[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pottle zadzwonił z informacją, że został zaproszony do telewizyjnej pogadanki ichciałby ustalić, co może, a czego nie może powiedzieć. A co, frajer myśli, że coś wie? spytał z niedowierzaniem Dalziel. To dlaczegonam nic nie powiedział?Pascoe opuścił dłoń, do tej pory mocno zaciśniętą na mikrofonie słuchawkitelefonicznej, i powiedział: Pan Dalziel powiedział, że z pełnym przekonaniem zdaje się na pańską zawodowądyskrecję, panie doktorze. To bardzo miło z jego strony.A tak a propos.Gazety niczego nie pokręciły?Naprawdę podejrzewacie, że Dusiciel zabił tego Wildgoose a, żeby zatuszować swojeostatnie morderstwo? Mniej więcej.Jak to się ma do tego profilu, który pan opracował? Pasuje idealnie.Dusiciel z łatwością usprawiedliwia sam przed sobą zabijaniedziewczyn.Zdołał sobie wytłumaczyć nawet jednorazowe morderstwo w obronie własnej.3 Tłumaczenie cytatu za Biblią Tysiąclecia (przyp.tłum.).Ale drugie takie zabójstwo otwiera perspektywę trzeciego, czwartego i dalszych; taki ciągmoże być właściwie nieskończony.Jeśli mam rację, twierdząc, że nie jest całkiempozbawiony sumienia, musi to być dla niego bardzo stresująca sytuacja. Co powiedział? spytał Dalziel, gdy Pascoe odłożył słuchawkę. %7łe Dusicielowi jest prawdopodobnie żal, że zabił Wildgoosea. Jeeezu.O dziesiątej zadzwonił telefon.Wield odebrał.Tego dnia był wyjątkowo blady, a oczy bardziej niż zwykle niknęłymu w przepastnych, sinych wąwozach. Do pana powiedział, podając słuchawkę Pascoe. Wojskowy Wydział NauczaniaDzieci i Młodzieży. Pewnie chcą, żebyś im zwrócił dyplom mruknął Dalziel. Kupiony.Dzwoniła kobieta, przyjazna i skruszona.Przedstawiła się jako kapitan Casey. Przepraszam, że dopiero teraz oddzwaniamy, ale jak to zwykle bywa w urzędachpaństwowych, od pory obiadowej w piątek przez cały weekend trudno znalezć kogoś, ktoumiałby dodać dwa do dwóch inaczej niż na palcach.W policji pewnie jest tak samo. Identycznie.Co pani dla mnie ma? Wszystko.W każdym razie wszystko, o co pan prosił.Zgadza się, jakiś PeterDinwoodie wchodził w skład grona pedagogicznego Devon School.Odszedł z pracy poletnim semestrze w 1973 roku.Od tamtej pory nie zatrudnił się w żadnej innej z naszychszkół.Wygląda zresztą na to, że w ogóle nie pracuje w sektorze publicznym, w każdym razienie w swojej branży.Specjalnie sprawdziłam w ministerstwie, pomyślałam, że to się możepanu przydać. To bardzo uprzejme z pani strony. To premia za to, że musiał pan czekać.Pytał pan również, czy jego żona pracowaław tej samej szkole, panie Pascoe, i odpowiedz brzmi: nie.Według naszych informacji panDinwoodie był kawalerem, kiedy dla nas pracował. Kawalerem? To znaczy, nie miał żony? spytał (niezbyt mądrze) Pascoe. To zwykle mam na myśli, kiedy nazywam kogoś kawalerem. Ale jest pani pewna? Nasze akta są pewne. Bardzo pani dziękuję, pani kapitan. Proszę się jeszcze nie rozłączać.Chciał pan także wiedzieć czy niejaki MarkWildgoose pracował w przeszłości jako nauczyciel w Niemczech.Odpowiedz brzmi: nie.Absolutnie nie.Nawiasem mówiąc, to nazwisko wpadło mi dziś w oko, kiedy przeglądałamgazety.Jakiś Mark Wildgoose został zamordowany.Czy jest jakiś związek. Dziękuję, pani kapitan powtórzył stanowczo Pascoe. Bardzo dziękuję. Nie ma za co.Polecam się na przyszłość, byle przed obiadem w piątek.Na razie! Co to miało być? spytał Dalziel, który śledził przebieg rozmowy i obserwowałreakcje Pascoe. Dalsze tajemnice.Pascoe streścił rozmowę podinspektorowi. No dobrze, rozumiem.To znaczy, że ożenił się pózniej, po powrocie do WielkiejBrytanii.Coś z tego wynika? Mieli córkę.Zginęła na początku tego roku w wypadku samochodowym.Miałasiedemnaście lat.Pascoe patrzył, jak Dalziel rachuje na palcach. Wiem, co kombinujesz.Ożenił się z wdową.Co z tego? Ten starszy pan, Agar, powiedział coś, co od razu zwróciło moją uwagę, ale wtedynie rozumiałem dlaczego.Jeśli pan powoli, pogadam z nim jeszcze. Jedz, to i tak będzie lepsze niż jak się tu tak kręcisz i mówisz zagadkami.Ale kiedyspłynie na ciebie objawienie, chcę wiedzieć pierwszy.Piękna pogoda jakby specjalnie zamówiona na czas jarmarku już w niedzielęzaczynała się psuć, a w poniedziałek skończyła się definitywnie.Było jeszcze ciepło, ale nawschodnim niebie potężny wał sinofioletowych chmur przesłonił niebo, gdy Pascoeprzejeżdżał nieśpiesznie wzdłuż pustego już Charter Park.Odległa jeszcze burza zapędziła w głąb lądu mewy, które chciwie kołowały nadgłowami sprzątaczy.Paru policjantów również kręciło się po okolicy, żeby przechwycićewentualne cenne znaleziska, ale w tej konfrontacji Pascoe raczej stawiałby na mewy.Jadąc do Shafton, kierował się wprost w paszczę burzy i zanim dotarł do CentrumOgrodniczego Linden, niebo wyraznie pociemniało.Miał wprawdzie domowy adres Agara,ale szybko przekonał się, że instynkt go nie zawiódł: na środku różanego ogrodu dostrzegłsamotną postać uzbrojoną w motykę i zajętą naprawianiem zniszczeń po przejściu policyjnejtyraliery.Na odgłos kroków Pascoe mężczyzna podniósł wzrok, ale nie przerwał pracy. Niektórzy wasi chłopcy mają ogromne stopy powiedział, obcasem wbijającpoluzowany korzeń w ziemię. Musieli dokładnie przeszukać ogród. To widać. Zanosi się na deszcz zauważył Pascoe, podchodząc do Agara. Przydałby się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]