[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż podobało jej się życie w mieście, ucieczka odhałasu i brudu, ciągłych wizyt oraz nieustających towarzyskich i rodzinnychzobowiązań była prawdziwą przyjemnością.Kołysanie pojazdu sprawiało, że kleiły jej się powieki, ale oprzytomniaław jednej chwili, kiedy Jason zatrzymał dwukółkę i wskazał widok, jaki sięprzed nimi rozpościerał.Z prawej strony ciągnęła się szeroka łąka.Na wciąż zielonej trawie pasły sięowce.Po lewej rósł las z dębami i wiązami o pomarańczowychi rudobrązowych pniach.Gwendolyn się uśmiechnęła, myśląc, z jakąprzyjemnością Emma namalowałaby ten sielski widoczek.Wśród pięknej przyrody, na niewielkim wzniesieniu, stał dom.Wysoki nacztery piętra, z szarego kamienia, nie sprawiał wrażenia szczególniemajestatycznego, ale wydawał się zarazem solidny i przytulny, co bardzoprzypadło Gwendolyn do gustu.Podobał jej się zwłaszcza ciągnący się przez całą szerokość budynku balkonz dużymi drzwiami balkonowymi.Dolną część domu porastało dzikie wino.- Co o tym sądzisz? - zapytał Jason.- Jest bardzo ładny.Znasz właściciela?- Tak.- Jason szarpnął lejce i poprowadził powóz pomiędzy dwomakamiennymi słupkami bramy.Wkrótce stanęli przed drzwiami frontowymi.- Mój Boże, Jasonie, mogłeś mnie uprzedzić, że jedziemy z wizytą -zbeształa go Gwendolyn.Pośpiesznie poprawiła włosy, wsuwając paręzbłąkanych kosmyków pod modny czepeczek.- Muszę wyglądać okropnie.Nigdy nie pojechałabym otwartym powozem, gdybym wiedziała, że kogośodwiedzimy.Jason milczał.Przywiązał konia do żeliwnego słupka, a potem pomógłwysiąść Gwendolyn, na koniec obejmując ją ramieniem w pasie i unoszącw powietrze.Lekko zadyszana, przyjęła wyciągniętą rękę i oboje podeszli dodrzwi.Na pukanie Jasona odpowiedział starszy człowiek w roboczym stroju, którywydawał się na nich czekać.Sądząc po ubraniu, Gwendolyn uznała, że todozorca.Ukłonił się uprzejmie, a potem zostawił ich samych w holu.Gwendolyn, zaskoczona, spojrzała na męża.- Moi rodzice wielkodusznie nalegali, żebyśmy mieszkali z nimi w ichmiejskim domu, w Londynie, oddali także do naszej dyspozycji rodzinny domw Kent.Pomyślałem jednak, że byłoby cudownie, gdybym mógł zabierać cięz Londynu, kiedy mi się spodoba.- Jason zdjął kapelusz.- Zgłosiłem chęćkupna tej posiadłości, żeby nikt mnie nie uprzedził, ale nie sfinalizuję umowybez twojej zgody.Uśmiechnęła się, przechylając głowę na bok, dotykając policzkiem jegodłoni.- Mieszkanie z twoimi rodzicami nie jest w żaden sposób uciążliwe.Rezydencja jest tak duża, że zdarza mi się nie widzieć ich całymi dniami.- Jednak byłoby miło mieć własny dom.- Tak.- Nie jest taki okazały jak Moorehead Manor ani tak elegancki jak innerezydencje moich rodziców - powiedział Jason, kiedy zaczęli się leniwieprzechadzać po pierwszym piętrze.- Twój ojciec jest hrabią.Nie spodziewam się, żebyś dorównywał mumajątkiem.- Moja pensja jest hojna, ale potrzebuję dodatkowych pieniędzy.Przyznaję,że nie mam takiego talentu do zbijania majątku jak mój brat czy moja siostra.Dlatego prosiłem ich o radę w sprawie inwestycji i z zadowoleniem stwierdzam,że odniosłem już pewien sukces.Obróciła powoli głowę, zwracając uwagę na elegancki, estetyczny wystrójdomu.- Musiał to być spory sukces, skoro stać nas na ten dom.- Powiodło mi się.I spodziewam się osiągnąć jeszcze więcej.- Uśmiechnąłsię, w kącikach oczu pojawiły mu się delikatne linie.- Sporo umeblowania takżejest na sprzedaż.Sądzę, że będzie nam łatwiej, jeśli kupimy parę rzeczy, którejuż tu są, dokupując resztę w miarę potrzeb.Gwendolyn przyznała mu rację.Jeśli zdecydują się kupić dom, będzie chciałazatrzymać duże lustra w pokojach, dające wrażenie większej przestrzenii światła.W salonie na dole, urządzonym w gustownej tonacji beżu i bladegozłota, także stały meble, nad którymi można się było zastanowić.Gwendolyn spojrzała na wzorzysty dywan Aubusson, pokrywającywypolerowaną dębową podłogę.Kolory przypominały jej dywany w pokojach,jakie zajmowała w miejskiej rezydencji.W gruncie rzeczy nie tylko kolor, alenawet wzór był niemal identyczny.Zaczęła oddychać szybciej na wspomnienie poprzedniej nocy, kiedy to jejmałżonek z podniecenia nie zdążył dotrzeć do łóżka.Skończyli, półnadzy, napodłodze.- Chciałabym zatrzymać dywan - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]