[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętał, że świętykapłan długo mu się przypatrywał, a potem powiedział:  Byd zdolnym to wielki darnieba.Mnie go zawsze brakowało.Twój ksiądz dyrektor wie o tym doskonale.Podziękuj,więc Bogu, że dał ci bystry umysł, ale strzeż się pychy.Kiedy zaś proboszcz z Ars dowiedział się, że Raymond jest synem ubogichrodziców, wziął na siebie koszta jego studiów seminaryjnych.Ksiądz Raymond był jużkapłanem dobrych kilka lat, lecz mimo zdolności, pozostawał proboszczem w Savigneux,w tej byle, jakiej dziurze.Od dłuższego czasu ten dumny ksiądz narzekał na swój los i z zle ukrywanązazdrością zaczął kierowad swój wzrok na Ars, które stało się najbardziej uczęszczanymwe Francji miejscem pielgrzymkowym.Każdego, bowiem dnia przybywały tu licznegromady pielgrzymów, wśród których można było dostane osobistości: artystów,naukowców, wielkich pisarzy, dziennikarzy, a nawet biskupów i arystokratów.Gdy proboszcz z Savigneux ujrzał księdza Vianneya łożu śmierci, zaczął żywid myśl,iż może zostanie jego następcą.I na pewno potrafi lepiej niż ten biedny proboszczprzyciągnąd te szeregi pielgrzymów do swojej parafii.Postawionego na świeczniku, nieomieszkają go wkrótce zauważyd i z całą pewnością jemu to, w proboszcza dziurze,powierzą wysokie stanowisko wielkich kościołów w Belley czy nawet w Lyonit.KsiądzVianney znowu spędza całe dnie w konfesjonale i wkrótce ponownie znajdzie się u kresusił i też znowu padnie, a wtedy.130 Ksiądz Raymond zapalił lampę, bo zaczął zapadad zmrok.Po chwili posłyszał naschodach ciężkie kroki proboszcza z Ars.Od paru tygodni ksiądz Rajmund zauważył uswego konfratra dziwną zmianę, a w ciągu ostatnich dni jakiś dziwny niepokój.Wszedłszy do pokoju, ksiądz Vianney usiadł naprzeciw księdza Raymonda i podłuższej chwili milczenia powiedział:  Chcę odejśd z Ars. Chce ksiądz odejśd? zawołał młody proboszcz a z czasem oczy mu jakoś dziwnie pojaśniały. Tak jest.Napisałem prośbę do biskupa w Montmerle.Będę tam tylko na świętą, a poza tym znajdę tam upragnioną radośd, żebyopłakiwad moje biedne życie i przygotował się na śmierd, Czy będzie ksiądz taki dobry izaniesie moją prośbę do księdza biskupa, a następnie jego odpowiedz przęśle doDardilly?  Do Dardilly?  Tak jest, do domu mego brata.Wybieram się tam jeszczedzisiaj w nocy. Dzisiaj w nocy?  powtórzył ksiądz Raymond ze zle maskowanymzadowoleniem. Tak.Już wszystko przygotowałem.Mój brat także wie o moimprzybyciu. Czy mówił już ksiądz komuś o swoim zamiarze?  Z nikim, z wyjątkiemwychowawczyo z Domu Opatrzności.Nie miałem serca, by odejśd bez pożegnania się ztymi dobrymi duszami. W Domu Opatrzności są trzy kobiety  rzekł ksiądz, marszcząc brwi. Czyzachowają one milczenie?  Ufam, że tak  westchnął ksiądz Vianney. Skoroparafianie powezmą chodby najmniejsze podejrzenie, co do projektu księdza, na pewnowszelkimi możliwymi sposobami nie dopuszczą do tego.Pójdę nieco się wywiedzied.Po dłuższej chwili ksiądz Raymond wrócił i rzekł tonem pełnym niezadowolenia: Widziałem kilku mężczyzn i młodych chłopców, którzy kręcą się wokół plebanii.To mi sięnie podoba. To tylko przypadek.Idę jeszcze trochę się zdrzemnąd.Gdy będęwychodził, proszę sobie nie przeszkadzad.Na wieży kościelnej wybiła pierwsza po północy, gdy Bernaś Matin, którystróżował za węgłem domu, zobaczył, że otwierają się drzwi plebanii, wychodzące naogród.Jakaś ciemna postad przesunęła się wzdłuż parkanu i wyszła przez furtkę.Był toproboszcz z Ars, który z brewiarzem pod pachą jak złodziej uciekał ze swego domu.Nachwilę przystanął, aby się rozejrzed w sytuacji, a następnie kryjąc się w cieniu murucmentarnego skręcił szybko w ulicę. Księże proboszczu  zawołał chłopak, podbiegając  gdzie to się ksiądzwybiera o tak póznej porze?  Takie dzieci, jak ty, powinny byd o tej porze w łóżku.Cotak pózno robisz na ulicy?  Chciałem, żeby mi ksiądz poświęcił różaniec  wy jąkałchłopiec. Ten oto. To o północy z tym przychodzisz? Będziesz miał czas jutro. Na pewno chce ksiądz iśd do kościoła? Niech mi ksiądz pozwoli nieśd brewiarz.Ale ksiądz Vianney jeszcze mocniej przycisnął księgę pod pachą. Nie zatrzymuj mniedłużej.Nie mam czasu.Po tych słowach oddalił się, jak tylko mógł najszybciej.Chłopiecpobiegł do wartownika, który miał czatowad przy murze cmentarnym.131  Poszedł  krzyczał zdyszany. I nie zatrzymałeś go?  zapytał Antek Cinier,który drzemał oparty o mur. Bałem się, żeby nie oberwad. To nic.I tak godogonimy.I obaj chłopcy biegiem puścili się w pogoo za księdzem.Chmury jednakprzesłoniły księżyc.Poza tym zbieg najprawdopodobniej musiał się gdzieś przyczaid. Chodzmy dad znad nauczycielowi  zadecydował Cinier.Na nieszczęście,bowiem zapomniano go powiadomid o zamiarze proboszcza.Dlatego teraz trzeba byłostracid sporo czasu, zanim otworzył drzwi. Podejrzewałem to  rzekł Jan Pertinand,który natychmiast rzucił się w pogoo za zbiegiem. Ja go sprowadzę z powrotem krzyczał, biegnąc ulicą.Tymczasem ksiądz Vianney minął już Fontblin i, aby zmylid ewentualny pościg,zamiast iśd drogą w kierunku Villefranche, puścił się ścieżkami na przełaj przez pola.Wkrótce jednak, w ciemności, zabłądził.Dopiero po przeszło godzinie nauczycieldostrzegł go na czyimś świeżym ściernisku. Księże proboszczu  zawołał zdyszany,  dlaczego ksiądz nas opuszcza? Janku  odrzekł kapłan, biorąc swego dawnego ucznia pod ramię  proszę cię, niezatrzymuj mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •