[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.7 września1.Dzisiaj dzień w Locust Yalley.Więc z góry skazany na niepisanie.2.Pisma Faleńskiego są zupełnie niedostępne, nie wiem, czym w życiu dziesięć jego wierszy przeczytał - ale jego przekład z Yictora Hugo zaczynający się od słów:Co ci, serce, z narodzin królów.Co ci z chwały zwycięstw, których odgłosem pękają w kawałyDział brązy i dzwonów spiżeznam na pamięć i mam go za arcydzieło równe i bliźniaczo podobne oryginałowi i za jeden z najpiękniejszych wierszy polskich.Wczoraj w uroczym i irytującym zarazem tomie krytyk Sienkiewicza wyczytałem taki jego oto fragment przekładu z Juvenala:529::;iA ta znów pani, o to wielka dama! Tak było, że raz kubek wina sama Mężowi dłoniągdy podała białą, To mu się wprędce coś takiego stało, Że wziął i umarł.- Odtąd dusza tkliwa W opiece mając wszelką cześć kobiecą, Jeśli się kiedy zdarzy, jak to bywa, Że mąż, przypadkiem zmarłszy, sczerniał nieco, Radzi: jak wprędce w sposób go najgładszy Na stos wyprawić, nim się gmin opatrzy.Oto język polski! Najbardziej tradycyjny i współczesny zarazem, mający znamiona zarazem wieloma wiekami urobionej sztuki i niemal potomności! Pamiętam, że za mego dzieciństwa szeptało się o Felicjanie jako o jakiejś pamiątce zamierzchłej przeszłości, bo przecież do niczego nie można go było przypisać, nie był epizodem romantyzmu ani neoklasykiem.Spośród iluż przecież niegdyś sławnych a dziś zapomnianych strof - bombas-tycznych"argonautów budziciele" - te jego pozostały na zawsze jako klejnoty polszczyzny?8 września1.Nic nie napisałem, idąc za planem, żeby nie pisać w te dnie, gdy przygotowujęsłuchowiska.Jutro o Lwowie, będę się w to tylko wtrącał - więc właściwie mogłem coś więcej zrobić.2.Artykuł Cartier w "Paris Match" o katastrofalnych skutkach wyzwoleńczej polityki amerykańskiej na Wschodzie, ich zaślepieniu w ich ideach agrarnych, ich przekonaniu, że z Arabów i Persów trzeba i można zrobić amerykańskich farmerów.Cartier szaleje zhamowanej złości i mówi nawet o wyjściu Francji z UN, gdyby miała ona tam przegrać sprawę Tunisu.Ta furia i mnie się udzieliła - nic bowiem tak mnie nie wyprowadza z siebie, jak owo amerykańskie zadufanie w postępie, przeświadczenie, że mają oni w głowie i ręku kamień filozoficzny na wszelkie choroby Azji i Europy - gdy ani34 - Dziennik t.II530Wrzesień 1952Europy, ani Azji nie zmienią nigdy - bo tu nie chodzi tylko o dobrobyt, ale także, a nawet przede wszystkim o impon-derabilia - zupełnie dla Amerykanów niepojęte.Mimo całego łajdactwa Jałty, była w niej i owa zadufana głupota, wiara, że Stalin nie może zostać ślepy na tak dobroczynne światło, jak mądrość amerykańskich profesorów i research workers.Można by godzinami o tym pisać, pragnąć Bernarda Shaw i Arys-tofanesa.Można, ale nie trzeba.Więc też kończę, trzęsąc się zresztą z furii.9 września1.Dziś rozmowa radiowa o Lwowie.Mało miałem do gadania, dogadywałem tylkoWierzyńskiemu i Wittlinowi, ale jak na pierwszą robotę po chorobie nie było to najgorsze.Zwłaszcza że bez pigułki.2.Podobno Eisenhower chce rozmawiać z Polakami, nie tylko z Polonią, ale i z nową emigracją.I podobno nie można do tego doprowadzić, tak się już wszyscy zakłócili, tak wszystko załgali i ześwinili.Podobno można by czoło emigracji przenieść tutaj, i sprzeciwiają się temu ci, którzy ostatnio lepiej urządzili się w Londynie.Podobno rząd polski byłby tuprzyjęty jak najlepiej - mogąc sobie zresztą żyć ze swego Skarbu i nie tykając "pecunia qui olet".I podobno nic z tego wszystkiego nie wychodzi, bo Polacy londyńscy myślą o swoich rozgrywkach i nie interesują się tym, co myśli o nas i co chce z nami zrobić zdradziecka Ameryka.3.Dzisiaj niespodzianka, zupełnie jak w bajce dla dzieci nagroda za cnotę.Nieraz mi się to zdarzało i mam zamiar w to wierzyć, ponieważ to przełamuje moje lenistwo do różnych świadczeń, których potrzebę czuję, ale które nieraz zaniedbuję - właśnie przez lenistwo.4.Wittlin, zobaczywszy dziś, że wyglądam nieźle, i zdecydowawszy, że już jestem po chorobie, powrócił do swojej hipo-chondrii i zaczął omdlewać na próbie etc., etc.Zrozumiałem, żeWrzesień 1952531mu tego potrzeba, że należy mu się ode mnie rewanż, więc też współczułem mu, jak umiałem, i podtrzymywałem jego słabnące kroki.10 września1.Bardzo zła audycja - ale nie z mojej winy.A raczej tylko częściowo z mojej winy - bom powinien był postawić się i postawić na swoim.Ale byłem w nastroju rozczulenia wobec moich partnerów, którzy mnie dziś znów fetowali - i jak to się mówi, "serce mnie zgubiło".2.Pani Rachel Giese, Amerykanka studiująca od paru miesięcy literaturę polską, powiedziała dziś o mnie przez radio zawstydzające rzeczy: że jestem w linii Spensera i Miltona, że zalety moje spotyka się tylko u wielkich mistrzów, że "czytać Jana Lechonia to upewniać się o żywotności kultury europejskiej".Czy ona tak naprawdę myśli? Chyba tak, bo Amerykanie nie puszczają się na ogół na takie bujdy i nie przychodzą im one po prostu do głowy.Ale czy ona jest jakimś prawdziwym, kompetentnym sędzią?3.Coraz więcej myślę o moim wychowaniu, o tym, co dostałem od rodziców, i widzę coraz jaśniej, jaki to miało wpływ na mnie.W najlepszych intencjach zrobiono ze mnie zarazem najbardziej nieprzygotowanego do życia poetę i postawiono mi najtrudniejsze, nieomal nieosiągalne mistyczne cele.Zrobiono mnie słabym i pragnącym wielkich dzieł i czynów.Właściwie moja Matka chowała mnie na Julka Słowackiego.Myślę, że prawie świadomie.Że jego wady i słabości wydawały jej się piękne i gotowa była widzieć je we mnie.11 września1 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •