[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łyczeniu stało się zadość.Nomarcha poprosił księcia, aby usiadłdo lektyki, niesionej tylko przez dwu ludzi, i z wielkim orszakiemzaprowadził go do świątyni bóstwa Hator.Tam orszak został wprzysionku, a nomarcha kazał tragarzom wnieść księcia na szczytjednego z pylonów i sam mu towarzyszył.Ze szczytu sześciopiętrowej wieży, skąd kapłani obserwowaliniebo i za pomocą kolorowych chorągwi porozumiewali się zsąsiednimi świątyniami w Memfis, Athribis i Anu, wzrokogarniał w kilkumilowym promieniu prawie całą prowincję.Ztego też miejsca dostojny Otoes pokazywał księciu: gdzie leżąpola i winnice faraona, który kanał oczyszcza się obecnie, któratama ulega naprawie, gdzie znajdują się piece do topienia brązu,gdzie spichrze królewskie, gdzie bagna zarośnięte lotosem ipapirusem, które pola zostały zasypane piaskiem i tak dalej.Ramzes był zachwycony pięknym widokiem i gorąco dziękowałOtoesowi za doznaną przyjemność.Lecz gdy wrócił do pałacu iwedle rady ojca zaczął notować wrażenia, przekonał się, że jegowiadomości o ekonomicznym stanie nomesu Aa nie rozszerzyłysię.Po paru dniach znowu zażądał od Otoesa wyjaśnieńdotyczących administracji prowincją.Wówczas dostojny pan kazałzgromadzić się wszystkim urzędnikom i przedefilować przedksięciem, który w głównym dziedzińcu siedział na wzniesieniu.Bolesław PrusFaraon 241Więc przesuwali się około namiestnika wielcy i malipodskarbiowie, pisarze od zbóż, wina, bydła i tkanin.Naczelnicymularzy i kopaczy, inżynierowie lądowi i wodni, lekarze różnychchorób, oficerowie pułków robotniczych, pisarze policji,sędziowie, dozorcy więzień nawet paraszytowie i oprawcy.Ponich dostojny nomarcha przedstawił Ramzesowi jego własnychurzędników tej prowincji.Książę zaś z niemałym zdziwieniemdowiedział się, że w nomesie Aa i mieście Sochem posiada:osobnego wożnicę, łucznika, nosiciela tarczy, włóczni i topora,kilkunastu lektykarzy, paru kucharzy, podczaszych, fryzjerów iwielu innych służebników, odznaczających się przywiązaniem iwiernością, choć Ramzes wcale ich nie znał i nawet nie słyszał ichnazwisk.Zmęczony i znudzony jałowym przeglądem urzędników, książęupadł na duchu.Przerażała go myśl, że on nic nie pojmuje, żewięc jest niezdolny do kierowania państwem.Lecz nawet przedsamym sobą lękał się przyznać do tego.Bo jeżeli nie potrafi rządzić Egiptem, a inni poznają się na tym,co mu pozostanie?.Tylko śmierć.Ramzes czuł, że poza tronemnie ma dla niego szczęścia, że bez władzy - nie mógłby istnieć.Lecz gdy parę dni odpoczął, o ile można było odpocząć w chaosiedworskiego życia, znowu wezwał do siebie Otoesa i rzekł mu:- Prosiłem waszą dostojność, ażebyś mnie wtajemniczył w rządyswego nomesu.Zrobiłeś tak: pokazałeś mi kraj i urzędników, aleja jeszcze nic nie wiem.Owszem, jestem jak człowiek wpodziemiach naszych świątyń, który widzi dokoła siebie tyledróg, że w końcu nie może wyjść na świat.Bolesław PrusFaraon 242Nomarcha zafrasował się.- Co mam robić?.- zawołał.- Czego chcesz ode mnie, władco?.Rzeknij tylko słowo, a oddam ci mój urząd, majątek, nawet głowę.A widząc, że książę przyjmuje łaskawie te zapewnienia, prawiłdalej.:- W czasie podróży widziałeś lud tego nomesu.Powiesz, że niebyli wszyscy.Zgoda.Każę, aby wyszła cała ludność, a jest jej:mężów, kobiet, starców i dzieci około dwustu tysięcy sztuk.Zwierzchołka pylonu raczyłeś oglądać nasze terytorium.Lecz jeżelipragniesz, możemy z bliska obejrzeć każde pole, każdą wieś iulice miasta Sochem.Nareszcie pokazałem ci urzędników między którymi, prawda, żebrakowało najniższych.Ale wydaj rozkaz, a wszyscy staną jutroprzed twoim obliczem i będą leżeli na brzuchach swych.Cóż mam więcej uczynić?.odpowiedz, najdostojniejszy panie!.- Wierzę ci, że jesteś najwierniejszy - odparł książę.- Objaśnijmi więc dwie rzeczy: jedną - dlaczego zmniejszyły się dochodyjego świątobliwości faraona, drugą - co ty sam robisz wnomesie?.Otoes zmięszał się, a książę prędko dodał:- Chcę wiedzieć: co tu robisz i jakimi sposobami rządzisz, gdyżjestem młody i dopiero zaczynam rządy.- Ale masz mądrość starca! - szepnął nomarcha.Bolesław PrusFaraon 243- Godzi się więc - mówił książę - ażebym ja wypytywałdoświadczonych, a ty żebyś mi udzielał nauk.- Wszystko pokażę waszej dostojności i opowiem - rzekł Otoes.-Ale trzeba nam wydostać się w miejsce, gdzie nie ma tejwrzawy.Istotnie w pałacu, który zajmował książę, na dziedzińcachwewnętrznych i zewnętrznych, tłoczyło się takie mnóstwo ludzijak na jarmarku.Jedli oni, pili, śpiewali, mocowali się lub gonili,a wszystko na chwałę namiestnika, którego byli sługami.Jakoż około trzeciej po południu nomarcha kazał wyprowadzićdwa konie na których wraz z księciem wyjechali z miasta nazachód.Dwór zaś został w pałacu i bawił się jeszcze weselej.Dzień był piękny, chłodny ziemia okryta zielonością i kwieciem.Nad głowami jezdzców rozlegały się śpiewy ptaków, powietrzebyło pełne woni.- Jak tu przyjemnie! - zawołał Ramzes.- Pierwszy raz od miesiącamogę zebrać myśli.A już zacząłem wierzyć, że w mojej głowieosiedlił się cały pułk wozów wojennych i od rana do nocy odbywamusztrę.- Taki jest los mocarzy świata - odparł nomarchaStanęli na wzgórzu.U stóp ich leżała ogromna łąka przeciętabłękitną strugą.Na północy i na południu bieliły się murymiasteczek, za łąką, aż do krańca horyzontu, ciągnęły sięczerwone piaski pustyni zachodniej, od której niekiedy wiałotchnienie upalnego wiatru jak z pieca.Na łące pasły sięniezliczone stada zwierząt domowych: rogate i bezrogie wołyBolesław PrusFaraon 244owce, kozy, osły, antylopy, nawet nosorożce.Tu i ówdzie byłowidać kępy moczarów obrosłych roślinami wodnymi i krzakami,w których roiły się dzikie gęsi, kaczki, gołębie, bociany, ibisy ipelikany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]