[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy więc Jonas wiózł ją z powrotem na Manhattan,Meredith skoncentrowała się na sprawach wymagającychjej dalszej uwagi, to znaczy głównie na swojej wyprawiedo Anglii w celu zakupienia gospody.Była przekonana, żez pewnością spodoba jej się jeden z dwóch wynalezionychprzez Patsy zajazdów.Przy odrobinie szczęścia szybkosfinalizuje transakcję i będzie mogła pojechać do Paryża,zobaczyć się z Agnes D Auberville.Patsy zaprosiła ją na lunch w niedzielę, będą więc mo-gły omówić sprawy służbowe i zaplanować zajęcia,oszczędzając w ten sposób czas.Ogólnie biorąc, plan za-kładał, że najpierw, w poniedziałek, udadzą się na północAnglii, do Cumbrii, by tam przyjrzeć się bliżej gospodziew Krainie Jezior, a stamtąd pojadą już prosto do Yorks-hire, by obejrzeć drugi potencjalny zakup.Kiedy spytała Patsy, którą z dwóch gospód radziłabykupić, jej partnerka okazała niespodziewany brak zdecy-dowania.- Ta w Keswick nie wymagałaby tak wielu prze-róbek - powiedziała w końcu i umilkła na dobre.Kiedy Meredith zaczęła ją naciskać, Patsy wprost od-mówiła dalszych komentarzy.- Chcę, aby to była twojadecyzja, i tylko twoja - wymruczała w końcu.- Jeżeli te-raz powiem ci, co sądzę, jeszcze zanim miałaś okazję54 zobaczyć oba hotele, na pewno mimo woli wpłynę natwoją opinię.Więc nie naciskaj na mnie.Patsy zasugerowała także, by Meredith nie wracała jużdo Londynu, lecz poleciała do Paryża z lotniska Bradfordw Leeds.- Stamtąd jest mnóstwo lotów do Paryża, po-dobnie jak z Manchesteru, do którego także nie jest dale-ko.- Meredith uznała to za doskonały pomysł - pozwalałzaoszczędzić tyle czasu!Oparła się wygodnie o siedzenie samochodu i zamknę-ła oczy, skupiając się na myśli o pakowaniu i o tym, któreubrania powinna zabrać.Nagle pomyślała o umówionymspotkaniu z Reedem Jamisonem.Już sama myśl o tym,że go zobaczy, wprawiła ją w zmieszanie, wiedziała jed-nak, że jeśli zamierza z nim zerwać, nie wolno jej tegoodkładać.Ich znajomość właściwie nigdy nie przekształciła się wprawdziwą zażyłość, pomyślała teraz, wyglądając przezokno, choć ostatnio on zdawał się sądzić inaczej.Pragnąc za wszelką cenę poprawić sobie samopoczu-cie, postarała się zmienić swój stosunek do całej tejsprawy na bardziej pozytywny, tłumacząc sobie, żewszystko pójdzie jak z płatka.On na pewno zrozumie.Jest w końcu dorosłym mężczyzną.Jednak w głębi serca doskonale zdawała sobie sprawę,że myli się, oceniając go w ten sposób.Instynktownieprzeczuwała, że będzie robił trudności.Jej konsternacjaprzerodziła się w obawę. 4- Wiem, że uważałaś mnie za niemądrze upartą, gdynie chciałam dyskutować z tobą o hotelach - powiedziałaPatsy Canton.- Ale ja.- Nie tyle za upartą, co raczej za niechętną do udzie-lenia odpowiedzi - wtrąciła Meredith.- Ani jedno, ani drugie.Starałam się być po prostuostrożna, byś nie jechała tam z już wyrobionym sądem natemat którejkolwiek gospody.Lecz teraz mogę już chybaudzielić ci pewnych wstępnych informacji, tak to na-zwijmy.Właściciel gospody koło jeziora Windmere przy-słał nam cały plik fotografii.Przyszły wczoraj.Poczekaj,zaraz je przyniosę.Patsy zerwała się z krzesła i przeszła przez mały czer-wony salonik swego domu w londyńskiej dzielnicy Bel-gravia, gdzie właśnie siedziały, popijając drinka przedniedzielnym lunchem.Pomimo dawno przekroczonej trzydziestki Patsynadal była atrakcyjną kobietą, bardziej może przystojnąniż ładną.Niemal równie wysoka jak Meredith, miałarównie dobrą figurę.Jej krótko ostrzyżone blond włosytworzyły wokół głowy chmurę rozwichrzonych loków, awielkie szare oczy błyszczały inteligencją.Jednak to nie-skazitelna angielska cera Patsy stanowiła główny, zwra-cający powszechną uwagę, atrybut jej urody.Przemierzywszy salonik, podeszła do małego ge-orgiańskiego biurka, wzięła z niego grubą kopertę i wró-ciła z nią na sofę.- Ian Grainger, właściciel Heronside, jest bardzodumny z tych fotografii.Sam je wykonał zeszłej wiosny i56 lata.- Wręczyła kopertę Meredith, która z ciekawościąsięgnęła po fotografie.Przez chwilę przyglądała się im w milczeniu.Wreszciezwróciła się do Patsy i powiedziała: - Nie dziwię się, żejest z nich dumny.Zdjęcia są piękne.Podobnie jak He-ronside, jeśli wierzyć temu, co tu widzimy.- Prawdę mówiąc, Meredith, te fotografie nie oddająprawdziwej urody hotelu i okolicy.Pokoje mają w sobiecoś z atmosfery luksusu, tak że czujesz się rozpieszczana,ledwo przekroczysz próg.Cała gospoda jest urządzona wstylu, który z pewnością bardzo by ci się spodobał, mnó-stwo tam ślicznych starych mebli i materiałów.A co dookolicy, widok po prostu zapiera dech, nie uważasz?Meredith skinęła głową, po czym przejrzała fotografieraz jeszcze, wybierając jedną, przedstawiającą las.Pro-mienie słoneczne z trudem przedzierały się przez gęstybaldachim zielonych liści, padając na pokrytą dywanemirysów ziemię.Nieco dalej widać było porośnięty żonki-lami stok, a za nim rozległą, spokojną, połyskującą sre-brzyście w słońcu powierzchnię jeziora.- Spójrz, Patsy - powiedziała Meredith, wręczającswojej partnerce fotografię.- Wspaniałe, prawda?- Tak, zwłaszcza to zbocze pokryte żonkilami.Czy niekojarzy ci się z wierszem Wordswortha?Meredith wpatrywała się w nią w milczeniu.- No, z tym o żonkilach.Nie znasz go?Meredith potrząsnęła głową.- To jeden z moich ulubionych - wyznała Patsy.I niemal mimowoli zaczęła recytować:Szedłem raz sam - obłok wolnym lotemTak nieraz płynie długie chwile -Gdy nagle oczy olśnił złotemRozmigotany tłum: żonkile!57 Wprawiał je w taniec wiatr - od skrajuJeziora po zarośla gaju**W przekładzie Stanisława Barańczaka- Jakie to śliczne - powiedziała Meredith.- Nie uczyłaś się tego w szkole?- Nie - mruknęła Meredith.Patsy mówiła dalej: - Najbardziej podoba mi się ostat-nia strofa.Chciałabyś usłyszeć?- Bardzo chętnie - odparła Meredith [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •