[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.od czegóż wszak jest jej chrzestna matka, hrabina Saint Evremond.Toć chrzestna matka,to prawie jak matka, a prawdziwa hrabina więcej znaczy, nizli pani majstrowa-stryjenka, czystryjcio-zegarmistrz! Wprawdzie stosunek z ukochaną chrzestną matką dotychczas ograniczał siędo paru ad hoc, gwoli imienin, pięknie wykaligrafowanych listów z powinszowaniami, czego nieomieszkał dopilnować nieboszczyk Grappain dumny z wysokiej znajomości, na które to listy,następowały szablonowe i krótkie odpowiedzi, życzące chrześniaczce wszelakiej szczęśliwości ipomyślności& lecz cóż.a nuż się uda.spróbować nie zawadzi!Hrabina, gdy otrzymała nagle dłuższy list od Marion, stropiła się nieco.Epistoła wszakżebyła wielce chytrze skoncypowana.Nie pisała panna, iż pragnie przy uwielbianej chrzestnejosiąść na stałe i zamieszkać w Paryżu, nadmieniała tylko, że po śmierci rodzica, pragnęłabyrozerwać się nieco, zwiedzić stolicę, może dokończyć edukacji, a że krewni puścić jej nie chcą,prosi hrabinę, jako osobę światłą i rozumną w tym względzie, o pomoc i że pobyt, choć przezczas najkrótszy w jej domu pozostawi jej, Marion, na życie całe niezatarte wspomnienia.Pani Saint-Evremond miała serce czułe.Wzruszył ją list i pospieszyła zaprosić biedną,skromną sierotę do siebie.* * *Jeśli chodzi o uzupełnienie wykształcenia, to nie mogła panna Grappain wynalezć bardziejodpowiedniego dla swych skłonności, podkreślamy: złych skłonności, środowiska nizliwykwintny pałacyk Saint-Evremondów.Nie zapominajmy, że połowę XVII wieku we Francjibynajmniej, szczególnie w wyższym towarzystwie, nie cechowała pruderia ani skromnośćobyczajów.Niemal w złym tonie było wieść żywot cnotliwy, a po najwytworniejszych salonach,co chwila słyszało się kalambury, w rodzaju tych, jakim kiedyś stara księżna de Rohau uraczyłatowarzystwo! Moja córka odezwała się razu pewnego ta sędziwa matrona jest tak roztrzepana,że na pewno gdzieś już swą cnotę zostawiła przez zapomnienie!Również i szanowna chrzestna matka, osoba w wieku balzakowskim(3), w tym względzienie stanowiła wyjątku i niejedną wytwornej a w wielkich pretensjach do urody będącej damie,kronika skandaliczna przypisywała przygodę.Hrabina, zapraszając Marionkę do Paryża, szczerze była przekonana, iż mieć będzie doczynienia z niezbyt ogładzoną zaściankową dziewczyną, którą zamknie wraz z fraucymerem(4),odgrywać każe coś w rodzaju roli subretki(5), a łatwo zbędzie datkiem starej sukni.Jakież byłozdumienie wykwintnej pani, gdy ujrzała przed sobą wykwintną pannę niezwykłej wprost urody,posiadającą znakomite maniery, ton i nawyknienia sfer najwyższych.Podobnie eleganckiezjawisko dość trudno było wydalić do służebnych pokoi, ucałowała więc chrześniaczkęserdecznie i nie przypuszczając nawet, jakie z tego wynikną niepokoje i kłopoty, wprowadziła dosalonu, na zwykłe wieczorowe zebranie, gdzie córka komornika wstępnym bojem zdobyła sercawszystkich obecnych młodzieńców i starszych panów. Dosłownie powstał szmer zachwytów.Tłoczono się do niej, podziwiano, obsypywanopochwałami, prawiono komplementy i dusery(6). Jakie też cuda kryje francuska ziemia! zawołał entuzjastycznie, obecny poetaVoiture.Hrabina Saint-Evremond wielce stała się dumna z powodzenia swej pupilki.Czuła, żebędzie ona jedną z atrakcji jej przyjęć i że dzięki niej potrafi ściągnąć do siebie najprzedniejszychkawalerów. Wiem, dziecko odezwała się do Marion gdy ostatni goście opuścili progipałacyku nie dla ciebie prowincja.Powinnaś zostać na stałe w Paryżu&Było to najgorętszym marzeniem figlarki, ale skromnie opuściwszy chabrowe oczęta,odrzekła: Jeśli pani hrabina sobie życzy. Oczywiście mówiła chrzestna wielka kariera cię tu czeka! Tylko się niezatrzymuj w pół drogi.O jakiej drodze wspominała pani Saint-Evremond dociec dość trudno.Zapewne, nie o tej,co prowadzi do raju, aczkolwiek raj bardzo różnie pojmować można.Sama również kroczyłaścieżką zbaczającą silnie od surowych wymogów cnoty.Wskazówka ta jednak przypadła dogustu posłusznej panience i postarała się ją skomentować swoiście a wygodnie.* * *Dla ścisłości przyznać trzeba, że sytuacja towarzyska pięknej Marion Grappain śródnowego otoczenia, była w rzeczy samej dość niewyrazna.Niby pozornie należała do świetnegogrona, a jednak nie należała, niby była za pan brat z duchessami(7) i markizami, a jednak wgruncie była intruzem.To czuła przewybornie, zresztą tyle razy dano jej to do zrozumieniamiędzy wierszami, niechcący a złośliwie, osadzając na przynależne miejsce.Czyż każdy z tychwytwornisiów, co czułe słówka szeptał do uszka, dyskretnie nie nadmieniał, iż gotów dla niejpopełnić tysiące szaleństw, prócz jednego.nazwania swą małżonką, czyż każdy z tychmagnatów, któremu na jej widok oczy zapalały się dziwnym blaskiem, nie twierdził, że gotów ujej drobnych stópek złożyć serce, fortunę, wszystko.ale& ale.do ołtarza powieść nie może,bo.jest tylko panną Grappain, córką komornika.i niczym więcej.Lecz łudziła się jeszcze, sądząc, iż jeśli jej uroda godna jest wielkiej fortuny, to równiejest godna szlacheckiego nazwiska.Niechaj będzie kawaler skromniejszy i nie tak bogaty, toćona ma też swój majątek, ale niechaj wprowadzi ją istotnie w nobliwy ród, by wszystkie drzwistały otworem, by była kimś , a nie urodziwą mieszczaneczką, której bezkarnie wszelkiepropozycje czynić można.Wtedy, wtedy.pokaże tym zarozumiałym pankom, co jeszczepotrafi!Niestety, marzenia zwykle pozostają marzeniami, a chytry wąż-mężczyzna czyha i nawetbiedne duszyczki niewieście pod pozorem hymenu(8) sprytnie zwieść potrafi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]