[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poruszała się woda.Człowiek płynął powoli, osłabły.Wizun z pagórka zszedł i zbliżył się ku brzegowi,tuż - oczy jego dopiero teraz patrzeć zaczęły, jakby rozeznać chciał.Widać było ponad wodą głowę obmokłą, długim włosem okrytą.Pływak zbliżał się już ku wyspie.Jeszcze chwila, a miał do lądu przypłynąć - lecz zdało się, że mu sił brakło.Wizun sam rzucił się prędko ku wodzie - wszedł w nią po kostki, po kolana - ręce wyciągnął; topielecsię zbliżał, rzucił się ku niemu jakby wysiłkiem ostatnim i za dłoń wyciągniętą pochwycił.Starzec ciągnął go na suchy brzeg, ale już omdlałego.Nadbiegł posługacz -pochwycono go dyszącegojeszcze - lecz jakby uśpionego ze znużenia.Krew zgęsłą na nim widać było i rany sine.Wizunprzyklęknął nad nim.- Doman! Dziecko moje! %7łyjesz ty? - zawołał.Oczy się otworzyły tylko i zamknęły.Podniesiono go i na sukni, którą Wizun zwlókł z siebie, złożono namurawie - drugą opończą okryto.Stary klęczał wciąż przy nim.Z dala przypatrywały się niewiasty.Dziwa, której imię Domana w uszach zabrzmiało - zbliżyła się też trwożliwie.Wizun zawołał na nią, abypodała ciepłego napoju.Dyszał już ledwie topielec, mówić nie mógł, ale żył.Wizun, schylony nad nim, z wody go ocierał idłońmi ogrzewał własnymi.Ruszyli wszyscy do ratunku, stara Nania pobiegła też ziela zgotować, które by życie przywrócić mogło.Z wolna topielec jakby ze snu się przebudzał - klękła przy nim Dziwa pojąc go sama, zapomniawszy osobie i o wstydzie.Przyszła siwowłosa Nania, Domen otwierał oczy, ale powieki opadały mu znużone.Wzięto go już nocą na nosze z gałęzi i niesiono do Wizuna chaty.Stary odstąpił mu posłania i na ławieusiadł przy nim.Sam poobwiązywał mu rany.Przy chramie zawsze dla chorych ziela wszelkiego byłasiła, Wizun znał leki stare, spodziewał się więc dawnego swego wychowanka ocalić.Orzezwiony,napojony, usnął mocnym snem - do rana.Opatrzywszy go Wizun znowu poszedł czuwać u brzegu.Po śmiałych Pomorcach wszystkiego sięspodziewać było można, nawet napadu nocnego garści jakiej na Lednicę. Nikt też spać się nie kładł do rana - siedzieli czatując u brzegu.Na brzask się miało i cisza panowaładokoła, na jeziorze nie widać już było pływających trupów, na lądzie pogasły ognie, gdy Wizun, któryczuwał z oczyma wlepionymi w jezioro, spostrzegł przy słabym świetle poranka jakby plamkę czarną najaśniejącej topieli.Posuwała się ona z wolna ku ostrowiu.Płynął ktoś od lądu, lecz z wolna, jakby go sama fala niosła, bo wiatr dął z tamtej strony.Czasemczółenko stanęło, to znowu pędzone podmuchem zawróciło się i płynęło dalej.Dniało - wkrótce stary już mógł dostrzec ponad wątłym czółenkiem podobnym do niecki zgarbioną,jakby uśpioną postać kobiecą, płachtą okrytą.Ze znużenia znać drzemała w tym czółenku, które jejżycie ocaliło - dając mu się nieść, gdzie dola wiodła.Tak z wolna, już nade dniem jasnym skorupka tado lądu przybiwszy zaczęła się kołysać, stanęła.Kobieta siedząca w niej przebudziła się, obejrzała,podniosła, płachtę zgarnęła, kij z czółna dobyła i niepewnym krokiem chcąc się na ląd dostać, upadła.Była to nieszczęśliwa Jaruha, której Pomorcy nie zabili - ocalała jako wiedzma, której czarów sięlękano.Nocą jakiś zapomniany czółenek postrzegłszy na brzegu siadła weń, odepchnęła się kijem ipowierzyła wiatrom i wodzie.Upadłszy starucha odzyskała siły trochę i przytomności, orzezwiła ją woda, którąobmokła - podniosła się rozglądając dokoła.Wizun wstał, poznała go zaraz, podnosząc ręce szła zwolna ku niemu.- %7ływie, bóstwo moje, od śmierci mnie uratowało.Już, już Marena chwytała za gardło chcąc ciągnąć doJamy, a %7ływże, dobra macierz, płaszczem swoim okryła i stare kości ocalały.- Dużo ludu zginęło? - zapytał Wizun.- Dużo? Tyle, ile go było.Zginęli wszyscy.Widziałam trupa tej, co wczoraj była dziewczyną, aumarła oczepiona!.Oszczep jej w piersi wbili.Zginął młody, poginęli drużbowie, drużki, do psa wybiliwszystkich do nogi.Potrząsała głową starucha, patrząc w ziemię i ocierając twarz zmokłą.- Spalone chaty?- W popiele wszystko.w popiele.Krukom biesiada, a ludziom żałoba i łzy - westchnęła.- Pociągnęli dalej? - pytał Wizun.Nato pytanie Jaruha nie umiejąc odpowiedzieć zrazu, palcem się zaczęła bić w czoło - sama z sobąbiedujące, aby myśli zebrać rozprzęgłe.- Leżałam zabita na ziemi, gdy mnie %7ływie płaszczem swym odziało.nie widziałam nic, nie dyszałamnic.Szumiało długo koło mnie, deptali nogami.Czekajcie!.cóż się stało?.Ha! nad ranem, nadranem coś ich nastraszyło.Bogunki i wodnice występować zaczęły z jeziora, wiatr zadął i pędził ich precz.Ruszyli się, zawyli idalej z łupem pociągnęli, a trupy zostawili na brzegu.O! trupy bieleją jak kwiatki wiosną na łące.Poszli, poszli - już ich nie ma, ale któż wie, czy nie wrócą?Wizun lżej trochę odetchnął, lecz czy starej Jaruże, której się w głowie mieszało, uwierzyć było można?Pytana, coraz inaczej rozpowiadała.Potem i głosu jej zabrakło, siadła na trawie przy drzewie, głowę opień oparła, twarz płachtą przykryła i usnęła.Tymczasem i drugi czółen nadpływał.Wiózł on staregoparobka, który w trzcinach się schowawszy, po szyję w wodzie stojąc do rana, dopiero o brzaskuznalazł łódkę jakąś, by na niej do ostrowu dopłynąć.Ten opowiadał, że Pomorcy złupiwszy i spaliwszy okolicę, nastraszeni jakąś wieścią w nocy imprzyniesioną, nazad do swoich lasów pierzchnęli.Słyszał on, że tratwy i czółna wiązać chcieli, aby siędostać na Lednicę po skarby, ale ich spłoszył goniec, który od granicy bieżał.U jeziora nie zostały wistocie tylko popioły i gruzy a stratowana ziemia i nie pogrzebane trupy. Uspokojony, poszedł Wizun do chramu i do swojego chorego, ale ten spał jeszcze - a dobudzić się gobyło trudno.Stary więc nagotowawszy strawy siadł czekać, ażeby sam z tego snu wyszedł.Niekiedytylko rękę mu kładł na czole i sercu, czoło było gorące i serce biło żywo.Rany się pozamykały iprzyschły.Z południa ciężkim westchnieniem zbudził się Doman, chciał podnieść - nie mógł, nie wiedział, gdziebył, i dopiero Wizuna mowa pamięć mu z wolna przywróciła.Ten jeść i pić kazał mu nie pytając już onic - a po wypoczynku dopiero usta otworzyć pozwolił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •