[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz potrafi coś jeszczezdziałać!Nie, nie jest zwyciężona.Coś się w niej obudziło na tę myśl.Przeszłość minęła itrzeba o niej zapomnieć.Ma jednak przyszłość, zawsze miała przed sobą przyszłość.W tejchwili czuje zamęt w głowie, bo to bardzo męczące zagadnienie.Jest naprawdę głupia - tak,głupia i niezdolna do niczego.Nie może myśleć teraz, ale pózniej z pewnością rozwiąże tezawiłe sprawy.Nabierała sił.Wiedziała instynktownie, że dokonuje się w niej jakaś przemiana, czułato podświadomie.I zapomniała o bólu głowy, o wyczerpaniu, o marnym ubraniu i tragicznejsytuacji.Zapomniała o tym wszystkim, przepełniona dziwnym zadowoleniem.Tournai - Blandain - Baisieux - Lille - kolejno odwracały się karty znanej już podróży.Wreszcie znalazła się w Calais, przeszła natrętną rewizję celną i weszła na pokład parowcaczekającego przy molo.I dopiero teraz ujrzała morze, zasłonięte do tej pory przed jejwzrokiem zabudowaniami portu, zapatrzyła się w potężny rytm sinych fal i gonitwę ciemnych572 chmur.Widziała, że przeprawa będzie ciężka.Dziwne, ale ta myśl, która dawniej przejęłabyją największym strachem, wcale jej teraz nie zaniepokoiła.Dziś miała silniejsze nerwy niż wczasie tamtych dni, kiedy pierwszy raz tędy przejeżdżała.Wiedziała, że dostanie morskiejchoroby.Było to nieuniknione i pogodziła się z tym.Gdy statek wypłynął z portu, nie zeszła na dół, lecz oparta o burtę, chroniąc się przednagłymi wstrząsami, została na pokładzie.Ciężka, bardzo ciężka była to przeprawa.Statek tounosił się wysoko, to zapadał pod naporem olbrzymich mas wodnych, które rozbijały się ojego dziób i kadłub.Jak bardzo ta przeprawa była podobna do jej własnego życia! Ona istatek, chwiejący się za każdym uderzeniem fal, lecz dzwigający się ponownie pod naciskiemjakiejś wewnętrznej siły, pędzącej go ku rozhukanym falom - to jedno! Dalej i dalej! Wiatrgwizdał w olinowaniu niby natrętny rój pocisków, pryskająca piana kłuła blade policzki Aucji.Nagle jedna z większych fal, wdarłszy się przez dziób okrętu, zalała rozchybotany pokład iłagodnie podpłynęła do jej stóp.Ogarnęła ją dziwna słabość: nie atak choroby morskiej, leczśmiertelne osłabienie wewnętrzne.Mocno uczepiła się burty, stojąc wyprostowana, a olbrzymie masy wód przetaczały sięi szalałły wokół statku.Kapelusz przekrzywił się jej na głowie, długa luzna suknia fruwała jakżagiel.Twarz Aucji była sina z zimna, a zęby mocno zaciśnięte.Stewardessa, przebiegająca pokład w nieprzemakalnym płaszczu, przystanęła nagle,patrząc ze zdumieniem na Aucję.- Proszę zejść, proszę zejść na dół - powiedziała stanowczo i dodała: "madame"."Madame" - cóż za śmieszne określenie dla tej dziwnej, obdartej istoty - odwróciłagłowę smagana wiatrem.- Zdaje mi się, że tu mi jest lepiej - odparła niepewnie.- Ale pani wygląda na chorą.Może trochę koniaku?Nie czekając na odpowiedz, stewardessa odeszła i po chwili wróciła z kieliszkiem.Wciąż jeszcze trzymając się burty, Aucja wypiła alkohol.Podziękowała młodej kobiecie idrżącymi rękami zapłaciła obcą monetą.573 Rozgrzała się, alkohol jakby płonął w jej zziębniętym ciele.Tak, było jej bardzozimno.Ostry wiatr przenikał nędzne ubranie i chłostał wychudłą postać Aucji, która drżała jakw febrze.Zęby szczękały, ściągnięta twarz, z której uciekła reszta krwi, skrzepła wlodowatym grymasie.W boku czuła silne kłucie.Ale na szczęście opanowała słabość.Nie ustąpi, nie! Mocno uczepiona burty,poddawała się przeszywającym podmuchom wiatru, aż chęć wymiotów ostatecznie minęła.Podobnie jak statek - Aucja wytrwała.Zakonnice powiedziały, że nie zniesie trudówpodróży, a jednak zniosła je.Oto jest w Anglii - w domu, po męczącej przeprawie przezKanał, cichy spokój portu w Dover był istotnie wypoczynkiem.Po tych strasznychzmaganiach z burzą, poczuła odprężenie - jeszcze jeden dowód jej niespożytej odwagi.Jednak ma siłę ducha!Do pociągu było niedaleko, ale nogi nagle stały się jakieś bezsilne, jakby nie należałydo niej.Czuła też dziwny ból w oczach i w boku.- Nic do oclenia? - Nie, nic, prócz siły ducha!Gdzie jest peron? Musi iść wraz z tłumem.Nigdy nie dojdzie chyba do tego pociągu.A jednak jakoś doszła.Półprzytomna znalazła się w przedziale dla palących, pełnymroześmianych, hałaśliwych mężczyzn.Trudno: nie będzie się już przesiadać.Nie warto.I takwkrótce kres długiej podróży.Jak ciepło jednak, bardzo ciepło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •