[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Joe uśmiechnął się pod nosem.Na to nigdy by nie wpadł.- To mój kryptonim, wybrałem taki, bo jestem półkrwiIndianinem.Caroline spojrzała na niego uważniej.- Ach tak? Pól-Indianinem.- dodała zamyślona.Więc stądta dzikość w jego oczach, stąd te wyraziste rysy twarzy, gęsteczarne włosy i oliwkowy odcień skóry, który wzięła zaopaleniznę.- Ale dodam na pociechę, że zawsze czułem siępełnokrwistym Indianinem i, jak sądzę, nic tego nie zmieni.Wprawdzie jego głos brzmiał całkiem zwyczajnie, ale czuła,że Joe bacznie ją obserwuje.- Zaraz, chwileczkę - powiedziała, patrząc mu wprost w oczy.- A ten niczym niezmącony błękit twoich oczu.Są przecieżniebieskie, a niebieski jest kolorem słabszym, recesywnym.41 Powinieneś mieć zatem ciemne oczy.Z tego, co wiem, nie byłoniebieskookich Indian.- Moi rodzice też byli mieszańcami.Jeśli faktycznie tak cię tointeresuje, już ci wszystko wyjaśniam: jestem w dwudziestupięciu procentach Komanczem i w dwudziestu pięciuprocentach Iova, a w połowie biały.No tak, to by wyjaśniało tajemniczą barwę jego oczu.Zsatysfakcją pokiwała głową.Niech sobie nie myśli, że uda musię w coś ją wpuścić albo że może wcisnąć jej jakiś kit.- Masz rodzeństwo? - spytała niespodziewanie.- Owszem, mam trzech braci i jedną siostrę,- I też mają niebieskie oczy i - zapytała z zainteresowaniem.- To moje przyrodnie rodzeństwo.Moja matka zmarła, kiedybyłem jeszcze dzieckiem.Druga żona mojego ojca jest biała iniebieskooka, więc wszyscy moi bracia mają niebieskie oczy.Ojciec zastanawiał się nawet, czy kiedykolwiek urodzi mu siędziecko, które będzie miało czarne oczy.Aż do chwili, kiedyurodziła się im dziewczynka.- Ale masz szczęście.Jestem jedynaczką, zawsze marzyłam osiostrzyczce czy braciszku.Czułam się bardzo samotna.Powiedz, fajnie jest mieć liczne rodzeństwo?Wbił wzrok w ziemię i zajęło mu dobrą chwilę, nim sięponownie odezwał.- Miałem szesnaście lat, kiedy tata ożenił się z Mary, więcsama rozumiesz, że trudno mi coś na ten temat powiedzieć.Niewychowywałem się z nimi.Byłem już na tyle duży, że raczejpomagałem się nimi zajmować.W sumie było naprawdę fajne.Nieraz zostawałem wieczorami z całą gromadką.Teraz są jużduzi i widujemy się niezbyt często, ale zawsze cieszę się na tospotkanie.Trudno jej było wyobrazić to sobie.Taki duży, surowy facetotoczony gromadką dzieci.Zauważyła, że kiedy mówił oswoim rodzeństwie, łagodniały mu rysy twarzy, stawał sięinnym człowiekiem.To nie ten sam Joe Mackenzie, którego42 znała z kontaktów służbowych, zauważyła zaskoczona.Zapragnęła nagle poznać bliżej to jego drugie oblicze, októrym do tej pory nie miała zielonego pojęcia, stać się częściątamtego świata, o którym tak pięknie mówił.Tak bardzochciała, by wytracał przy niej tę swoją żelazną stanowczość, byzapominał o tym, że życie jest twarde.Zapadła krótka cisza.Nawet sobie nie zdawała sprawy ztego, że jej policzki oblat lekki rumieniec.Joe podszedł do niej i spojrzał na nią tak jakoś inaczej, takciepło.- O czym myślisz, kochanie? - zapytał.Serce Caroline znowu zaczęło mocniej bić.Nie wiedziała,dlaczego jego bliskość wywoływała w niej taką huśtawkęemocji?- Nic nie wiem o mężczyznach - wyjąkała wreszcie.-I niewiem, jak się przy nich zachowywać, co ich intryguje, a cozraża.- Całkiem niezle sobie radzisz - wyszeptał.Ciekawe, co też miał na myśli? Była po prostu sobą, a do tejpory jakoś nie wprawiało to mężczyzn w zachwyt.- Nigdy wcześniej nie spotkałam nikogo, kogo chciałabymsobą zainteresować, więc czuję się cokolwiek niepewnie.Wiem, mamy tylko udawać, ale to wcale nie będzie takieproste, jak nam się zdawało, bo.- Bo co? - przysunął się bliżej, zaintrygowany.- Bo.wygląda na to, że mogłoby tak być naprawdę -powiedziała cicho.- Jak bardzo naprawdę?Nie bardzo wiedziała, co ma na to odpowiedzieć.- A skąd ja to mam wiedzieć? Wiem jedynie, że dziwnie sięjakoś gubię w twoim towarzystwie, że tracę pewność siebie -powiedziała szczerze.- Działasz na mnie tak jakoś.- niepotrafiła ująć tego w słowa.-I chciałabym, żeby z twojej stronyteż tak było.- Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.43 Dostrzegła w nich płomień, który przyprawił ją o gęsią skórkę.- Nie znam reguł takiej gry - ostatnie słowa niemal uwięzły jejw gardle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •