[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No chodz  nęcił Jack.Byłam twarda. Coś ci powiem  stwierdził. Pójdziemy do Moego, usiądziemy z tyłui cię przepytam. Mówię poważnie, Jack.Nie. Mocno pociągnęłam książkę i wtedy pu-ścił. Nie mogę iść do Moego.A potem niemal gorączkowo, bo bardzo chciałam mieć wszystko w nosie,wszystko, co wiedziałam o mężczyznach i kobietach, a zwłaszcza mężczyznachtakich jak on i o tym, jak takie historie się kończą, zebrałam stos książek i fruwa-jące dookoła papiery.Upuściłam ołówek, który ze stukotem uderzył w granitowąpodłogę.Nie zatrzymując się, żeby go podnieść, pożegnałam się i pospieszniewyszłam z biblioteki.Była to najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.Pragnęłam go.Odpierwszego dnia, kiedy go zobaczyłam.I sądząc z wyrazu jego oczu, on też mniepragnął.Nadal.LRT Ratując się ucieczką, powiedziałam sobie, że nie wolno mi.Naprawdę.Nie mogło się nam udać.Nie byłam w stanie poradzić sobie z potrzebą posiadania mężczyzny taką,jaka rządziła życiem mojej matki  potrzebą utrudniającą oddychanie, kiedy po-czucie własnej wartości zostało przytłoczone wszystkimi tymi:  kocham cię".Walnęłam ciężkimi drewnianymi drzwiami biblioteki prawniczej, zbiegłampo szerokich kamiennych stopniach, trzymając w ręku książki.Zmysły miałamwyczulone, zapach kwitnącego kapryfolium uderzył mnie W twarz.Za mnąotworzyły się drzwi. Carlisle!Nie zatrzymałam się. Carlisle, daj spokój.Mimo że mój mózg protestował z wrzaskiem, stopy, kierując się własną wo-lą, stanęły.Przez chwilę uciskałam oczy i powiedziałam sobie: nie.Ale jednaksię odwróciłam.%7łałosne, doprawdy, jak słabo nad sobą panowałam przy tym fa-cecie.Jack podszedł do mnie wielkimi krokami, na twarzy miał krzywy uśmiech.Kiedy zatrzymał się przede mną, wstrzymałam oddech. Zapomniałaś czegoś  powiedział, podając mi ołówek.Wpatrywałam się w niego przez moment, a potem upuściłamstos książek i pokonałam dzielącą nas odległość.Przysięgam.Przez lata starałam się właśnie tego uniknąć, po czym przed biblioteką uni-wersytecką znalazłam się w jego ramionach.Tego dnia zadzwoniła moja komór-ka, na wyświetlaczu pojawił się numer matki, jakby potrafiła nieomylnie mnieLRT znalezć, gdy zamierzałam poddać się urokowi Jacka Blaira.Inaczej niż do tej po-ry zbagatelizowałam dzwonienie, postanowiłam nie odsłuchiwać żadnych wia-domości.Wyłączyłam telefon i pozwoliłam, by Jack wziął mnie za rękę i zawiózłna harleyu do swojego mieszkania.Obejmowałam jego plecy w czarnej skórzanejkurtce.Przez jeden niesamowity miesiąc poddałam się temu.Kochaliśmy się na sto-le, na kuchennej podłodze, w loży z tyłu Baru i Grilla Pete'a.Gnałam przez Wil-low Creek na siedzeniu jego motoru, nie zwracając uwagi na spojrzenia i gada-nie.Poddałam się temu, co czułam do Jacka Blaira.Zignorowałam matkę i jej najnowsze małżeństwo z przystojnym poetą o po-łowę od niej młodszym, który w takim samym stopniu bawił ją, jak i doprowa-dzał do łez.Udawałam, że urodziła mnie kobieta, która przejawiała choćby nie-wielkie zrozumienie dla normalnego stabilnego małżeństwa.Zachowywałam się,jakbym o normalnych związkach wiedziała wszystko.Przynajmniej do chwili,gdy pewnego ranka obudziłam się w łóżku Jacka wśród zmiętych prześcieradeł,by uświadomić sobie, że to dzień egzaminu.W panice wyskoczyłam z pościeli.Kiedy Jack się obudził i usiłował mniewciągnąć z powrotem do łóżka, odtrąciłam jego rękę. Muszę iść! Jestem spózniona! Przegapię egzamin adwokacki.Tylko uśmiechnął się tym krzywym uśmieszkiem i chciał mnie schwytać. Zdasz pózniej.Jakby to było takie proste.Egzamin urządzano tylko dwa razy w roku.%7łebyzdawać w innym terminie, musiałabym czekać sześć miesięcy. To nie do przyjęcia.Ty jesteś nieodpowiedzialny i robisz, co ci pasuje, jataka nie jestem  stwierdziłam, wrzucając na siebie ciuchy i skacząc na jednejnodze przy wkładaniu butów na obcasie na gołe stopy, bo nie mogłam znalezćrajstop.LRT Potem, chybocząc się na obcasach, popędziłam na uniwersytet, gdzie odby-wał się egzamin.Spózniłam się dwadzieścia minut, drzwi były już zamknięte.Tkwiłam przedsalą egzaminacyjną, hiperwentylowałam się i pomiędzy gwałtownymi wdechamibłagałam, żeby mnie wpuszczono.Bez efektu.Tamtego dnia, gdy stałam przed zamkniętymi dębowymi drzwiami sali eg-zaminacyjnej, nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiłam.Moje plany, rozłożeniewszystkiego w czasie  przepadły.I kiedy matka zadzwoniła, by powiedzieć, żerozwodzi się z poetą, przez łzy żądając, żebym kolejny raz pogrążyła się w kolej-nych kłopotach z wyciąganiem jej z katastrofy, w którą sama się wpakowała, za-łamałam się całkowicie.Zaczęłam płakać, ja, rozsądna Carlisle Cushing, płaka-łam na oczach strażnika pilnującego drzwi.Dla świata moja matka była niesamowita  pełna zapału i entuzjazmu piękna jak cudo z porcelany.I wydawało się, że nikt, nawet moja siostra, nie ro-zumie, że mama rzeczywiście była jak porcelana  połamana i to wiele razy, apotem naprawiona tak fachowo, że tylko ja widziałam ślady pęknięć.Zrozumia-łam, że szczęście mojej matki i jej poczucie wartości brały się z bycia kochanąprzez mężczyznę.Kiedy mężczyzna rniał w końcu dosyć i odchodził, rysa naporcelanie robiła się trochę dłuższa.Stojąc tam przed drzwiami, które oddzielały mnie od celu, poczułam, żepęknięcie przebiega także przeze mnie, nie dlatego, żebym szukała potwierdzeniaswojej wartości w mężczyznie, ale pod wpływem nacisku życia, z którym, cowreszcie przyznałam, nie umiałam sobie poradzić.Pogrążyłam się w Jacku i życiu matki, braku odpowiedzialności i niechcia-nych zobowiązaniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •