[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Już mam.Imię?- Marcia.Wysłała kilka listów, sama też trochę gra i śpiewa.Czy adresz Internetu jest aktualny? Tyle razy coś wysłała i nic.- Ktoś pewnie w końcu odpisze.- Dobranoc - ten drugi skwapliwie zagląda do środka i uśmiecha się doNatalii.- Jeszcze pióro - podaje Wiliam.- O! Nabrało wartości, przynajmniej dla mojej dziewczyny, szerokiejdrogi!Nieomal głaszczą jaguara, żeby lepiej zastartował.Wiliam rusza, jakbychciał nadrobić stracone pięć minut! Cud, że nie przejeżdża im po nogach.282***Natalia postanawia iść z małym do lekarki, bo ma już kilka dni kaszel,szczególnie wieczorem, gdy rozgrzeje się w łóżku.Nie prowadzi go doszkoły, tylko na tramwaj, żeby podjechać do przychodni.Jest pod starymadresem, bo nie chciała zmieniać lekarza, w obawie, że trafi jej się ktośgorszy.W przychodni siedzi jedna osoba.Poza tym jakby wszystkich wy-miotła epidemia.Aącznie z personelem.Natalia wyciąga książeczkę i czekacierpliwie.Nic.Puka w okienko.Gdzieś z oddali słychać przytłumionąrozmowę.Z części po drugiej stronie pokoju rejestracyjnego, czyli u dziecichorych.Natalia po namyśle wyciąga jeszcze książeczkę rodzinną.W razie,gdyby chciano sprawdzić, czy jest aktualna.- Pani do doktor Rzepichy? - pyta Natalia jedyną, osowiałą nastolatkę.- Uchowaj Boże! Ja do doktor Marczak.Sebastian wyciąga z kieszeni małą koparkę i jezdzi nią po parapecieokna.Natalia zdejmuje mu kurtkę, szal i czapkę.Odwiesza.Potem rozpinaswój kożuch, odwija z szyi szal, wzdycha.Nadal nic.Po kwadransie zja-wiają się na raz dwie rejestratorki i w tym problem, bo obie patrzą na siebienawzajem, a każda jest czymś zajęta, a do Natalii nie ma kto podejść.- Chcę zapisać się do doktor Rzepichy.- rzuca Natalia w eter.- Nie dzwoniła pani?- Jakbym dzwoniła, to bym tu od kwadransa nie stała! Nikt nie odbie-ra, trudno się do was dodzwonić.Proszę mnie zapisać.Przecież jest wcze-śnie.- Jak nazwisko?- Skowroński.Sebastian.Pielęgniarka zanosi kartotekę do gabinetu.- Mogę wejść? - pyta Natalia.- Doktor zawoła.283Zostają sami, bo pani rejestratorka i pielęgniarka rozchodzą się gdzieśna boki.Cisza.Nic.Natalia puka do drzwi gabinetu, otwiera.Lekarka cośpisze przy biurku.Jest sama.- Można?- Nazwisko?- Skowroński.- Rafał?- Sebastian.Mówiłam, że Sebastian.Poirytowana lekarka odsuwa głośno krzesło i bez słowa wychodzi.Podziesięciu minutach wraca.,- Skowroński?- Sebastian.- A, nie! To pani musi zaczekać.Ja tu mam jeszcze innych pacjentów.- W poczekalni jest pusto.- Proszę wyjść i zaczekać.- Ale.- Szarocki! - woła tubalnie doktor Rzepicha.Ma gładko zaczesane,krótkie włosy.Jeden prosty kosmyk spadł jej na czoło.Jest otyła i ma nanosie brodawkę.Sebek nazywa ją czasem Babą Jagą.- Kotowicz! - woła następnego pacjenta.- Mówiłam, że nikogo tu nie ma - informuje Natalia z uśmiechem.- Proszę pani! Pani ma zaczekać na swój numer!- Dobrze, ale.- Lichota!Nadal nic.Bo nikt swych nazwisk nie słyszy.- Czy teraz możemy wejść? - uśmiecha się przepraszająco Natalia.- Sotara! - eliminuje dalej lekarka.Po krótkiej przerwie mówi wresz-cie.- Skowroński!Natalia chwyta Sebka za rękę i wchodzą, zamykając drzwi.284- O co chodzi? Do bilansu?- Nie.Bilans to on już miał.Jest w pierwszej klasie.- Co mi tu pani opowiada! Dziecko nie ma w kartotece potwierdzone-go bilansu! Kiedy pani z nim była, co?- W zeszłym roku.- Jak to w zeszłym roku? - irytuje się lekarka.- On jest w pierwszej klasie.Bilans miał w zerówce!- Nic tu nie mam! Co z pani za matka? Jedno dziecko i takie zanie-dbania?- Ale on.- Natalia właściwie nie pamięta, jak było z tym bilansem.-Proszę sprawdzić.Ja chyba byłam z bilansem.- Miałem bilans, bo pani mi podarowała na koniec naklejki grzecznegopacjenta! - odzywa się Sebastian.- O! Mogę pokazać.Te z rybką i kroko-dylem.- Dziecko ma wadę wymowy! - orzeka lekarka.- Proszę pani! Połowa Platformy Obywatelskiej tak mówi!- Chodzi do logopedy?- Tak, jakiś czas chodził.Ale.- Zaniedbała pani?- Logopeda powiedział, że to dziedziczne, u nas w rodzinie nikt taknie mówi.- Wypiszę skierowanie i proszę wznowić ćwiczenia!- Ja nie będę tam więcej chodził! - wybucha Sebastian.- Co, dziecko rządzi?- Niech pani da spokój mojej mamie! - odzywa się bojowo Sebastian.-Ona choruje na zespół Barlowa! A moja siostra go wciąż w domu słucha!Lekarka patrzy na chłopca zupełnie wytrącona z równowagi.Widocznienie posiada wiedzy na temat tej choroby i woli się wycofać, a wieczoremkoniecznie uzupełnić zaniedbanie.Czy to jakaś choroba psychiczna?W końcu znajduje w kartotece potwierdzenie bilansu.- Mały kaszle.285- Rozebrać do połowy.Albo, nie! Tylko podnieść.Tak, najpierw po-każ gardło.Dziecku omal oczy nie wychodzą z orbit, po włożeniu szpatułki.- Tu jest czysto.Gorączkuje?- Nie.Tylko kaszle.Sucho.Po rozgrzaniu w łóżku.- Podać mu coś do picia.- Robię mu herbatę z miodem, ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]