[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedzmy, że to zli chłopcy i tyle.Będziemy się zastanawiać nadich tożsamością, kiedy zo staną daleko za nami.- Zamordowali tych biedaków na łące.- W głosie dziewczynki zabrzmiała nutahisterii.- Nas nie zabiją - odparła Lynn z przekonaniem, strząsając mech z pleców córki.- Poszli sobie.- Na nas też czas - uznał Jess.- Najwyższa pora się ruszyć.Chodzmy.Wstał energicznie i zdrową ręką porwawszy z ziemi swój pakunek, zarzucił go naplecy.- Ale twoje ramię.- powstrzymała go Lynn.Może trzeba by zabandażować tę ranę albo opatrzyć ją w jaki kolwiek inny sposób?Stojąc tak niezdecydowanie, poczuła, że nogi uginają się pod nią i niewielebrakuje, by z powrotem wylądowała na mchu.Jednak jeden rzut oka na towarzyszyniedoli sprawił, że wyprostowała się dziarsko, zapominając o słabości.W końcu w tej kompanii jest jedyną osobą, której nic nie dolega.- To drobiazg - zbył ją Jess niecierpliwie.- Rory, czy możesz iść o własnychsiłach?- Chyyyba tak.- Dobrze.No to w drogę.Lynn poprawiła sobie plecak i objęła ramieniem córkę, a potem ruszyli.Maszerowali w milczeniu, posuwając się w kierunku prostopadłym do ścieżki, któraprzywiodła ich na polanę.Lynn zdawała sobie sprawę, że wędrówka udeptanymszlakiem oznaczałaby samobójstwo, ale przedzieranie się na przełaj przez laswymagało wielkiego wysiłku.Musieli nieustannie zmagać się z gęstymi zaroślami, które miejscami sięgały im do piersi.Jess prowadził, torując drogę, za nimwlokły się Lynn i Rory, która słabła z każdą chwilą, a po godzinie wędrówkicałkiem opadła z sił.W nocy w lesie wszystko wydaje się inne niż za dnia.Nawet cisza brzmi inaczej.Gruby kobierzec z mchu, pokrywający wszystko dokoła łącznie z pniami drzew i ichnajniższymi konarami, tłumił odgłos kroków i głuszył wszelkie inne dzwięki.Ciężki zapach sosnowej żywicy przenikał powietrze.Niewidzialne insektyatakowały idących całymi stadami jak szarańcza, tnąc ich niemiłosiernie.Znoszone cierpliwie udręki i zmęczenie pozwoliły im przynajmniej zapomnieć ostrachu.- Nie moglibyśmy się zatrzymać? - nie wytrzymała w końcu Rory.Biedaczka oddawna już opierała się mocno o matkę, zdradzając kompletne wyczerpanie.- Jess! - zawołała Lynn, zaledwie o ton głośniej od szeptu dziewczynki.Kowbojusłyszał ją jednak.- Już prawie jesteśmy na miejscu - odrzekł, nie odwracając głowy.- Jeszczetylko kawałek.I kontynuował marsz, nie pozwalając im odsapnąć, choć przez chwilę.Kiedyoddalił się tak, że jego grafitowa kurtka zlała się z tłem, znikając im z oczu,Rory i Lynn wymieniły bezradne spojrzenia.Nie pozostało im nic innego jak iśćdalej, podpierając się nawzajem.- Boli mnie głowa - poskarżyła się dziewczynka, zwisając ciężko na ramieniumatki.- Wiem, kochanie.Jeszcze tylko parę kroków i zaraz odpoczniemy.Rory nie odezwała się więcej, Lynn czuła jednak, że z każdą minutą córkęupuszczają siły.Ach, czemu nie posłuchała intuicji? Dlaczego zrezygnowała ze wspaniałych wakacjina Karaibach? Pędziłaby teraz pociągiem w stronę wybrzeża albo opalała się najachcie wśród wysp, podczas gdy Rory siedziałaby bezpiecznie w domu pod opiekąbabci, spędzając czas przy grach telewizyjnych lub oglądając tasiemcowe seriale.Albo paplałaby przez telefon z Jenny.Spóznione żale.W końcu Jess się zatrzymał.O kilkanaście kroków przed nimi zza splątanychkonarów wyłaniało się okryte czapką mgły strome zbocze, a właściwie skalnaściana, podobna do tej, która sprowadziła na nich te tarapaty.Wychylając się zza opasłego pnia potężnej sosny, kowboj bez słowa wskazał głowąw tamtym kierunku.Lynn ledwo żyła ze zmęczenia, gdyż cały czas podtrzymywałaRory, obawiając się, że jeśli dziewczynka upadnie, nie będzie mogła już się podnieść.Mimo skrajnego wyczerpania posłusznie rzuciła spojrzenie na klif i u jegopodstawy ujrzała owalną szczelinę na tyle szeroką, że z powodzeniem mógł przeznią wpełznąć do środka człowiek.- Tam odpoczniemy - wyjaśnił Jess, jakby czytając w jej myślach.Nic więcej nie było jej trzeba.Uskrzydlona ową nęcącą perspektywą pociągnęła zasobą Rory ku pieczarze, zapominając zupełnie o niedzwiedziach, nietoperzach czyinnych stworzeniach mogących czaić się w środku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •