[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem posmarował nimi rożek pewnego obrazu i zostawił nanoc.Rano okazało się, że to, co wiązało farbę z podłożem, kompletnie zniknęło.- Boże drogi!- Dlatego wolę ślinę niż jakieś jej podróbki.Postawisz wodę? Zjemy lunch wkuchni.- Zdaję sobie sprawę, że okropną rzeczą byłoby jeść czy pić w pracowni.Ran zmarszczył brwi.- Nie.Nie w tym rzecz.Chodzi o to, że z kuchni jest ładniejszy widok.- Pochwili jednak zlitował się nad nią.- Ale masz rację, nie powinno się wnosić jedzenia ipicia do pracowni.Ellie z westchnieniem nalała wody do czajnika.Konserwowanie obrazów byłonajwyrazniej mrówczą, czasochłonną pracą.Prawda wygląda tak - pomyślała - żenawet po paru latach pracy u tego człowieka prawdopodobnie nie będę miała pojęcia,jak się zabrać do malowideł.Muszę więc zadawać mu podchwytliwe pytania.- A zatem - zagadnęła, kiedy siedzieli już na stołkach przy kontuarze, a jedzeniei picie znajdowało się daleko od rozłożonej roboty - kiedy zacznę zdobywać konkretnedoświadczenie?- Nigdy.To jest praca wysoce wyspecjalizowana.Nie dopuszcza się do niejamatorów.- Więc dlaczego mnie zatrudniłeś? Skoro nie możesz mnie dopuścić - zapytała iugryzła swoją bułkę z szynką i sałatą, powodując, że kawałek pomidora upadł napodłogę.- 168 -SR Ran wzruszył ramionami.- Widziałaś przecież bałagan w suterenie.Zamierzam przerobić ją na ciemnię.Ellie, zastanawiając się, jak wydusić z niego potrzebne informacje,równocześnie szczerze podziwiała jego umiejętność jedzenia kanapki z jajkiem imajonezem bez brudzenia wokół.- Skoro wysprzątałam już suterenę, a ty zatrudniłeś mnie na dwa tygodnie, czynie moglibyśmy wziąć się za obrazy?Ran popatrzył na nią nieufnie.- Przy tej pracy zalecana jest wielka ostrożność.Bez odpowiednich kwalifikacjinie wolno zbliżać się do obrazów.- Jednak zdobycie tych kwalifikacji może wymagać mnóstwa czasu i pieniędzy- zauważyła Ellie, najuprzejmiej, jak potrafiła.Ran znów zmarszczył brwi.- Jeżeli nie masz czasu na naukę, konserwacja obrazów nie jest dla ciebie.Widziałaś, jak operuję wacikiem.Otóż takimi wacikami będę traktował cały obraz.Kilkakrotnie, kilkoma różnymi substancjami chemicznymi.To nie jest robota, przyktórej można się spieszyć.- Rzeczywiście, rozumiem.Ja zwykle jestem uważna i cierpliwa.Tylko.- Tylko co?Strasznie ją korciło, żeby powiedzieć mu prawdę.Bo przecież to bardzoułatwiłoby jej życie.Czy obiecała Grace, że nic mu nie powie? Raczej nie.RandolphFrazier przecież nie wygada się przed nikim, kogo Grace zna.A także nie zrobi tego,czego Grace się boi: nie zakabluje jej do National Trust.No więc - pomyślała Ellie -wiem, że obiecałam, jednak mogę sobie pozwolić na niedotrzymanie obietnicy.- Mmm? - ponaglił ją Randolph z pełnymi ustami.- Tylko że skończenie kursów wymaga czasu.A ja przecież jestem w ciąży.Muszę jakoś poukładać sobie życie.Popatrzył na nią sceptycznie, bynajmniej nieprzekonany.- Rozumiem.Tylko widzisz, to nie jest zajęcie, które można podjąć tak sobie,dla kaprysu.- 169 -SR - Zdaję sobie sprawę, że to tak wygląda.Ale naprawdę, zapewniam cię, że niechodzi o kaprys.- Nie?- Nie.Ja na przykład bardzo chciałabym się dowiedzieć, jak należy postępowaćz malowidłami na drewnie.- Już teraz?- Tak.Tak dla przykładu.Ran westchnął znękany.- Dobrze - zgodził się.- Po lunchu, jak umyjesz ręce, pokażę ci jeszcze paręrzeczy.Ale musisz obiecać, że w pracowni nie będziesz niczego dotykała.Absolutnieniczego! W przeciwnym razie wyrzucę cię i poinformuję wszystkich konserwatorów wcałym kraju, że mają cię nie przyjmować.- Byłoby to z twojej strony bardzo niemiłe.I w dodatku po tym, jakwysprzątałam ci suterenę.Ellie usiłowała uśmiechnąć się ujmująco.- Nikt mi nie płaci za to, żebym był miły.Ellie przemilczała tę uwagę.Zajęła się jedzeniem.Kiedy oboje skończyliposiłek, Ran wstał i podszedł do drzwi.- Dobrze, chodz do pracowni.Niczego nie dotykaj, a ja zademonstruję ci kilkatechnik.A jeżeli już o tym mowa, to dlaczego tak bardzo interesują cię malowidła nadrewnie? Masz takie malowidło i chcesz je sama odrestaurować? Uprzedzam cię, tonie jest praca dla amatora.Chyba że chodzi o jakiś chłam kupiony na bazarze - dodał.A wtedy Ellie, zmęczonej sprzątaniem i zdenerwowanej, wyrwały się słowa:- Nie kupiłam ich na żadnym bazarze!- Ach, więc jest więcej niż jedno? - zapytał, gdy byli już w pracowni.- Zatemkupiłaś je w sklepie ze starzyzną.A może zostawiła ci je jakaś kochana stara ciotka?- Nie! Tak naprawdę to wcale nie należą do mnie.Ran zmarszczył brwi.- Czy są interesujące? Usiądz.Tam, z boku.Usadził Ellie na oryginalnym, ale niezbyt wygodnym krześle przy oknie, zaktórym rozciągał się fantastyczny widok na wzgórza i łąki.Ellie ponuro zapatrzyła sięw szybę, zastanawiając się, czy to hormony powodują u niej taką irytację, czy- 170 -SR powoduje ją rozmowa z Ranem.I doszła do wniosku, że i hormony, i Ran mają w jejzdenerwowaniu swój udział.- Opowiedz mi o tych obrazach.Najprawdopodobniej to chłam, niewartkonserwacji.Ellie westchnęła.- Sądzę, że ich właścicielka pragnie, żeby było tak, jak mówisz.Sęk w tym, żepotrzebne jej są pieniądze.- Co te malowidła przedstawiają?Ellie zmarszczyła brwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •