[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Poczułaś coś, prawda? - powiedział Carl po ledwie zauważalnej przerwie.Pomyślała o Juddzie Streeterze - o tym, jak była rozdygotana w środku, kiedy siedziała obok niego wszoferce półciężarówki, kiedy szła za nim do administracji kamieniołomów, kiedy pokonywała u jegoboku kolejne stopnie w skale, żeby zbadać olbrzymie bloki granitu.Wiedziała, że to absurd, czystafantazja.Oczywiście, Carl pytał o jej reakcję na Norwich Notch.- Nie wiem - powiedziała, usiłując być nonszalancka.Coś czuła w stosunku do tego miasteczka, alenie była pewna co.- Trudno jest cokolwiek czuć w stosunku do tak mokrego miejsca.- Jak tam jest, oprócz tego, że mokro?- To małe miasteczko.Spokojne.Fajny dom towarowy.Teraz jestem w gospodzie.Jest w samymśrodku miasteczka, tuż obok skweru.Podróżni zatrzymują się w niej od dwustu lat.Podobałaby ci się.Dużo ciemnego drewna i antyczne meble.- Kiedy mówiła, rozglądała się wokół.To miejsce byłoprawie taką niespodzianką jak Farr.- Pokoje były remontowane kilka lat temu.Ja mam pokój wbielach i błękitach, a tapeta i zasłony są dobrze dopasowane.Wszędzie jest deseń w malutkiekwiatuszki.Wydaje mi się, że jedyny deseń w całym mieście to malutkie kwiatuszki.Mam łóżko zbaldachimem, kolonialne, jak reszta mebli.Jest jeszcze rzezbiona skrzynia i sekretarzyk.I nawetlustro w złoconych ramach.- Jak opowiadasz, to wydaje się bardzo ładne.- Aha.- A ludzie? Czy ktoś wydał się znajomy?- Oczywiście, że nie.- Czy ktoś się na ciebie gapił?- Tylko dlatego, że jestem obca.Zjadłam kolację w restauracji na dole, włożyłam spodnie zamiastspódnicy, a i tak czułam się wysztafirowana.Zachichotał i wydawało się, że się rozluznił.- A jak granit? - Na ile udało mi się zobaczyć, ładny.Zobaczę więcej jutro.Wpadnę też do zakładu w Nashua, którypoleruje kamień z kamieniołomu Pluma.Być może kolor jest odpowiedni do mojego projektu, alechcę być pewna.Biały z odcieniem szarości.Nie, nie całkiem, biały z odcieniem różu.- A koszty?- Prawdopodobnie do negocjacji.Potrzebują zamówień.- Czy są w stanie wyprodukować określoną ilość na określony termin?Zawahała się.- Nie jestem pewna.Mają problemy finansowe.Firma jest trochę zacofana, jeżeli chodzi0 wyposażenie i wydajność.- Czy sądzisz, że się zwiną?Jeżeli tak, nie będą pierwsi.Dowiedziała się tego w czasie kolacji od kelnerki - nie Shelby, o którejmówił Matthew Farr, ale dziewczyny o imieniu Jenny, która nie wyglądała na więcej niżdziewiętnaście lat i żeby nadać wagę wypowiadanym przez siebie słowom, co chwilę wznosiła w góręoczy.A mówiła bez przerwy.Chelsea, która zawsze rano miała problemy z obudzeniem się1 musiała w spokoju wypić dwie filiżanki kawy, modliła się, żeby dziewczyna nie pracowała na rannejzmianie.Przy kolacji jednak z ciekawością słuchała wszystkiego, co dziewczyna miała do powiedzenia.Terazopowiadała to Carlowi: - W ciągu ostatnich pięciu lat zwinęło się dwóch innych producentów granituw tym stanie, więc Plum Granite mogłoby mieć kupę roboty, gdyby Plum potrafił zdobywaćzamówienia.Niestety, to zrzędliwy stary dziad.Zraża do siebie większość ludzi.- Ale nie ciebie.- Jest kolejnym wyzwaniem.- Jak zdobycie informacji, kim są twoi biologiczni rodzice.Chelsea mogła przysiąc, że słyszała ironię w jego głosie.Zastanawiała się, czy to złudzenie wywołanepoczuciem winy.Ale nie chciała kłamać.- Tak.Podobnie. - Dowiadywałaś się?Przejeżdżała obok gminnego szpitala w Norwich Notch.Niezależnie od tego, co mówił Kevin, żeurodziła się w domu, przy pomocy położnej, zawsze istniała jakaś możliwość, że jej matka odwiedziłajakiegoś lekarza przed lub po porodzie.Szpital był dużym, starym wiktoriańskim budynkiem,zlokalizowanym tuż obok zakrytego mostu w zachodniej części miasta.Zatrzymała samochód,popatrzyła przez chwilę i ruszyła dalej.Podobnie zakonotowala nazwiska pięciu prawników w mias-teczku, ale nie zadzwoniła do żadnego z nich.- Powiedziałam ci, Carl.Nie po to tu przyjechałam.- Nie wygłupiaj się, Chels.To przecież ja.- Nie po to tu przyjechałam.- Założę się, że granit ci się spodoba - drażnił się z nią.- Sprawiedliwości stałoby się zadość, gdybym uznała, że jest ohydny - mruknęła.- Komuś w tymmieście nie spodobałam się dostatecznie, żeby chciał mnie zatrzymać, więc byłoby uczciwe, gdybymja odrzuciła granit z tego miasta.- O dziwo, w tej chwili jej gniew gdzieś zniknął, a Norwich Notchwydało jej się jeszcze bardziej interesujące.Gdyby korzystała z tutejszego granitu, miałaby powód,żeby wracać tu, dopóki nie zaspokoi ciekawości.- Jeżeli kolor okaże się w porządku, warto by go byłowziąć pod uwagę.- Nawet jeżeli firma ledwo się trzyma?- Nie.Ale tego nie wiem na pewno.Dlatego chciałabym, żebyś zadzwonił do Boba Mahoneya.Onbędzie umiał zdobyć informacje na temat sytuacji finansowej Pluma - Bob był prawnikiem, który wprzeszłości współpracował z Harper, Kane, Koo.Specjalizował się w ocenie i nabywaniuprzedsiębiorstw, o czym Carl doskonale wiedział.- Chyba nie myślisz o tym poważnie? - odezwał się cicho.- Nie, dopóki nie dowiem się czegoś więcej o firmie.- Nawet wtedy nie! - wykrzyknął z niedowierzaniem.- Nie możemy kupić przedsiębiorstwawydobywczego! Takich rzeczy nie należało mówić Chelsea, która prawie całe życie spędziła na robieniu tego, coniemożliwe.- Dlaczego nie? - zapytała.- Dlatego, że nie wiemy niczego o wydobywaniu granitu.- Nie wiedzieliśmy niczego o piłce nożnej, dopóki nie zaprojektowaliśmy stadionu.Dalej jeszczeprzynosi nam zyski, Carl.- Ale granit?- To przecież nasza działka.Ciągle go stosujemy.Tylko pomyśl o rabatach, które będziemy moglidawać naszym klientom.- Aha, co prawda, to pieniądze z naszej kieszeni, jeżeli będziemy dostawcą, ale to w tej chwilinieistotne.Powiedziałaś, że przedsiębiorstwo jest przestarzałe, jeżeli chodzi o sprzęt.Czy masz jakieśpojęcie, ile będzie kosztowało unowocześnienie produkcji?- Nie.To kolejna rzecz, której chciałabym się dowiedzieć od Boba.- Czy nie sądzisz, że powinien się dowiedzieć, czy przedsiębiorstwo jest w ogóle na sprzedaż?- Aha.To też.Carl westchnął.- Jesteś niesamowita.Zachichotała.- Ja też cię kocham, kotku.- Nie niesamowicie dobra.Niesamowicie zła.Nie będziemy kupować prowincjonalnegoprzedsiębiorstwa w jakiejś dziurze w New Hampshire.- Kupowaliśmy firmy w gorszych miejscach - przypomniała mu pogodnym tonem.- Nie musimy tuzamieszkać, żeby prowadzić firmę.- Nie kupimy przedsiębiorstwa wydobywczego.- Dlaczego nie? - pogodny ton zniknął z jej głosu.- Dlatego, że to Norwich Notch? Czy czujesz się za-grożony przez to miejsce, tak jak mój ojciec?- Nie - powiedział spokojnie.- Po prostu nie sądzę, żeby to był mądry interes.- Jak możesz tak twierdzić, zanim poznasz fakty?- Zdobycie faktów będzie kosztować nas pieniądze. - Ja zapłacę.Z własnych pieniędzy.- Ale dlaczego? - zapytał poruszony.Chelsea nie miała odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •