[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszęz nią porozmawiać, zdecydował.Wyjaśnię, że to właśnie jej pragnę.Sprawię, że mi uwierzy.Zjechał na podjazd przed domem.Zanim zgasił silnik, Nickyuciekła z samochodu.- Cholera jasna!- zaklął i pobiegł za nią.- Zaczekaj!- wołał.-Zatrzymaj się!Ale gdy zorientowała się, że Carlo ją ściga, zamiast stanąć,przyspieszyła.Zbiegła ze ścieżki i skierowała się w stronę ogrodu.Niechciała czekać, zatrzymywać się, oglądać go ani z nim rozmawiać.Potknęła się, więc ze stłumionym przekleństwem zrzuciłakopnięciem buty na zbyt wysokich obcasach.Znów biegła.Naglewyrósł przed nią zielony labirynt.Bez chwili namysłu wbiegła wchłodny tunel.Zielona ciemność zamknęła się wokół niej.Dobiegła do końcaalei i skręciła.Zakręt za zakrętem, aleja za aleją zagłębiała się w166RSplątaninie zieleni.Słyszała, że Carlo ją woła, lecz wolała myśleć, żewreszcie mu uciekła i on nigdy jej tu nie znajdzie.Nic nie miało dlaniej znaczenia.Nawet to, że się zgubi i nie będzie potrafiła znalezćwyjścia.Jedyne, co się liczyło, to ucieczka od Carla.Księżyc skrył się za chmurą i otoczyła ją nieprzeniknionaciemność.Potknęła się i upadła wprost na kłującą ścianę.Zwalczyłarosnącą panikę i pobiegła dalej z uniesionymi rękoma, bo nic już niewidziała.Przed nią pojawił się następny zakręt.Ciemność otaczała jącoraz bardziej, najczarniejsza czerń, jaką kiedykolwiek widziała.Nicky bała się.Wybiegła zza zakrętu i nagle przed nią pojawiła się jakaś postać.Krzyknęła i spróbowała zawrócić, lecz Carlo chwycił ją mocno iprzycisnął do piersi.- Nie - załkała.- Puść mnie! Puść! Nie, nie, nie.Nie chcę cięoglądać.Nienawidzę cię!Spróbował ją objąć, ale wyrwała się i pobiegła dalej.Znowu wpadła na ścianę zieleni i znów biegła.Słyszała krokiCarla tuż za sobą.Spojrzała przez ramię, potknęła się i przewróciła.Zanim Carlo zdołał się zatrzymać, potknął się i wpadł na nią.Walczyła, żeby wstać, lecz on był silniejszy i przytrzymał ją.- Jesteś ranna? - wyszeptał.- Zrobiłem ci krzywdę?- Puszczaj!- Słuchaj! Posłuchaj mnie - mówił, uchylając się przed ciosamidrobnych pięści.167RSUsiadł na niej okrakiem i unieruchomił ręce.Lecz ona wciążwalczyła, szarpała się i wiła pod nim.Carlo z trudem chwytał powietrze, zmęczony walką.W końcupo prostu położył się na niej.Poczuł nagły przypływ pożądania.Każda najmniejsza komórka jego ciała stanęła w ogniu.- Przestań - zażądał, lecz kiedy wciąż na niego wrzeszczała,przykrył jej usta swoimi wargami.Im bardziej się szarpała, tym namiętniej jej pragnął.Przytrzymałjej głowę jedną ręką, żeby nie mogła się odwrócić i dalej obsypywał jąpalącymi pocałunkami.- Nienawidzę cię! - krzyczała, lecz słowa ginęły, tłumione przezpocałunki.Carlo próbował wsunąć język między wargi Nicky.Nie chciałaich rozchylić, więc doprowadzony do szału pożądaniem, ukąsił dolnąwargę dziewczyny.Gdy rozchyliła usta do krzyku, wepchnął wreszciejęzyk między jej wargi.Gorący płomień przeszył Nicky.Wciąż szarpała się, próbując sięwyrwać, ale wtedy poczuła przez cienki materiał sukni twardy dowódpożądania Carla.Wiedziała, że jej gwałtowne ruchy jeszcze bardziejgo podniecają.Carlo ujął jedną pierś Nicky w dłoń, a kiedy westchnęła głęboko,zsunął ramiączko sukni i zaczął ją pieścić.Tak jak przedtem z mężem,teraz walczyła ze sobą.Nie chciała się poddać i ulec pokusie.Jej ciałoprzebiegały dreszcze rozkoszy.168RSCarlo chwycił pulsujący czubek piersi i zaczął go delikatnieskubać i pocierać.Kiedy Nicky zaszlochała, znów zawładnął jejustami.- Cara.Cara mia - szeptał zachrypniętym z emocji głosem.Puścił nadgarstki Nicky jedynie po to, by móc podciągnąć obcisłąsuknię na jej biodra.Usłyszała dzwięk rozdzieranego materiału,następnie zgrzyt suwaka i szelest ściąganych spodni.Zaraz potemCarlo zerwał z niej bieliznę.Potem poczuła dotyk gorącej skóry męża, gdy z powrotemukładał się na niej.- Nienawidzę cię- wyszeptała.-Nienawidzę.- Wiem.Sięgnęła do jego ramion i przeciągnęła ostrymi paznokciami poskórze.Zajęczał z bólu i nagle znalazł się w niej jednym mocnym idzikim ruchem.Jego ciało drżało z żądzy.Jeszcze walczyła z nim i ogarniającą ją namiętnością.Bezskutecznie.Trzymał ją i kołysał, dopóki z jękiem nie uniosła kuniemu bioder.Miażdżył wargami jej usta, spijając pocałunki, jak człowiekznajdujący oazę na pustyni.Jego ciało wciąż poruszało się rytmicznie,powodując coraz silniejsze doznania.Zatapiał się w niej i cofał.Po to, by znów zatonąć w jejdelikatnej miękkości.Ledwie łapał powietrze.Już nic przed nią niekrył, nie był w stanie, gdyż potężna fala rozkoszy zamknęła się nadnimi.Przemożne uczucie pozbawiło ich kontroli nad ciałami.Nicky169RSzagubiła się w najbardziej intymnej radości jaką poznała do tej pory.Krzyknęła w ciemność nocy.Niemal zemdlała z rozkoszy.Carlo stłumił jej okrzyk pocałunkiem i w tej samej chwilieksplodował.Z imieniem żony na ustach osunął się na jej piersi.Powoli, bardzo powoli ich oddechy uspokajały się.Doświadomości Nicky zaczęły docierać sygnały z rzeczywistości.Zauważyła, gdzie są.Poczuła chłodną wilgoć ziemi pod plecami,ujrzała wolno płynące chmury i wąski sierp księżyca nad głową.Czuła bicie serca Carla i wiedziała, że tym razem wszystko byłoinaczej.Niczego przed nią nie krył.Oddał się jej cały.Ale komu? Jej czy Isabelli? Razem z tą myślą nadszedł ból,który zagniezdził się w jej sercu.Rozpłakała się.170RSROZDZIAA JEDENASTYW drodze do domu nie rozmawiali.Carlo mocno trzymał żonęza rękę, jakby bał się, że znów mu ucieknie.Lecz Nicky była na tozbyt wyczerpana fizycznie, emocjonalnie i umysłowo.Gdy dotarli dodomu, zachwiała się już na pierwszym stopniu.Carlo wziął ja na ręce.Po wejściu do salonu delikatnie posadził ją na czarnej, skórzanejsofie.- Jest chłodno - powiedział.- Rozpalę w kominku.Patrzyła, jak pochyla się, by podpalić polana leżące w palenisku.Wieczorowa marynarka była rozdarta na ramieniu, spodnie pokryteplamami z trawy i błota
[ Pobierz całość w formacie PDF ]