[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W samąporę.Josephowi zbierało się na mdłości. Jak daleko jeszcze do wioski? spytał. Niedaleko.Niedaleko.To mogło oznaczać wszystko: godzinę, dzień, miesiąc.Zbliżał się świt.Zobaczył z oddalijakieś światła i poczuł nadzieję, że to światła wioski, ale po kilku chwilach dostrzegł zrozczarowaniem, że to światła kolejnej autostrady, po której przemieszczały się ciężarówki.Jakim cudem dotarli tak szybko do następnej autostrady? Była równie duża jakpoprzednia, biegła pod kątem prostym w stosunku do ich drogi.W tak słabo zaludnionejokolicy nie było sensu budowania równoległych autostrad w tak bliskiej odległości od siebie.I nikt niczego takiego nie zrobił, pojął po chwili.Ze znaków wynikało, że to ta samaautostrada co poprzednio, tylko droga Tubylców wije się, więc teraz pokonali autostradę poraz drugi, w innym miejscu.Widząc, że po jego prawej stronie jest ciemno, uznał, że znowukierują się na południe.Ulvas ponownie naciągnął na niego stertę skór.Tym razem przy kładce znajdowało się coś w rodzaju posterunku.Wóz zatrzymał się;Joseph usłyszał gdzieś nad sobą stłumione głosy, rozmawiające w języku, który był chybamieszanką języka Tubylców i języka Ludu, ale skóry tłumiły dzwięki na tyle, że rozumiałtylko pojedyncze słowa; następnie rozległ się odgłos, którego nie sposób z czymkolwiekpomylić: kroki obutych stóp, bardzo blisko.Oglądali wóz.Tak.Po co ktokolwiek, zastanawiał się Joseph, buntownik czy Pan, miałby przeszukiwać wózTubylców? Przecież każdy, kto wiedział o nich cokolwiek, nawet by nie podejrzewał, żepowściągliwi i obojętni Tubylcy mogą się wmieszać w sprawy ludzi na tyle, by przewozićcokolwiek, co mogłoby zainteresować którąkolwiek z walczących stron.Joseph leżał bez ruchu.Zastanawiał się, czy nie wstrzymać oddechu, który mógł zdradzićjego obecność, i uznał, że to zły pomysł, bo prędzej czy pózniej musiałby gwałtowniewciągnąć powietrze, co mogłoby go zdradzić, albo musiałby zakaszleć, co byłoby jeszczegorsze.Rozsądniejsze wydawało się oddychanie małymi, płytkim oddechami, tylko tyle, bydostarczać płucom tlen.Potworny zapach futer stanowił kolejny problem: Joseph walczył zmdłościami, dusił się.Przygryzł wargi i starał się nie zauważać zapachu.Ktoś grzebał po wozie, szperał, czegoś szukał.Co się stanie, jeśli ktoś odsunie te skóry i go zobaczy? Ile czasu zajmie im rozpoznanieJosepha jako zbiegłego Pana, a co się stanie z Panem, nawet z takim z innego kontynentu,który wpadnie w ręce buntowników?Postukiwanie ustało.Głosy ucichły.Wóz znów zaczął się toczyć.Joseph miał wrażenie, że minęły całe wieki, zanim Ulvas znów zdjął z niego futra.Zapadła noc.Na niebie pojawiły się dwa księżyce, te małe, Mebriel i Keviel.Usłyszałodgłosy ruchliwej autostrady, jak cichną gdzieś za nim. Co się stało? spytał Joseph. Czego oni chcieli? Szukali uciekinierów? Szukali wina wyjaśnił Ulvas. Myśleli, że jakieś wieziemy i chcieli je nam zabrać.Noce są coraz dłuższe i strażnicy na punktach kontrolnych się nudzą. Wina! mruknął Joseph. Wina!Poczuł, jak ogarnia go fala ulgi i wybuchnął śmiechem.Wóz toczył się dalej, odgłosy autostrady całkiem ucichły.Zatrzymali się i rozbili obóz nanoc, a jeden z wozniców przygotował posiłek.Joseph próbował potem zasnąć, ale był zbytzdenerwowany i w końcu zrezygnował.Mijały godziny, a on leżał, patrząc w niebo, w gwiazdy.Noc była pogodna,gwiazdozbiory były wyraznie widoczne.Dostrzegł Młot, Trąbę Powietrzną, Górę, Topór.Widać też było Boginię, jej długie, powiewające włosy, piersi, olśniewające szerokie uda,jasny trójkąt gwiazd w miejscu łona.Joseph pamiętał noc, kiedy ojciec pokazał im ją po razpierwszy, nagą kobietę na niebie.Coś, co mężczyzna pokazuje synowi, kiedy syn osiągniepewien wiek tak powiedział ojciec.Od tego czasu widywał prawdziwe nagie kobiety, aleraczej rzadko i z daleka.Zawsze był to fascynujący widok, choć nie mógł się równaćzmysłowości gwiazdzistej bogini rozciągniętej na niebie na wiele parseków.Joseph zastanawiał się, czy kiedyś będzie trzymał w ramionach kobietę, czy będzie z niąrobił to, co mężczyzni robią z kobietami.Oczywiście, gdyby tylko chciał, miał dotąd wiele okazji.%7ładna z dziewcząt z Ludu nieośmieliłaby się odmówić młodemu Panu.Joseph jednak nie chciał tego robić z dziewczyną zLudu.To byłoby za łatwe.Było w tym coś niewłaściwego, coś taniego, brutalnego iokrutnego.Poza tym mawiano, że dziewczęta z Ludu tracą dziewictwo w wieku jedenastu lubdwunastu lat, więc zestawienie jego niewinności z szerokim doświadczeniem dziewczynymogłoby był krępujące, zarówno dla niej, jak i dla niego.W przypadku dziewcząt z jegoklasy, oczywiście dookoła było ich mnóstwo, wiele z nich chętnych do flirtu, jak przyjaciółkijego siostry albo śliczna córka Ancepha, czy długonoga, rudowłosa siostrzenica Ancepha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]