[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W związku z czym życzęwszystkiego najlepszego na ten rok i na dalsze czasy.199240.Czarny KapturekBoże, jak długo można być sexy?  pytaia w desperacji i zapewne serio, nieprzypuszczając nawet, że trwać to będzie zawsze.Trzydzieści lat po śmierci jesttak, jak gdyby jej seksapil miał ją nie tylko przeżyć, ale wręcz trwać wiecznie.Echo ostatniego zdania Procesu nie rozlega się tu przypadkowo.Zycie i mitMarilyn Monroe bywały opisywane w wysoce (niekiedy zbyt wysoce) kafkowskichkategoriach.Co charakterystyczne  zasadą większości objaśnień jej fenomenujest redukcja.Nie była w gruncie rzeczy żadną aktorką, mówiono, żadnąpiosenkarką, nic nie umiała, nie miała domu, nie znała rodziców, rodzicówprzybranych było tylu, że prawdziwie przybranych właściwie nie było, nie była nadobrą sprawę nawet kobietą, bo przecież była kobietą-dzieckiem, liczne iprzelotne  że użyję mało precyzyjnego terminu  flirty tego dziecka wzmagałyjedynie poczucie osaczającej pustki, z duszą i życiem wewnętrznym też byłorozmaicie, było tak, jakby jej zewnętrzna skończoność unieważniała jakiekolwiekwnętrze, choć i jej zewnętrzność bywała kwestionowana: życzliwe koleżanki zpracy nieraz pytały przyjaznie, czy aby na pewno w całości jest oryginalna.Nienosiła własnego nazwiska, napotrzeby reklamy konstruowano jej fikcyjne życiorysy, nie należała do siebie anido nikogo, jej fotografie zdawały się wieść (i wiodły) o wiele intensywniejszyod niej samej żywot.Była więc według krańcowych odczytań fotografią,przedmiotem, kukłą, co nie umie mówić.Dumb-Blonde.Blondota-Niemota.Tytuł albumiku wydanego nakładem Wydawnictwa JET  Marilyn Monroe.własnymisłowami  intencjonalnie albo przypadkowo eksponuje osobliwość faktu, że w ogólemówiła własnymi słowami.Symbole, jak wiadomo, przemawiają za pośrednictwemswych symbolicznych przesłań, a tu proszę  symbol seksu, który prócz tegolitery umie składać.Zredukowana do samej biologii, znalazła się w kłopotliwej,choć bajkowej sytuacji zwierzęcia, które mówi.Mówią, że zwierzę, które mówi, nie musi mówić rzeczy intelektualnie doniosłych,bo i tak sam fakt mówienia nadaje temu, co powie, dalekosiężne sensy.Każdauwaga, na wskroś nawet potoczna i dosłowna (o Chruszczowie w związku z jegobrodawkami:  Kto chciałby być komunistą z takim prezydentem"), nabierałanatychmiast znamion ponadczasowego aforyzmu, każde zdanie, słowo, a nawet głoska(o terapeutycznej mocy masażu:  Stajesz się ta-a-a-k zrelaksowana") były z racjisamej osobliwości ich istnienia natychmiast reprodukowane, nagłaśniane,absolutyzowane i, rzecz jasna, zniekształcane.Rozstrzygać dziś autentycznośćtego, co już w chwili narodzin nie musiało być autentyczne, to zajęcie daremne iprawdę powiedziawszy jałowe.Pewne jest, że nie wszystko jest pewne.Bo o ile dotyczące Arthura Millerazdanie:  Myślę, że Arthurpotajemnie lubi durne blondyny"  wygląda nie tylko na stuprocentowy autentyk,ale i na dotykającą pewnej prawdy diagnozę, o tyle na przykład opis pewnegotraumatycznego wspomnienia z dzieciństwa jest trochę za dobry.Z oczywistąskwapliwością felietonisty przepisuję odpowiedni fragment:  Gdy byłam w piątejklasie, szkoła wybrała mnie do udziału w Mszy Wielkanocnej w Hollywood Bowl.Wszystkim nam dano czarne peleryny.Pod nimi nosiłyśmy białe tuniki.Msza,naprawdę imponująca, zaczynała się przed świtem, a wszystkie dzieci ustawionebyły w kształt krzyża.Dokładnie w chwili wschodu słońca, na sygnał mieliśmyzdjąć peleryny, co zmieniało czarny krzyż w biały.Ale ja tak zagapiłam się wniebo, że przeoczyłam sygnał.Byłam jedynym dzieckiem, które zapomniało zdjąćczarną pelerynę.Byłam jedynym czarnym punktem na białym krzyżu".Bardzo pięknai jakże obfita w doniosłe sensy scena.Zbyt obfita.Historia Kopciuszka, któryjuż od maleńkości był jedynym Czarnym Kapturkiem pośród ustawionych w kształtkrzyża bieluśkich dzieci, jest nieco zbyt po holly-woodzku wyglansowana.Choć przypomnę  kicz jest również, a może przede wszystkim, cechą rzeczywistości.Bodalsza część wspomnień jest już o szczebel wiarygodniej sza, choć przecież dalejsą to wspomnienia  z tezą". Potrzeba zwracania na siebie uwagi odegrała, jak sądzę, pewną rolę wproblemach, jakie miałam co niedziela w kościele.(.) Desperacko chciałampowstać, całkiem naga, tak aby Bóg i wszyscy inni mogli mnie widzieć.Musiałam zaciskać zęby i siadać na dłoniach, aby powstrzymać się od obnażenia.Czasamibywało to tak silne, że musiałam modlić się żarliwie i błagać Boga, aby dal misiłę dopozostania w ubraniu".Wówczas Bóg wysłuchał prośby dziecka i dał mu siłępozostania w ubraniu, pózniej wszakże, gdy dorosło, najwyrazniej pozbawił jeowej siły.Monroe wyskakiwała z fatałaszków z wściekle psychoanalitycznązajadłością  jeszcze jeden argument redukujący jej rzeczywiste istnienie:niekiedy sprawiała wrażenie cytatu z podręcznika psychoanalizy.Jedynym autorem,jakiego oprócz Millera czytała, był Freud:  Czytałam trochę Freuda.Myślę, żebył na dobrej drodze".Niestety, to też układa się w nadto symetryczną całość.Zwłaszcza że Freuda podsunął jej zapewne Arthur Miller, którego freudowskieciągoty do Dumb-Blonde ona  sama Dumb-Blonde  odgadła bez czytania Freuda.Nagi jest prawdziwy, ale ubrany jest więcej wart od nagiego  powiadaKołakowski, przywołany nie ni stąd, nie ni zowąd, ale z Epistemologii strip-tease'u.Kto nagi rozmawia! z ubranym, ten wie na pewno: w rozmowie z ubranymnagi nie może mieć racji.Ale przecież  zostawiając na boku albo rozwijającpsychoanalityczne wątki  trzeba powiedzieć, że Marilyn Monroe nie pozostawała wubraniu po to, by mieć rację.Rozbierała się po to, by przemówić, naga wrozmowie z ubranym światem, tryumfowała jako polemistka.Realność kulturowa,która zarazem jest samą naturą i w życiu codziennym ma w dodatku bagatelnystosunek do bielizny, musi swymi działaniami doprowadzić do zamętu poznawczego.Do chaosu, do zatracenia, do kaf-kowskich odczytań.Jedynym człowiekiem, który być może mógł nad rozpętanymi żywiołami zapanować,był jej mąż  piłkarz Joe di Maggio [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •