[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysoko nad ich głowami snop światła zatoczył pełne trzysta sześćdziesiąt stopni.Wydawało się, że to światło pulsuje, gdy przechodziło z jednej ćwiartki koła do następnej.Mgła, ta optyczna konstrukcja z milionem soczewek i z miliardem ukośnych krawędzi,nieskończoną liczbą pryzmatów, zabierała ułamki smugi światła i rozrzucała je w noc.Zciemnej niecki między promieniami każdego wytrysku światła mgła wykradała cienie, któreprzeganiały przebłyski światła, a te z kolei przeganiały cienie.Nigdy przedtem nie zaobserwowała takiego zjawiska, wydawało jej się, że te widoki itakie właściwości mgły to wynik działania soczewek Fresnela. Na skraju jej pola widzenia jakieś postaci podskakiwały, wzlatywały i padały.Tocienie znajdujące się w pomieszczeniu latami, efekt pulsowania światła łukowego, nic, co bysię znajdowało na ziemi, chociaż niewykluczone, że coś wrogiego, istniejącego naprawdę,mogło znajdować się w pobliżu.Cienie te pojawiały się tuż przed ich oczami, raz po razwzbijały się w górę, niczym czarne mewy.Zanim dopadła budynku z otwartymi drzwiami, kręciło jej się w głowie z powodu tychwirujących cieni, tak że nieświadomie zachwiała się na dwóch ostatnich schodkach iniespodziewanie wpadła na ścianę.Nickie biegła za nią przy nodze, tuż za nimi Brian, ale gdy byli już przy drzwiach,Nickie wyprzedziła oboje i pierwsza wpadła do oświetlonego wnętrza.Ufając psiemu węchowi, Amy bez wahania poszła w jej ślady.Przekroczyła próggarażu, który robił wrażenie opuszczonego. Vanessa może wrócić  ostrzegł ją szeptem Brian. Wtedy ją zabij  odpowiedziała.Amy ruszyła w kierunku zachodnim, podążając w tę samą stronę, w którą udała sięVanessa, ale Brian złapał ją za ramię.Wolałby, żeby nie była tak nieostrożna i miała nauwadze niebezpieczeństwo, jakie niosło za sobą wdanie się w morderczą strzelaninę.Nie chciała tracić czasu, ale zamiast wyrwać się Brianowi, spojrzała mu prosto w oczyi szepnęła nagląco: Oni chcą zabić Hope.Nie była to obawa, raczej przeczucie, nawet nie strach przed utratą następnegodziecka, ale przeświadczenie płynące z niewiadomego miejsca, skąd przyszła ta nowa Nickie.Pies tymczasem, nie zwlekając, biegł na zachód, po czym natychmiast zniknął wemgle, tym razem więc obydwoje, Amy i Brian, pobiegli za nią." " "Harrow ze względu na zdradliwą pogodę posuwa się ostrożnie, w ręce ma latarkę naosiem baterii, wyposażoną w dwunastocentymetrowe soczewki, idzie po śliskich kamieniachw kierunku owalnego podwórka, by sprawdzić, czy jest tam samochód.Już się przyzwyczaił do tańczących cieni, jakie czasami latarnia wywołuje w pewnychwarunkach atmosferycznych, zwłaszcza podczas mgły.Właściwie ma już ich dość.On teżgotów jest wyruszyć na pustynię. SUV uderzył w sosnę Montezumy, zdarł z pnia spory kawał kory od południowejstrony i potoczył się niżej.Zawisł na skale, podwozie wisi w powietrzu.Z jakiegoś powodu samochód wykonał obrót, przypuszczalnie po uderzeniu w drzewo,i teraz zwrócony jest przodem do lądu.Reflektory są potrzaskane, jedne drzwi szerokootwarte.Garaż nie przylega do domu, ale oba budynki są usytuowane w bliskiej odległości odsiebie.Kiedy Amy skręciła za róg, zobaczyła oświetlone okna domu, za nimi cień lampywidoczny zza firanek, a po obu stronach ciemne okiennice.Pies wiódł swój patrol wzdłuż ściany domu, zawahał się przez chwilę przy narożniku,rozejrzał się wokół i pobiegł dalej.Podobnie jak wrota garażowe drzwi wiodące do domu stały otworem, kłęby mgłyochoczo waliły do ciepłego wnętrza.Przedtem, przed laty, na innym wybrzeżu, Amy goniła Michaela, który wypadł z domui zniknął w ciemności nocy.Teraz sytuacja była gorsza, z otwartej przestrzeni przechodziła nateren ograniczony, skąd niewiele było widać, za to dużo było załomków ścian, narożników izamkniętych drzwi w obcym dla niej domu, ale jemu znanym.Nickie przestąpiła próg, a oni weszli za nią, jak się okazało, do kuchni.Wypolerowane ostre narzędzia leżały przygotowane na stole, ich ostrza lśniły niemalfluorescencyjnym blaskiem, nie były to utensylia kuchenne, należały raczej do tychprzedmiotów, które po użyciu zamiast do zmywarki wrzuca się do sterylizatora.Za otwartymi drzwiami widać było podest schodów, wiodących nie wiadomo dokąd.Nickie najpierw okazała zainteresowanie tym miejscem, ale po chwili przestała się nimzajmować.Następne zamknięte drzwi prowadziły prawdopodobnie do spiżami.Wątpliwe, byktokolwiek chciał się ukrywać w spiżami.Zresztą obydwoje zbyt byli nieustraszeni, by wogóle gdziekolwiek się chować.Wdzierająca się wszędzie mgła i zimno sprawiły, że Amy przeszedł dreszcz trwogi.Nikt jednak ich nie śledził.Następne drzwi zostawiono otwarte, za nimi znajdował się hol.Nickie postanowiłatam pójść.Brian gestem głowy wskazał Amy, by szła naprzód.On sam wolał zamykać pochód.Sklepione przejście prowadziło na lewo, do salonu.Po prawej stronie znajdował się gabinet.Każdy pusty pokój zapowiadał, że być może w następnym znajdą kogoś.Amy ściskała broń w obu rękach, mimo to wylot lufy podskakiwał, dając świadectwo jej zdenerwowaniu.Powinna bardziej panować nad sobą.Trzymać broń niżej, by cofnięta postrzale nie uderzyła jej niespodziewanie.Celować w głowę nie ponad głowami.Następne zamknięte drzwi po prawej stronie, po lewej dwoje dalszych.Moglibywtargnąć do pokoju jak gliny na filmach, nisko pochyleni, szybko, po przekroczeniu progucofając się natychmiast.Ale może to się tylko tak pokazuje na kiepskich filmachdetektywistycznych, u prawdziwych policjantów takie obrazy mogłyby wzbudzić jedynieśmiech.Nickie nie wykazała zainteresowania mijanymi pomieszczeniami, wobec czego Amy,mimo że wolałaby sprawdzić owe pomieszczenia, zanim je miną, i nie zostawiać za plecamizamkniętych drzwi, poszła posłusznie za psem.Przed nimi korytarz.Na prawo główne schody.Oszklone drzwi wejściowe, oświetlonalatarnią mgła lepiąca się do szyb.Ostatnie drzwi na lewo były uchylone.Tuż za progiem stał kanister z napisemBENZYNA.Nickie obwąchała z uwagą szparę pomiędzy framugą a skrzydłami drzwi.Wetknęłatam głowę, popchnęła drzwi ciałem i wcisnęła się do środka.Amy zobaczyła pokój służący jednocześnie za sypialnię i salon, oświetlony lampą zabażurem ze szklanych koralików.Dziewczynka ubrana w szarą bluzę klęczała przy wyściełanym krześle, częściowoodwrócona od wejścia.Hope.To musi być Hope.Coś mówiła.Wymowę miała trochę niewyrazną.Mówiła szybko, jakby w stresie.Nickie stanęła w pewnej odległości, wpatrując się w dziewczynkę, widocznie niechciała przeszkadzać.Amy wypchnęła Briana przed siebie.Spokojnie zamknęła drzwi do holu i odsunęła sięod nich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •