięci na perskim dywanie, dwa dni po wizyciepolicjantów.Chris opierał się barkiem o sofę, a Terri wypoczywała w jegoramionach.Wpomieszczeniu było cicho i ciemno.Jednym zródłem światła był kominek;pomarańczowe iniebieskie języki ognia rozpraszały mrok migotliwym blaskiem, płonące drewnotrzaskało.Płomienie odbijały się w stojących na stoliku do kawy kryształowych kieliszkachzkoniakiem, który zapomnieli wypić do końca.Paget był zadowolony.To był wolny wieczór, pierwszy od wielu dni.Jedli ser i wędzonego łososia,rozmawiając o tym, jak minął im dzień.Wiedzieli, że będą się kochać; nie byłopośpiechu.Mieli wrażenie, że czas, który upływał, gdy rozmawiali, gdy się dotykali,naznaczony jestzmysłowością i uczuciem swobody.Tego wieczoru, pomyślał Paget, byli prawie jakkażdapara. - Jaka jest ta doktor Harris? - zapytał.Terri przesunęła się nieznacznie, układając się na jego piersi.- W porządku, jak mi się zdaje.Jeśli chodzi o psychiatrów, nie mam zbytwielkiejskali porównawczej.Problem tylko w tym, że poświęciłyśmy więcej czasu mojemudzieciństwu niż dzieciństwu Eleny.- Z jakim rezultatem?- Tak naprawdę, nie wiem.- Terri sięgnęła po swój kieliszek.- Co ty pamiętaszzeswojego dzieciństwa, Chris? Powiedzmy z czasów, gdy byłeś mniej więcej w wiekuEleny?Pamiętasz cokolwiek?Adwokat zadumał się.- Od dawna o tym nie myślałem.Ale dość dużo, jak sądzę.Zarówno dobrego, jak izłego.- Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa?- Najwyrazniejsze? Myślę, że jest tu remis między tym, jak dostałem lanie za to,żekłamałem, oraz wielkim samochodem, który otrzymałem na Gwiazdkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •