[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.tak!. Milcz, ty podła świnio!. mruknął pan Ignacy i nie zapalająclampy, rozebrał się i położył do łóżka.Sny miał okropne.Zniło mu się czy tylko przywidywało, że ciąglejest w teatrze i że widzi Wokulskiego z szeroko otwartymi oczyma,zapatrzonego w jedną lożę.W loży tej siedziała hrabina, pan Aęcki ipanna Izabela.Rzeckiemu zdawało się, że Wokulski patrzy tak na pan-nę Izabelę. Niepodobna!  mruknął. Stach nie jest aż tak głupi.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG298Tymczasem (wszystko w marzeniu) panna Izabela podniosła się zfotelu i wyszła z łoży, a Wokulski za nią, wciąż patrząc jak człowiekzamagnetyzowany.Panna Izabela opuściła teatr, przeszła plac Teatral-ny i lekkim krokiem wbiegła na ratuszową wieżę, a Wokulski za nią,wciąż patrząc jak człowiek zamagnetyzowany.A potem z ganku ratu-szowej wieży panna Izabela, uniósłszy się jak ptak, przepłynęła nagmach teatralny, a Wokulski chcąc lecieć za nią, runął z wysokościdziesięciu piętr na ziemię. Jezus Maria!. jęknął Rzecki zrywając się z łóżka. Tak!.tak!. odszczeknął mu Ir przez sen. No, już widzę, że jestem zupełnie pijany  mruknął pan Ignacykładąc się znowu i niecierpliwie naciągając kołdrę, pod którą drżał.Kilka minut leżał z otwartymi oczami i znowu przywidziało mu się,że jest w teatrze, akurat po zakończeniu trzeciego aktu, w chwili kiedyfabrykant Pifke miał podać Rossiemu album Warszawy i jej piękności.Pan Ignacy wytęża wzrok (Pifke bowiem jego zastępuje), wytężawzrok i z najwyższym przerażeniem widzi, że niecny Pifke zamiastkosztownego albumu podaje Włochowi jakąś paczkę owiniętą w papieri niedbale zawiązaną szpagatem.I jeszcze gorsze rzeczy widzi pan Ignacy.Włoch bowiem uśmiechasię ironicznie, odwiązuje szpagat, odwija papier i wobec panny Izabeli,Wokulskiego, hrabiny i tysiąca innych widzów ukazuje.żółte nanki-nowe spodnie z fartuszkiem na przodzie i ze strzemiączkami u dołu.Właśnie te same, których pan Ignacy używał w epoce sławnej kampaniisewastopolskiej.Na domiar okropnośći nędzny Pifke wrzeszczy:  Oto jest dar pa-nów: Stanisława Wokulskiego, kupca, i Ignacego Rzeckiego, jego dys-ponenta! Cały teatr wybucha śmiechem; wszystkie oczy i wszystkiewskazujące palce skierowują się na ósmy rząd krzeseł i właśnie na tokrzesło, gdzie siedzi pan Ignacy.Nieszczęśliwy chce zaprotestować,lecz czuje, że głos zastyga mu w gardle, a na domiar niedoli on sam zapada się gdzieś.Zapada się w niezmierny, niezgłębiony ocean nico-ści, w którym będzie spoczywał na wieki wieczne nie objaśniwszy wi-dzów teatralnych, że nankinowe spodnie z fartuszkiem i strzemiączka-mi wykradziono mu podstępem ze zbioru jego osobistych pamiątek.Po nocy fatalnie spędzonej Rzecki obudził się dopiero o trzy kwa-dranse na siódmą.Własnym oczom nie chciał wierzyć, patrząc na zega-rek, ale w końcu uwierzył.Uwierzył nawet w to, że wczoraj był niecoNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG299podchmielony; o czym zresztą wymownie świadczył lekki ból głowy iogólna ociężałość członków.Wszystkie te jednak chorobliwe objawy mniej trwożyły pana Igna-cego aniżeli jeden straszny symptom, oto: nie chciało mu się iść dosklepu!.Co gorsze: nie tylko czuł lenistwo, ale nawet zupełny brakambicji; zamiast bowiem wstydzić się swego upadku i walczyć z próż-niaczymi instynktami, on, Rzecki, wynajdywał sobie powody do jaknajdłuższego zatrzymania się w pokoju.To zdawało mu się, że Ir jest chory, to, że rdzewieje nigdy nieuży-wana dubeltówka, to znowu, że jest jakiś błąd w zielonej firance, którazasłaniała okno, a nareszcie, że herbata jest za gorąca i trzeba ją pićwolniej niż zwykle.W rezultacie pan Ignacy spóznił się o czterdzieści minut do sklepu ize spuszczoną głową przekradł się do kantorka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •