[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chryste! Co jeszcze?- Harris polecił mi przekazać ci jeszcze jedną wiadomość od Rabinowicha.- Mianowicie?- Podobno Rosjanie ryją w Jekaterynburgu aż się ziemia trzęsie, napływa też podtekstura z Wołgogradu.Jego zdaniem ktoś gwizdnął również parę setek kilogramówRDX należących do wojska.Skorpion gwałtownie zaczerpnął tchu.Dzień był słoneczny i rześki.W tafli jezioraodbijały się drzewa, a na wodach tryskającej na środku fontanny słońce tworzyło tęczę.To już nie była działalność terrorystyczna.To była globalna wojna.- To już koniec miłych wiadomości?- Nie.Rabinowich radzi ci, żebyś się spieszył. rozdział dwunastyWesterpark, Amsterdam, HolandiaZeedorf, detektyw z Amsterdamu, był wielkim mężczyzną z brzuchem.Spotkali się zeSkorpionem w kawiarni obok Dom, czternastowiecznej wieży kościelnej górującej nadmalowniczym centrum Utrechtu.Kawiarnia, przesączona zapachem piwa i papierosów,świeciła pustką.Usiedli przy stoliku w narożniku, w głębi sali, żeby mieć widok na drzwiwejściowe.- Nazywa się Abdelhakim Waddan, lat trzydzieści cztery.Mam jego adres, telefoni zdjęcia.- Zeedorf poklepał się po kieszeni zaskakująco kosztownej sportowej marynarki.- Tu jest również kopia jego identiteitsbewijs - dowodu osobistego - kopia przyznania muSOFI, identyfikatora podatkowego i rachunek za gaz i prąd z REMU.Ma żonę i dwoje dzieci,synków - jeden ma sześć, drugi trzy lata.Ukończył VMBO, technikum, osiągając przeciętnewyniki, następnie pracował jako mechanik samochodowy w salonie Peugeota w Hoograven.Stracił pracę cztery lata temu, nie do końca wiadomo dlaczego.O coś poszło, ale w takkrótkim czasie nie udało nam się ustalić, o co.Od paru lat, jak pan wie, pracuje jako stróżnocny w meczecie Masdżid al Islamia Ibrahim w Kanaleneiland.Dwa lata temu na podstawieustawy Wet wapens en munitie ubiegał się o licencję na broń myśliwską, ale dostał odmowę,trudno powiedzieć dlaczego, bo nigdy nie był aresztowany, ani nie miał żadnych przeprawz policją.Nie zalega z rachunkami, jest zamknięty w sobie, chociaż słyszano, jak wypowiadałsię wrogo o Izraelu i podważał prawdziwość Holokaustu, ale to rzecz nagminna wśródmuzułmanów.- Zeedorf wzruszył ramionami.- Tu, jak pan zamawiał, są jego danekontaktowe, zdjęcia jego, żony i dzieci.- Wyjął kopertę z kieszeni i pchnął przez stolik.- Co z jego słabostkami? Hazard? Narkotyki? Kobiety? Młodzi chłopcy?- Kobiety.Raz na parę tygodni zagląda do De Rode Brug, wie pan, do panienek nabarkach.Poza tym, nic.No i jeszcze codziennie, w drodze do roboty, przystaje w coffeeshopie na Beneluxlaan.- Haszysz?- Kawa i mały dymek.Nic więcej.Z gatunku spokojnych.Lubi czytać.- Co czyta?- Głównie islamską literaturę religijną.- Może pan podać jakieś tytuły?- Czy to ważne? Jak pan chce, mogę się dowiedzieć.Miałem niewiele czasu dodyspozycji - wysapał pokornie zakłopotany Zeedorf.- Miał w coffee shopie jakichś kolegów?- Nie, nikogo.Przyglądałem mu się, jak siedział sam przez prawie godzinę.Zapala,czyta te swoje książki o islamie; wypija kawę i wychodzi.To wszystko.- Da mi pan nazwę i adres lokalu?- Wszystko jest w kopercie.- O jakiej porze zwykle się pojawia?- Będzie tam za dwie godziny.Nie wiemy, jak sytuacja wygląda w piątki.Jego rozkładzajęć z powodu modłów może być inny.Coś jeszcze, meneer?- Dobrze się pan spisał, zważywszy na to, ile miał pan czasu.- Skorpion pchnął w jegostronę plik banknotów.Zeedorf zgarnął pieniądze i wsunął do kieszeni marynarki gestemniespodziewanie szybkim i zwinnym, jak na wielkiego grubasa.- Czy mogę panu czymś jeszcze służyć? - sapnął.- Tak.Chciałem pana prosić o zrobienie podobnego wywiadu na temat imamaz meczetu, w którym jest zatrudniony.Chciałbym, żeby pan zdobył, co się tylko da, do jutraw południe.I proszę zachowywać wobec obiektu jeszcze większy dystans, jak równieżz nikim nie rozmawiać.- Zostawił Holendra, który dopijając piwo, zamawiał właśnie ciastomigdałowe.Pózniej w barze hotelowym spotkał się z Aniką, dziewczyną do towarzystwaz Amsterdamu.Okazała się bardzo piękną blondynką, w krótkiej sukience, która przyciągałaukradkowe spojrzenia biznesmenów w barze, bez względu na to, w jakim byli towarzystwie.Ciemny, przytulny bar znajdował się w średniowiecznym, sklepionym lochu budynku, zaktórym rozpościerał się wielki, przystrzyżony ogród.Hotel był popularny wśród handlowców,którym zwracano koszta reprezentacyjne.Kiedy Skorpion skinął jej głową i ruszyła w stronęjego stolika, większość mężczyzn na sali zorientowała się, że jest luksusową prostytutką.Jaktylko usiadła, posypały się szepciki i obleśne spojrzenia.- Czy jestem podobna do zdjęcia na moim profilu? - spytała.Mówiła niezle poangielsku, choć z wyraznym cudzoziemskim akcentem.- Jesteś bardzo ładna i zwracasz powszechną uwagę - odparł, wskazując wzrokiembiznesmena przy barze, który nie mógł oderwać od niej oczu.Wzruszyła ramionami.- Przywykłam do tego.Przyjeżdżam z Amsterdamu.Osiemset euro za sześć godzin,tysiąc za całą noc.Idziemy do pokoju, czy wolisz się najpierw napić?- Porozmawiajmy.- Skinął na kelnerkę.- Poproszę jenever, zeer kou56, mocno schłodzony - zwróciła się do kelnerki.- To samo - rzucił.- W jakiej branży pracujesz? - spytała, gdy zostali sami.- Chcesz powiedzieć, że mężczyzni o tym najchętniej chcą rozmawiać? O swojejpracy?- Mężczyzni zwykle najchętniej mówią o sobie.Głównie o swoich interesach.Częstopróbują mi zaimponować swoim samochodem, domem, biorą mnie do drogich lokali.Po pewnym czasie zaczynają się zwierzać na temat pracy, żony, dzieci.Opowiadająo dzieciach, a potem chcą mnie zerżnąć.O mężczyznach mogłabym opowiadaćw nieskończoność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]