[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tam jest jezioro - powiedziała.- Przyspieszmy trochę.Peter poczuł wiatr we włosach.Pod sobą miał silnego konia, obok Violet i nagle poczuł się wolny.od wszelkichciężarów codzienności, od odpowiedzialności za pacjentów, od obowiązków i powagi, z której nieraz podkpiwałysobie jego siostry.Przypomniała mu się Sandra Mason, którą kiedyś kochał, przynajmniej tak wtedy sądził.Rozstali się, gdy otrzymałapropozycję wyjazdu do Europy.Nie chciał 114KAREN ROSE SMITHprzeżywać powtórnie podobnego rozstania i zmagać się potem samotnie z bólem.Od kiedy spotkał Violet bał się, żesytuacja się powtórzy.Jednak Violet to nie Sandra, mimo że jej kariera i miejsce zamieszkania mogą stanowićprzeszkodę na ich wspólnej drodze.Teraz, gdy jechali w stronę jeziora, nie dostrzegał żadnych przeszkód.Otaczająca ich cisza i ciemność, rozpraszanatylko słabym światłem księżyca, tworzyła nastrój niepowtarzalnej intymności.Zbliżywszy się do jeziora, zwolnili tempo.Tafla wody błyszczała srebrzystym blaskiem, drzewa rzucały cienie, aksiężyc wyglądał wręcz magicznie.W powietrzu unosił się zapach liści, mchu i perfum Violet.- Chcesz zsiąść? - spytał Peter.- Jeśli to zrobimy, boję się, że czar pryśnie.Peter nie był romantykiem ani mistykiem.Ale w tym momencie dokładnie wiedział, co Violet ma na myśli.- Sprawdzmy, czy to jest możliwe - zasugerował.Zsiedli z koni i Peter zrobił to, o czym marzył całepopołudnie.Wziął Violet za rękę i zobaczywszy wąską ścieżkę, poprowadził ją na skraj jeziora.- Nie jest ci zimno? - spytał, obejmując ją.- Teraz już nie.- Podniosła na niego roziskrzone oczy.Nic na świecie nie powstrzymałoby go w tym momencie przed pocałowaniem jej.Wszystko w Violet Fortune byłoekscytujące i kuszące.Pasowała do jego ramion jakby były dla niej stworzone.Gdy wsunął palce w jej miękkiejedwabiste włosy i przycisnął ją do siebie poczuł, że ich ciała mają dziwną moc przyciągania.Nie opierała się.Objęła go za szyję i wyszeptała:- Co się stało, że zmieniłeś zdanie co do nas?- Bez przerwy próbowałem sobie to wyperswadować - powiedział.- Ale ile razy cię zobaczę.SERCE ZE ZAOTA115- To?- Chcę robić to.- Przycisnął wargi do jej ust.Zbyt wiele czasu upłynęło od kiedy się całowali ostatni raz.Za dużo było marzeń, za mało rzeczywistych przeżyć.Teraz całowali się, jakby poznawali się od nowa, z żarliwością i zapamiętaniem.- Wracajmy do ciebie - powiedział Peter schrypniętym głosem, gdy wreszcie oderwał od niej usta. - %7łeby zrobić kolację? - spytała żartobliwie.- Myślisz, że powinniśmy nasycić nasze ciała, zanim nasycimy nasze żądze? - odparł z lekkim rozbawieniem.- Czy to jest właśnie to, Peter? - Violet nagle spoważniała.- Pożądanie?- Więcej niż pożądanie - przyznał, ale na tym poprzestał.Tylko tyle mógł teraz powiedzieć.Skoro Violet i takwyjedzie, nie trzeba mówić nic więcej.Choć cały drżał na myśl o tym, co może się zdarzyć za chwilę, nie spieszył się z powrotem, nie popędzał konia i onateż nie.Oboje pragnęli delektować się każdą chwilą spędzoną razem, podziwiali tajemne piękno nocnego krajobrazu,rozświetlonego słabą poświatą księżyca.W niedługi czas potem wjechali do stajni i oporządzili konie, po czym udalisię do domu przy basenie.Violet poszła do łazienki, Peter umył się w kuchni.- Naleśniki, omlet czy jedno i drugie? - spytała, wróciwszy do kuchni.- Prawdę mówiąc, nic nie jadłem od śniadania - roześmiał się Peter.- Jedno i drugie.Przygotowywali posiłek razem i czuli się ze sobą dobrze, jakby robili to od zawsze.Dla Petera było to całkiem nowedoświadczenie.Istniało coś jeszcze, o czym musiał z nią porozmawiać, a co nie dawało mu spokoju od chwili, gdyzobaczył ją tego wieczoru z Celeste. 116KAREN ROSE SMITHZaczekał, aż usiedli przy stole.Kiedy już prawie skończyli, zauważył.- Celeste coraz bardziej się do ciebie przywiązuje.- I ja do niej - odparła z uśmiechem Violet.- Szczerze mówiąc, nie pomyślałem o tym, zanim cię poprosiłem, żebyś ją odwiedzała.- To znaczy, o czym nie pomyślałeś? - Violet odłożyła widelec.- Celeste w ciągu krótkiego życia straciła zbyt dużo bliskich osób.Kiedy wyjedziesz, straci i ciebie.Na chwilę zapanowało milczenie.- Uważasz, że powinnam przestać ją widywać?- spytała w końcu.- Nie, tego nie powiedziałem.Ona potrzebuje twego wsparcia.Chcę ci tylko uświadomić, że ona traktuje cię jakkogoś bliższego niż pielęgniarka czy terapeutka - wyjaśnił.- Uważa mnie za przyjaciółkę - zgodziła się Violet.Peter nie odpowiedział.Wstał od stołu i zebrał naczynia.Violet pochyliła się nad zlewem, wiedział, że jego słowazapadły w jej pamięć.- Masz w sobie dużo współczucia i czułości - ciągnął dalej Peter.- Pamiętaj, że uczucia Celeste są równie głębokie, ateraz szczególnie łatwo ją zranić.Violet podniosła na niego błękitne oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •