[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdrajcą.Zdradził, a ja nie mogę na to pozwolić.Dlatego atakuję.W ułamku sekundy pokonuję dzielące nas trzy metry i zadaję mu błyskawiczny ciosw środek klatki piersiowej, który go obezwładnia.Potem szybko obracam się bokiem, łapię go za ramię i szarpię, waląc jego ciałem o drzewo.Po minimalnym czasie reakcji przechodzi do kontry.W jednej chwili zmienia się jegoenergia, gdy z atakowanego staje się atakującym, a przejście jest tak płynne, że łatwo można go nie zauważyć.Nie zauważyć i zginąć.Takie ma świetne wyszkolenie.Celuje w moją głowę, ale robię unik i przyjmuję siłę ciosu na bark.Nawet to wystarcza,żebym poczuł wstrząs w całym ciele.Rozdzielamy się między drzewami i patrzę na niego, na jego mięśnie grające podobnażoną skórą.Jego ciało, jego styl, jego czas reakcji – wszystko to znam aż za dobrze.Mam wrażenie,że walczę sam ze sobą.– Nie musi tak być – mówi.– A jak inaczej?– Pytałeś, dlaczego wpuściłem cię do obozu zamiast cię zabić.Bo wiedziałem, że maszwątpliwości co do Programu.Tak samo jak ja, kiedy tu przyjechałem.– Mylisz się – mówię.Ale to nieprawda.Miałem wątpliwości w trakcie ostatniego zadania.Mam je i teraz.Wątpię w cel mojejobecności w obozie, a przede wszystkim w jej powód.– Popatrz na mnie.Odzyskałem swoje życie.Ty też mógłbyś odzyskać swoje.– Mam już życie – odpowiadam.Nacieram na niego, pozorując wysoki cios, ale atakując nisko, na poziomie jego stóp.Nie daje się złapać na haczyk, ale odpowiada kopnięciem, przechodząc nagle na tajskiboks.Natychmiast dopasowuję styl walki i w powietrzu śmigają nogi, zderzają się z trzaskiem golenie.Robię unik przed kopnięciem z półobrotu i kontruję, mierząc w klatkę piersiową, ale moja noga mija cel o włos.Tracę przy tym równowagę, a on to wykorzystuje i rzuca się na mnie.Jest równie szybki jak ja i równie inteligentny.Nie może mi jednak dorównać.Nie dokońca.Bo porzucając swoją misję, nie stał się silniejszy.Stał się słabszy.Coś wewnątrz niegopękło.Wyczuwam to tak, jak zwierzę wyczuwa słabość innego zwierzęcia.Mimo pozornej siły, wyszkolenia, wyrachowania, inteligencji…Wewnątrzjest uszkodzony.Agent operacyjny, który przerwał działania operacyjne.Nie możnadopuścić do zaistnienia takiej sytuacji.Nagle w mojej kieszeni rozlega się sygnał telefonu, pojedyncza wibracja sygnalizującanadejście wiadomości.Francisco wyczuwa u mnie chwilową dekoncentrację i wykorzystuje okazję, atakującmnie bocznym kopnięciem, a potem poprawia druzgocącym ciosem w pierś, po którym osuwamsię bokiem po pniu drzewa.Kopnięcie jest tak potężne, że tracę oddech, a przez całe ciało przebiega mi dreszcz.Francisco ma taką siłę i wyszkolenie, że potrafi zabić jednym kopnięciem.Ciosem w serce.Piętą w klatkę piersiową, z lekkim skrętem w ostatnim momencie, żebypoprawić kąt, strzaskać żebra, przebić worek osierdziowy i zatrzymać akcję serca.Byłem w złej pozycji i cios trafił mnie w sam środek.To znaczy, że Francisco mógł mniezabić, ale tego nie zrobił.Celowo zmniejszył siłę kopnięcia, ratując mi życie.Dlaczego?Pewnie zobaczył moją zdezorientowaną minę, bo odpowiada na pytanie, które nie padło.– Wyobraź sobie… czego moglibyśmy razem dokonać przy naszym wyszkoleniui sprawności.– Dokonać? Gdzie? U Moore’a? Zamieniłeś służbę w Programie na służbę u szaleńca.– Przyznaję, ma swoje problemy, ale można wpłynąć na jego poglądy.Moglibyśmyzrobić to razem, stworzyć coś wyjątkowego.Zastanawiam się nad połączeniem sił z Franciskiem.Jest coś fajnego w wizji wspólnegodziałania, w myśli o żołnierzach, którzy zamiast zmagać się samotnie, tworzą zespół.– Spędziłeś tu dopiero trzy dni – mówi Francisco.– Rozumiem, że może jeszcze niedojrzałeś do decyzji, ale daj sobie trochę czasu, żeby poznać Moore’a.Daj nam czas, żebyśmy mogli o tym razem pogadać.Waham się, czując, jak zaczyna we mnie kiełkować ziarenko wątpliwości.– Nie mam czasu – mówię z naciskiem.Mam misję.Nie mogę dać się podejść.– Posłuchaj – nie ustępuje Francisco.– Chcę ci rzucić koło ratunkowe.– Nie chcę twojego koła.Zdradziłeś Program – mówię.– Zdradziłeś swoje szkolenie,wszystko, w co wierzyłeś.– Nigdy nie wierzyłem – odpowiada.Wpatruje się we mnie, przebijając wzrokiempółmrok panujący w lesie.– A ty?W tym momencie atakuję.Zadaję mu okrężne kopnięcie w bok głowy.Jest zaskoczony moją szybkością.W ciągu niecałej sekundy z zupełnego bezruchuwyprowadzam błyskawiczny cios.Unosi ręce, żeby się bronić, a wtedy uderzam jeszcze raz.Próbuje podnieść z ziemi gałąź, ale jestem za szybki.Zadaję trzeci cios.Usiłuje się odezwać, ale nie czekam, żeby usłyszeć, co ma do powiedzenia.Dość już usłyszałem.Wyszkolono mnie, żebym zabijał, nie zostawiając śladów.Znam na to dwadzieścia kilka sposobów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •