[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Och,zamierza poruszyć ten temat wprost.A ona chciała zacząćod ogólników, rzucić parę sugestii, prześliznąć się po wierzchu ipozwolić, żeby sam wyciągnął wnioski.Takie rzeczy powinno się ujawniać subtelnie.- Nie byłam dziewicą.Na litość boską, powiedziała to w końcu i to na głos.Deene potarłpodbródkiem jej prawą brew, potem lewą i objął ją trochę mocniej.- Byłaś.- Nieprawda.Oddałam cnotę.Lucas, czy ty mnie słuchasz?- Zawsze cię słucham.Nie oddałaś cnoty nikomu, została ci odebranasiłą przez podłego człowieka, który miał do tego takie samo prawo, jak dostrojenia się w klejnoty koronne.Jej mąż mówił cicho i z pasją, choć jego dłoń łagodnie gładziła ją powłosach.- Skąd wiedziałeś?To on wiedział? Wiedział to przez cały czas i nic nie mówił?- Z początku myślałem, że się denerwujesz jak każda panna młodaprzed pierwszym spotkaniem z mężem, ale potem zrozumiałem, że to nienerwy, tylko strach.Bałaś się mnie i tego, co mógłbym o tobie pomyśleć.Jakbym.Przetoczył się razem z nią, układając ją sobie na piersi i otaczającramionami.Spojrzała mu oczy w półmroku, panującym w sypialni.- Twój brat Bartholomew pierwszy dopadł tego idioty.Tamten był natyle głupi, że przechwalał się darem, jaki od ciebie dostał.Co więcej,przechwalał się, ile jego milczenie będzie kosztowało twoją rodzinę.Tendureń przechwalał się swoim sprytem, podłością, podstępnością icałkowitym brakiem honoru.i to przed twoim własnym bratem.- Bart nigdy mi nie mówił.Devlin nie zdradził się ani słowem.- Wydaje mi się, że nic o tym nie wiedział.Zanim dotarł na miejsce,Bart pobił tego podleca prawie na śmierć, a potem oddał gowerbownikom.Dowiedziałem się o tym przypadkiem, kiedy razem zlordem Bartem suszyliśmy butelczynę, i to niejedną, w noc przedprzerwaniem oblężenia Ciudad Rodrigo.Gorzko żałował krzywdy, jakasię stała, żałował też, że nie pomścił twojego honoru śmiercią.Wielurzeczy żałował, ale na pewno nie tego, że przeżyłaś i jeśli dobrze pójdzie,będziesz mogła wieść szczęśliwe życie.- Wiedziałeś o tym od zawsze i nie zdradziłeś się ani jednym słowem.- Wiedziałem o tym od zawsze i zachowałem się, jak przystoidżentelmenowi, w obliczu damy, której wyrządzono krzywdę.Ty też nicnie powiedziałaś, Evie, nawet swojemu mężowi.Nie oskarżał ją o grzechy, mówił o swoim smutku z powodu tego, cosię stało.Przytuliła się do niego, przycisnęła nos do jego gardła.Wypełniły ją ulga, smutek i dziwna radość.- Przez te wszystkie lata wydawało mi się, że jestem sama w obliczutego, co się stało, ale przez cały czas miałam w tobie przyjaciela, prawda?- Nie zawsze byłem twoim przyjacielem, Evie.Kiedy mężczyznę takpociąga kobieta, która tak wiele przecierpiała z rąk.Uciszyła go pocałunkiem - miękkim i życzliwym pocałunkiem jakimżona przywołuje do porządku męża, który się zagalopował, kiedypowinien jej wysłuchać.- Kocham cię, Lucas.Kocham cię za wiarę, jaką we mnie pokładasz,za twoją cierpliwość, za twój honor.i z wielu innych powodów.Kochamcię i mam do ciebie zaufanie.A poza tym, kocham cię.Westchnął z głębi serca.- Ale nie będziesz już startować w żadnych wyścigach, na dowód tychwszystkich cudownych uczuć, jakie do mnie żywisz?