[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeżeli stracimy kontakt z fabryką, tym bardziej nieruszymy z miejsca.- Nie przeczę, że bandyci operujący na autostradzie mieliwspólnika w Nadarzynie.Ale ten człowiek przywarował i możesiedzieć cicho jeszcze przez rok lub dłużej.Trzymaniewywiadowców w Zakładach mija się z celem.On na pewnodoskonale się orientuje, że dyskretnie obserwujemypracowników fabryki.Jestem za tym, aby naszychwywiadowców wycofać, i to w taki sposób, żeby cała załogadowiedziała się, jaką oni rolę spełniali w Nadarzynie.Takżetrzeba rozgłosić, że prokuratura umorzyła śledztwo.Niechtemu człowiekowi zdaje się, że mu nic już nie grozi.Myprzecież nie powiesimy sprawy na kołku, tylko będziemy doniej często wracać.A plotki z Nadarzyna można zbierać w innysposób.Choćby przy pomocy tamtejszej milicji.Zresztą -pułkownik uśmiechnął się znacząco - ty masz tam swojąprywatną informatorkę.Chyba jej nie zwolnisz? Od dawna niesłyszałem o twoich nowych flamach.Podobno nawet w kasyniebywasz rzadko i zawsze sam.Niektórzy aż się temu dziwią.Ukłucie było celne.Janusz nieco się zmieszał. - Naturalnie, że podtrzymuję tę znajomość, aby wiedzieć, cosię dzieje w Nadarzynie.Ale robię to tylko dla dobra śledztwa.Tym bardziej teraz nie zrezygnuję, skoro chcesz stamtąd zabraćnaszych ludzi.- No, jeśli chodzi ci tylko o informację, to pochwalam-Niemiroch wyraznie bawił się zmieszaniem przyjaciela -jużpodejrzewałem, że to coś poważniejszego.- Ale skądże znowu! - gorąco zaprotestował Kaczanowski - tobardzo miła dziewczyna - dodał ni w pięć, ni w dziewięć.A tymczasem informatorka raz, dwa razy w tygodniuodwiedzała kawalerkę oficera.Nigdy mu się nie narzucała,niczego nie żądała.Czasami nawet robiła w małym mieszkankugeneralne porządki, czasami smażyła majorowi plackikartoflane.Dobrze przyrumienione i chrupiące w zębach.Niezadawała tak denerwujących mężczyznę pytań  czy bardzomnie kochasz ? Nigdy też nie mówiła o swojej miłości.Zaledwie parę razy stwierdziła, że Janusza  trochę lubi.Kaczanowski z pewnym, ukrywanym zresztą, niezadowoleniemzauważył, że w planach przyszłości, o jakich Ela nieraz mumówiła, nie było w ogóle miejsca dla pewnego oficera milicji.A poza tym panna Jarot naprawdę przejęta była roląhonorowego współpracownika wydziału kryminalnegostołecznej milicji.Zawsze zdawała majorowi szczegółowesprawozdanie ze wszystkiego, co się działo na terenie fabryki.Odnotowywała sobie najdrobniejsze ploteczki i powiedzonka.Aże była ładną dziewczyną i do tego mającą służbowy kontakt zewszystkimi działami wielkich zakładów, więc zawsze uzbierałosię tego dość sporo.Niestety, nie było w tych sprawozdaniachniczego, co przydałoby się do popchnięcia sprawy.Naturalnie myliłby się ktoś, kto by sądził, że z chwiląwydania przez prokuratora decyzji o umorzeniu śledztwasprawa powędrowała do archiwum.Jej akta nie tylko nadalznajdowały się w stalowej szafie stojącej w pokoju majora, aletakże bardzo często leżały na jego biurku.Co i raz Kaczanowskipodejmował próby odnalezienia sprawców.Jego ludzie zjawialisię na giełdach samochodowych całego kraju, obserwowalitransakcje, zainteresowania młodych ludzi kupnem wozów. Nie pomijano innych możliwości wydawania pieniędzy.Zwracano uwagę na gości w restauracjach, kto i jakie rachunkipłaci w knajpach kategorii  S.Przyglądano się młodymludziom pragnącym wyjechać na Zachód.Nawet  cinkciarzehandlujący dolarami i bonami PKO rozumieli, że w ichwłasnym interesie będzie szepnięcie znajomemu wywiadowcymilicji, że jacyś chłopcy gwałtownie potrzebują dewiz i niezbytsię targują o wysokość kursu.Kaczanowski sam nieraz żartował, że jest jak ten pająk,który szeroko rozstawił swoje sieci i teraz czeka, aż biednamucha w nie wpadnie.Ale dni mijały za dniami, a mucha niechciała zaplątać się w majorową pajęczynę.Elżbietka Jarot mocno współczuła majorowi, bo chociażprzynosiła najświeższe informacje z Zakładów, niewiele się oneprzydawały.Mimo to nie zrezygnowała ze skrupulatnegoopowiadania o zdarzeniach mających jakikolwiek związek zNadarzynem.Pewnego dnia, a było to pod koniec lutegonastępnego roku po kradzieży siedmiu milionów złotych, takrelacjonowała Kaczanowskiemu:- Wiesz, kiedy szłam do ciebie, spotkałam PawłaWyganowskiego.Nawet mnie nie poznał i nie ukłonił się.Chłopak wyprzystojniał i bardzo wyeleganciał.Paraduje wmodnym kożuchu.Dżinsy, założyłabym się, że prawdziwe lewisy ,  obuw na wysokim obcasie także nie krajowegopochodzenia.- Jaki Wyganowski?- Kiedyś ci o nim wspominałam.Mieliśmy takiego gońca.Widziałeś go zresztą sam, kiedy poderwałeś mnie na korytarzufabrycznym.Wtedy pierwszy raz przyjechałeś do naszychZakładów.Ja go prosiłam, aby pokazał ci drogę do gabinetunaczelnego.- Nie przypominam sobie.A przede wszystkim nikogo niepodrywałem.Nie mam takiego zwyczaju.Prawdą natomiastjest, że pewna przystojna osóbka zaczepiła mnie w budynkudyrekcji fabryki.I do tej chwili nie mogę się od niej uwolnić.- Jak ty bezczelnie kłamiesz.Mam zaraz wyjść?- No, skoro już jesteś, to możesz zostać.Teraz przypominam sobie, że ten młody człowiek podkochiwał się w tobie iorganizował ci przejazdy z Nadarzyna do Warszawy, aby jegoideał nie gniótł się z pospólstwem w autobusie.Tak było?Panna Ela wydęła usteczka i udając obrażoną milczała.- Więc powiedz, co z tym twoim Pawełkiem? Nadal pracujew Zakładach?Dziewczyna nie dała się długo prosić.- Nie.On zasadniczo przestał pracować pierwszego wrześniaubiegłego roku.Jeszcze przedtem, nim się poznaliśmy.Aledyrektor nie miał akurat żadnego kandydata na gońca i prosiłWyganowskiego, aby jeszcze przez miesiąc przychodził dofabryki.Jakoś to mu Nadolny pózniej wyrównał.Pewnie zfunduszu na prace zlecone albo ze swoich reprezentacyjnych.Wyganowski zrobił maturę w szkole dla dorosłych i udało musię ze studiami wyższymi.Wprawdzie na PolitechnikęWarszawską go nie przyjęto z braku miejsc, ale dostał się doPoznania.Dlatego przestał u nas pracować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •