[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Impax , Dolmed i paru innych.Mam wrażenie, że nasz złodziej to niedetalista. Nie ma co czekać.Siadamy do telefonów? zaproponowałam. Masz listę klientów? Taaak.A co z Andreą? nie wytrzymał.Miałam ochotę odesłać go do domu, ale z dziewczynkami i tak została Monika,chwilowo zarzuciłam więc drążenie tematu pod tytułem opieka Tomasza nad córką.Lepiejpopchnąć firmowe śledztwo, za kilka godzin załatwić sprawę u notariusza, a wieczoremzasnąć na własnej wrocławskiej kanapie, ukołysana do snu szumem z rzadka przejeżdżającychulicą samochodów.Oczywiście po ułożeniu w łóżeczku Michalinki do snu i obgadaniu z jejmatką palących i mocno zawikłanych kwestii mieszkaniowych.Nie dowiedziałam się dokładnie,o co chodzi, ale najwyrazniej obie panie Stalińskie, starsza i młodsza, znowu nijak nie mogłysię dogadać.Zpieszyłam się do firmy, więc po prostu zostawiłam Monikę na posterunku(spadła mi jak z nieba!) i nie zgłębiałam meritum sprawy.Miałam nadzieję na poznaniesytuacji dzisiejszego wieczoru.U mnie na stryszku.We Wrocławiu.W domu! Nie martw się, nie jest sama powiedziałam. Przyjechała moja koleżanka z córką.Powinieneś ją pamiętać.Ta sama, którą podrywałeś na imprezie z kumplami od ściąganiabroni ze ścian wyzłośliwiłam się. Odwołałam dziewczynę ze stadniny, ale pamiętaj, że tonie jest rozwiązanie na dłużej.A teraz dawaj listę firm i zaczynamy dzwonić! Ja zostanę tutaj,ty możesz przenieść się do Kowalewskiego.Nie będziemy sobie przeszkadzać.Aha, pamiętajo notariuszu.Siedemnasta trzydzieści. Pamiętam, Alu powiedział miękko. Jesteś na mnie bardzo zła?A nie powinnam? Bo jestem kobietą, psychoterapeutką? Nieprawda.Jestem matkąurodzonego przedwcześnie martwego dziecka! I do tego nieudacznicą, porzuconą przez facetaprzed ołtarzem! Nie jestem na ciebie zła powiedziałam. Po prostu zaraz po Lendzionie wyjeżdżamdo Wrocławia.Do domu.Ale wrócę i pozałatwiam sprawy. Myślałem, że dzisiejszego wieczoru pójdziemy z twoim tatą do restauracji na obiad.Albo zjemy kolację w dworku. Innym razem, Tomasz.Dziś zrób kolację córce i poczytaj jej na dobranoc. Alusiu& Jakbym słyszała wuja Stacha! Jak chcesz.Mimo wszystko będęna ciebie czekał w Zastawnie.Będziemy czekali z Andreą.Zabrzmiało to groznie. Kiedy przyjedziesz ponownie? zapytał. Nie wiem.Jutro mam na pewno pacjenta, pózniej sprawdzę grafik.W każdym raziegdyby wydarzyło się cokolwiek niepokojącego, dzwoń.A teraz do telefonów! Ja biorę firmyod A do K, okej? Dobrze.Ala& ? zawahał się, jakby chciał dodać coś jeszcze.Postanowiłam mu nie ułatwiać zadania. Idę do biura Kowalewskiego zakomunikował, rejterując. Spotkamy się u notariusza.I idz wreszcie, bo nigdzie nie zadzwonię!Podszedł i cmoknął mnie w policzek, niebezpiecznie graniczący z szyją. Już mnie nie ma.Wszystko będzie dobrze. Nie wątpię odparłam, starając się utrzymać pokerową twarz. Gdybyś czegoś potrzebowała& Przystanął w progu. Tak, naturalnie.Znam do ciebie numer. Alu& Zanim zamknął za sobą drzwi, raz jeszcze wypowiedział moje imię.Powodzenia.Tylko nie to!, pomyślałam.Nie on, nie ten facet! W dodatku ma córkę.Nie! Do roboty! Dzień dobry, tu Alina Dobrowolska, firma Anieldruk.Czy mogę prosićz księgowością? Bardzo ci dziękuję, tatuś, że nie robiłeś problemu z testamentem.I przepraszam, alenie mogę teraz dłużej z tobą porozmawiać.Na ulicy, przed biurem notariusza Lendziona, towarzyszył nam Tomasz, szczęśliwy, bowreszcie zaopatrzony w oczekiwany od kilku dni akt poświadczenia dziedziczenia.Ten ważnydla klientów Anieldruku glejt, regulujący raz na zawsze sprawy spadku po wujku Stachui zarządzanie firmą.Wynikało z niego jednoznacznie, że oboje z Tomaszem jesteśmyw równych częściach współwłaścicielami drukarni i mamy prawo podejmować wszelkiedotyczące jej decyzje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]