- Na pewno nie konno.Choć reszta tej nocy - i wielu innych nocy, w ciągu następnychdziesięcioleci - upłynęła jej na okazywaniu właśnie tych uczuć, na milionróżnych sposobów.Od autorkiHisriona wyścigów konnych w Anglii sięga co najmniej czasówwypraw krzyżowych, kiedy to rycerze powracający z wojny przywiezli zesobą szybkie, inteligentne, wytrzymałe pustynne wierzchowce i zaczęli jekrzyżować z miejscowymi końmi.Ostatni protoplasta rodu pełnej krwiangielskiej urodził się w 1724 r, a na początku XIX wieku księga stadnafolblutów zawierała już pełną genealogię wszystkich koni wystawianychoficjalnie w angielskich wyścigach, wywodzącą się od trzech ogierów -protoplastów rodu.W latach pięćdziesiątych XVIII wieku powstał angielski Jockey Clubjako elitarna organizacja zajmująca się wyścigami konnymi.W ramach swojej misji klub wprowadził regulamin wyścigów, którywkrótce przyjęły wszystkie większe tory.Wprawdzie kobiety niestartowały w oficjalnych wyścigach klubowych, ale miały swojekonkursy Lady's Cup, organizowane podczas nieformalnych wyścigów.W niektórych występowały jako właścicielki wierzchowców, w innychsame ich dosiadały.Podczas takich konkursów nieraz zdarzało się, żezawodowi dżokeje ścigali się z damami z towarzystwa.Do dziś, nawet w zmaganiach olimpijskich, kobiety startują na równi zmężczyznami we wszystkich konkurencjach jezdzieckich i często z nimiwygrywają.Mam dług wdzięczności wobec Emery Lee, autorki powieści TheHighest Stakes i Fortune's Son za informacje o historii wyścigówkonnych w Anglii.Choć jej powieści opowiadają o fikcyjnychwydarzeniach, zawarła w nich mnóstwo cennych szczegółów,fascynujących dla prawdziwych miłośników tego królewskiego sportu.PodziękowaniaNie zamierzałam zaczynać kariery pisarskiej od cyklu ośmiu książek,ale oto jesteśmy przy końcu kolejnej opowieści o rodzinie Windhamów, apraca nad następną historią już się zaczęła.Nie sposób wymienićwszystkich, którzy przyczynili się do sukcesu tego przedsięwzięcia i służylimi przy nim pomocą.Może jednak mimo wszystko spróbuję, bopodziękowania to jedna z najmilszych rzeczy związanych z wydawaniemksiążek.Wielkie dzięki:Dla mojej redaktorki, Deb Werksman, która wie, jak doszlifować to,co jest dobre i potrafi odesłać mi z powrotem to, w co należy włożyćjeszcze więcej pracy.Dla mojej redaktorki technicznej, Skye, która ma talent dowyszukiwania omyłek, które wszyscy inni przepuścili, i robi to wwyjątkowo miły sposób.Dla Susie, przemiłej bogini kalendarza, wykonującej niezhczoneprace, których nikt nie opiewa wierszem ani prozą.Dla Cat, uczestniczącej w pisaniu wszystkich moich książek, dziękiktórej nie opuszcza nas dobry nastrój, a i praca produkcyjna posuwa sięgładko.Dla Danielle, która dba o zachowanie standardów i wierzy w książki iautorów, którzy mieli to szczęście, że została ich wydawcą.Dla Gail, mojej korektorki, która przed zaśnięciem modli się doNajwyższego, żeby Grace Burrowes przestała w końcu nadużywać zwrotu ani też nie".Dla reszty zespołu z marketingu, składu, księgowości i wszystkichinnych działów.Nigdy w życiu nie spotkałam milszej, pracowitszej ibardziej profesjonalnej ekipy.Dla moich agentów, Steve'a i Kevana, którzy zawsze podnosząsłuchawkę, choć wiedzą, że będę ich wypytywać o różne dziwne rzeczy.I jeszcze dla mojego wydawcy, Dominąue Raccah
[ Pobierz całość w formacie PDF ]