[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogła się przed nim ukorzyć. Nigdy tego nie mówiłem; powiedziałem tylko, że niemam przekonania do tej nagłej miłości. Czemu nie mówisz prawdy, ty, który się tak zawszechełpisz swoją prawdomównością? Nigdy się nie chełpię i nigdy nie mówię nieprawdy powiedział cichym głosem, trzymając na wodzy porywającysię w nim gniew. Wielka szkoda, że nie szanujesz& Szacunek wymyślono po to, by zasłaniać to pustemiejsce, gdzie winna się znajdować miłość.A skoro mnie jużnie kochasz, to byłoby lepiej i uczciwiej mi to wyznać. Nie, to staje się nie do zniesienia! wykrzyknąłzrywając się z krzesła, po czym stanął przed nią i rzekłpowoli: Dlaczego bierzesz na próbę moją cierpliwość? 1074mówił to tak, jakby mógł niejedno jeszcze dodać, lecz sięhamował. I cierpliwość ma swoje granice. Co chcesz przez to powiedzieć? zawołała widząc zprzerażeniem w twarzy jego, a zwłaszcza w groznym iokrutnym spojrzeniu nietajony wyraz nienawiści. Chcę powiedzieć& zaczął, ale umilkł. Pytam sięciebie, czego ty właściwie ode mnie chcesz? dodał. Czegóż bym mogła chcieć? Mogę chcieć tylko jednejrzeczy, byś nie porzucił mnie, jak to zamierzasz uczynić rzekła domyślając się wszystkiego, czego nie dopowiedział. Ale nie o to mi chodzi, to jest rzecz drugorzędna.Chcęmiłości i tej miłości nie znajduję.A więc wszystkoskończone!I skierowała się ku drzwiom. Czekaj! Czekaj& że! głęboka zmarszczka międzybrwiami Wrońskiego nie znikła, zatrzymał jednak Annę zarękę. O co ci chodzi? Powiedziałem, że wyjazd wypadnieodłożyć na trzy dni, a ty mi na to mówisz, że kłamię, żejestem człowiekiem nieuczciwym& I powtarzam, że człowiek, który robi mi wyrzuty, żewszystko dla mnie poświęcił była to aluzja do jednej zdawniejszych kłótni to gorzej niż człowiek nieuczciwy, toczłowiek bez serca. Nie, doprawdy, i moja cierpliwość ma granice! wykrzyknął puszczając jej rękę. Nienawidzi mnie, to jasne pomyślała i w milczeniu,nie oglądając się, chwiejnym krokiem wyszła z pokoju. Kocha inną kobietę, nie ma żadnej wątpliwości zdecydowała wchodząc do swego pokoju. Pragnę miłości,a tej miłości nie ma.A zatem wszystko skończone powtórzyła słowa wyrzeczone uprzednio do Wrońskiego.Trzeba z tym zrobić koniec.1075 Ale jak? zadała sobie pytanie i osunęła się na fotelprzed lustrem.Poczęła rozmyślać, dokąd się jej teraz wypadnie udać: czydo ciotki, u której się wychowywała, czy do Obłońskiej, czylepiej będzie, gdy po prostu wyjedzie sama za granicę?Zadawała sobie pytanie, co też o n teraz robi sam jeden wgabinecie i czy to już jest poróżnienie ostateczne, czy teżistnieje jeszcze możliwość pojednania.Przychodziło jejrównież do głowy, co powiedzą teraz o niej jej bylipetersburscy znajomi i jak się do tego odniesie Karenin iwiele, wiele innych myśli o tym, co się stanie po zerwaniu,obiegło ją w tej chwili, nie była nimi jednak całkowiciepochłonięta.Taiła w sobie jeszcze jakąś niejasną myśl, którajedna jedyna ją interesowała, lecz której nie mogła sobieuświadomić.Gdy znów przyszedł jej na myśl Karenin,przypomniała sobie swoją chorobę po połogu, wraz zuczuciem, które wówczas bez przerwy w niej trwało. Czemużem ja nie umarła! stanęły jej w pamięci jejwłasne ówczesne słowa.Tamten nastrój ożył na nowo i naglezrozumiała ową utajoną w głębi duszy myśl, jedyną myśl,która niosła ze sobą rozstrzygnięcie wszystkich zawiłości. Tak, śmierć! Wstyd i hańba ściągnięta na męża i syna i moje własnestraszliwe pohańbienie wszystko to zostanie okupioneprzez śmierć.Wystarczy umrzeć, a Wroński uzna swą winę.Będzie mnie żałował, będzie mnie kochał i cierpiał z megopowodu. Uśmiech litości nad własną dolą zastygł na jejwargach; pozostawała w fotelu zdejmując i wkładając nanowo pierścionki na lewej ręce; wyobraznia z wielkążywością nasuwała jej różnorodne uczucia Wrońskiego po jejstracie.Zbliżające się kroki, jego kroki, przerwały tę zadumę.1076Nawet się nie odwróciła, niby zajęta układaniempierścionków.Zbliżył się i ująwszy jej rękę powiedział cicho: Anno, jeśli chcesz, jedzmy pojutrze.Zgadzam się nawszystko.Milczała. No i cóż? zapytał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]