[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słabośćnaszy ch wrogów jest naszą siłą.Uczy ń swego wroga odważny m, mądry m i silny m, żeby ś niewsty dził się, jeśli zostaniesz pokonany.Cait wy czuwała Louinę obok siebie, jak własny cień.Część siebie, którą mogła dostrzec ty lko w odpowiednio padający m świetle.Louina szeptała jej do ucha, ale ty m razem Cait nie rozumiała słów.A mimo to towarzy szy łojej uczucie trawiącego wszy stko strachu, który nie opuszczał jej bez względu na to, jak bardzostarała się go odegnać.Westchnęła, zanim ponownie spróbowała przekonać grupę. Powinniśmy wy jechać.Wszy scy troje zaprotestowali. Dopiero co rozstawiliśmy sprzęt. Co? Teraz? By liśmy tu cały dzień! Naprawdę, Cait? Co ty sobie my ślisz?Mówili wszy scy naraz, ale każdy głos by ł tak wy razny jak Louiny. Nie powinno nas tu by ć  upierała się Cait. Ta ziemia mówi mi, że powinniśmy stądodejść.Pieprzy ć sprzęt, jest ubezpieczony. Nie!  zaprotestował stanowczo Brandon.Wtedy zrozumiała, dlaczego by li tacy uparci, mimo że Brandon przez całe ży cie powtarzał, żejeśli natkniesz się na wrogie nawiedzenie, to rezy gnujesz z tego miejsca.Ponieważ nic nie jestwarte ry zy ka opętania.Ty lko jedno mogło sprawić, by Brandon i Jamie zapomnieli o własny ch przekonaniach.Chciwość. Nie przy jechaliście tu z powodu duchów.Ty lko z powodu skarbu.Jamie i Brandon wy mienili nerwowe spojrzenia. Ona jest medium  przy pomniała im Anne.Brandon zaklął. Kto ci powiedział o skarbie? Louina  odpowiedziała Cait. Czy może powiedzieć ci, gdzie on jest?  zapy tał z nadzieją Jamie.Cait odwróciła się do niego. To naprawdę wszy stko, co was interesuje? Cóż& nie wszy stko.Jesteśmy tutaj z powodu nauki.Naturalna ciekawość.Ale stawmytemu czoło, sprzęt nie jest tani i trochę zwrotu kosztów nie by łoby takie złe.Dobór jego słów ty lko pogłębił jej obawy. Naprawdę nie wy czuwacie tutaj zła?  Wskazała w stronę cmentarza, pierwszegomiejsca, w który m rozstawili sprzęt, czy li tam, gdzie zaczęły nawiedzać ją złe przeczucia. Jesttak gęste, że mogę wy czuć jego zapach. Ja czuję zapach wilgoci. Jamie uniósł rękę. Zaloguj mnie do igrzy sk śmierci  powiedział. Iry tujesz mnie  zawtórował mu Brandon. Słuchaj, to ty lko jedna noc.Ja i Jamiezamierzamy trochę się zmoczy ć i spróbować znalezć miejsce do kopania.Jak on mógł tak kpić sobie z tego, co planowali? Zamierzacie rozkopać grób?Zamarli. Co?  zapy tał Brandon.Cait skinęła głową. Skarb jest zakopany razem z mężem Louiny, Williamem, który by ł jedny m z wodzówplemienia Krik w czasie Wojny Czerwonego Kija.Jamie zmruży ł oczy, przy glądając się jej podejrzliwie. Skąd to wszy stko wiesz? Mówiłam wam.Louina.Cały czas mówi do mnie. A ja wy daję pieniądze na Google. Brandon parsknął. Prawdopodobnie wiesz, gdzieznajdują się pieniądze, i próbujesz nas od nich odstraszy ć.Nie ma sprawy, siostro.Chcę swojądziałkę.Zmiejąc się, Jamie klepnął go w plecy, a potem podszedł do lodówki, żeby wziąć sobie piwo.Anne podeszła bliżej do przy jaciółki. Mówisz to wszy stko poważnie?Cait przy taknęła. Chciałaby m, żeby mi uwierzy li.Nie powinno nas tu by ć.Ta ziemia jest przesiąkniętawrogością.To jest jak rzeka pły nąca pod powierzchnią ziemi.I po ty ch słowach straciła poparcie Anne. Ziemia nie może by ć zła czy przeklęta.Wiesz o ty m  oznajmiła i odeszła do mężczy zn.Cait wiedziała lepiej.Sama by ła w połowie Krik i wy rosła na wierze swojej matki, że jeśli ktośnienawidzi wy starczająco mocno, to może przenieść tę nienawiść na przedmioty lub ziemię, któreby ły jak gąbki i mogły nosić w sobie tę nienawiść przez całe pokolenia.Louina by ła tam.I by ła zła.A przede wszy stkim by ła mściwa.I nadchodziła po nas&* * *Cait czuła się jak trędowata, gdy siedziała sama przy ognisku, jedząc proteinowego batona.Pozostali wy ruszy li do lasu, próbując przy wołać istotę, o której wiedziała, że jest z nią.  Louina?  zawołał Jamie głębokim głosem rezonujący m wśród drzew. Jeśli mniesły szy sz, daj mi znak.Choć by ło to zwy czajne wy rażenie, z jakiegoś powodu tego wieczoru zaniepokoiło ją.Przedrzezniała go cicho, zsuwając niżej opakowanie batona.Nagle rozległ się krzy k.Cait zerwała się na nogi i nasłuchiwała uważnie.Co to by ło i gdzie by li jej przy jaciele? Sercedudniło jej w uszach. Brandon!  zawołała Anne, a jej głos odbił się echem wśród drzew.Cait pobiegła w ich stronę najszy bciej, jak mogła.Po chwili znalazła ich.Brandon leżał na plecach z ramieniem przebity m gałęzią. Powiedział, że chce działkę&Dziewczy na rozejrzała się szy bko, próbując zlokalizować głos, który przemawiał głośnoi wy raznie. Sły szeliście to?  zapy tała pozostały ch. Wszy stko, co sły szę, to Brandona skamlącego jak suka.Wy ciągnij ją wreszcie, koleś.Dodiabła.Zachowuj się, bo kupię ci stanik. Pieprz się!  warknął do Jamiego. Pozwól, że dzgnę cię paty kiem i zobaczy my, jakbędziesz się czuł.Sam jesteś suką.Dupek! Chłopaki!  Cait weszła między nich. Co się stało? Nie wiem. Brandon sy knął, gdy Anne próbowała obejrzeć ranę. Szedłem, kierującsię termiczny m skanerem, gdy nagle potknąłem się i wpadłem na drzewo.Następną rzeczą, jakąpamiętam, jest& to!  Uniósł ramię, żeby jej pokazać.Przestraszona Cait odwróciła wzrok od przerażającej rany. Powinniśmy zawiezć go do szpitala. Nie w twoim ży ciu  warknął Brandon. Nic mi nie będzie. Wy ciągnę to.Nie jesteś suką.Jesteś szalony.Popatrz na tę ranę.Nie lubię zgadzać się z Cait,bo wątpię, czy gdzieś tu w pobliżu jest szpital, ale potrzebujesz pomocy. To powierzchowna rana.Cait pokręciła głową. Anne, nigdy nie powinnaś pozwalać mu oglądać Monty Pythona. Nigdy nie powinnam pozwalać mu chodzić samodzielnie do łazienki  warknęła na niegoAnne. Mają rację.Powinien obejrzeć cię lekarz.Mogłeś zarazić się wścieklizną albo czy mś.Tak, bo wściekłe drzewa są olbrzymim problemem tutaj w Alabamie.Cait ledwie powstrzy małasię od parsknięcia śmiechem.Anne nienawidziła, gdy ktoś się z niej śmiał. Nie odjadę stąd, póki nie znajdę tego skarbu! Chciwość, py cha i głupota.Trzy najgorsze cechy, jakie człowiek mógł posiąść.Nagle wokół nich zerwał się wiatr.Ty m razem nie by ła jedy ną, która usły szała niesiony nimśmiech. Co to by ło?  zapy tał Jamie. Louina. Możesz skończy ć z ty m gównem?  wy cedził Brandon przez zaciśnięte zęby. Naprawdędziałasz mi na nerwy.A oni jej.W porządku.Co jej tam.Nie zamierzała dłużej dy skutować.To by ło ich ży cie.Jego rana.Kimona by ła, żeby zapewniać mu bezpieczeństwo, skoro sam najwy razniej nie by ł ty mzainteresowany ?Jamie westchnął, ujmując się pod boki. Jak sądzicie, jakie są szanse, zakładając, że Cait ma rację, że mąż Louiny ma złoto w swoimgrobie, którego nie ma na cmentarzu? Czy większość rdzenny ch Amery kanów w tej okolicynawróciła się na bapty zm?Cait potrząsnęła głową. Jego tam nie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •