[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sądzę, że powinniśmy się skoncentrować na naszyjniku -zaproponowała, przywołując na twarzcoś, co uznał za najbardziej prowokujący damski uśmiech, jaki w życiu widział.- Co panzamierza? Zwróci go pan lordowi Felchettowi?- Nie.Sądzę, że powinienem wybrać się do Bristolu i spróbować odnalezć Stubbsa -odpowiedział raczej bez entuzjazmu.- Zresztą i tak zamierzałem pojechać do Bath.Odwiedzęwięc najpierw Bristol, a do Bath zajadę w drodze powrotnej.Widząc pytające spojrzenie Sarah, dodał: - Tak, zamierzam z oczywistych względów odwiedzićkuzynkę Harriet.Przy okazji złożę wizytę pani Stanton i dowiem się, czy doszły ją słuchy olosach zbiegów.Na te słowa Sarah się rozpromieniła.- Och, przekaże jej pan mój list? Niemal go ukończyłam.Wrócę do pokoju i zaraz to zrobię.Kiedy postawiła stopy na podłodze, drzwi stanęły otworem i do sypialni wkroczyła hrabinawdowa.- Co to ma oznaczać? - zapytała ostro.- Natychmiast wracaj do siebie!- Tak, biegnij już - ponaglił łagodnie Marcus, zanim Sarah zdążyła otworzyć usta, by wyjaśnić,dlaczego znalazła się w jego sypialni.- Dokończ list i oddaj komuś ze służby, polecając, by migo przekazali.Wyruszę wczesnym rankiem, pożegnajmy się więc od razu.Starsza pani rzuciła Sarah oschłe dobranoc".Zamknęła za nią drzwi i podeszła do łóżka, zktórego daleki od skruchy wnuk posłał jej żartobliwe spojrzenie.- Co ty sobie myślisz, pozwalając temu dziecku odwiedzać cię w sypialni, Marcus? Czy tak małodbasz o jej reputację?- A co myślałaś, że zamierzałem ją zniewolić? - odpowiedział zniecierpliwiony, ale irozbawiony.Nie mogła powstrzymać nieznacznego uśmiechu.- Nie.Masz wiele wad, ale wiem, że psucie niewinnych panienek nie leży w twoim zwyczaju.Sarah jest jednak niezwykle piękna, a.- Tak, zauważyłem.- A ty jesteś mężczyzną.- Nie byłbym zdziwiony, gdyby również Sarah doszła do takiego wniosku.- Marcus! - Starsza pani postukała laską w podłogę.- Nie pora na żarty! Kto uwierzy w jejniewinność, jeśli będzie cię odwiedzać w sypialni?- Tak, masz rację, oczywiście - przyznał, jak uznała nad wyraz niechętnie.- Kiedy wrócę,porozmawiam o tym z Sarah.Na razie jednak - ciągnął, wytrzymując jej spojrzenie -nie chcę,żebyś ją ganiła.Ostatnie, czego bym sobie życzył, to żeby obawiała się do mnie zwrócić.Starsza pani zapewniła wnuka, że nie miała takiego zamiaru, on zaś, usatysfakcjonowany tymoświadczeniem, zwrócił jej uwagę na naszyjnik.Wyjaśnił, jak klejnoty znalazły się w jegoposiadaniu, i poprosił, żeby się im przyjrzała.- Naszyjnikiem tak bardzo bym się nie przejmowała - zauważyła hrabina wdowa po wysłuchaniujego opowieści.-Oprawa jest dość ciężka, właściwie brzydka.Chociaż, oczywiście, Felchettowie na pewnoucieszą się z jego odzyskania.Czego nie można powiedzieć o Nutleyach, kiedy poznają prawdę.Trzeba im współczuć, Marcus.Zmierć dziecka to wystarczający cios, a do tego jeszczewiadomość, że było pospolitym złodziejem.- Nudey był głupkiem - zauważył bez ogródek Marcus, zdradzając tym całkowity brak szacunkudla zmarłego.- Bardzo bym się zdziwił, gdyby to on zdołał tak zaplanować kradzież.I to właśnie mnie niepokoi, dodał w myślach.Rankiem Marcus udał się do stajni, jeszcze zanim jego wychowanka opuściła swój pokój.Jużwcześniej polecił zaprząc gniadosze i przygotować się do drogi młodemu stajennemu, tak żeteraz mógł natychmiast wyruszyć.Sutton zerknął z ukosa na swojego podwładnego, który zajmował już miejsce na kozle, po czymspojrzał z nadzieją na Ravenhursta.- Czy zamierza pan odebrać siwki? Przecież ja mógłbym pojechać z młodym Benem i oszczędzićpanu kłopotu.Marcus, zajmując miejsce obok chłopaka i przejmując od niego lejce, nie mógł powstrzymaćuśmiechu.Wiedział, że Sutton jest zły, ponieważ mu nie towarzyszy, tym razem jednak miał dlagłównego stajennego znacznie ważniejsze zadanie.- Najpierw załatwię coś w Bristolu, a potem pojadę do Bath.Nie wiem, ile czasu mi to zajmie,ale jest ważne, byś tu został.Powinieneś pod moją nieobecność pilnować mojej wychowanicy.Przerażony Sutton gwałtownie uniósł głowę.- A niech mnie! Przecież ona chyba nie spróbuje znowu uciec?Te słowa wywołały kolejny uśmiech, tym razem znacznie łagodniejszy.- Nie, Sutton, tym się nie przejmuj.Teraz, kiedy ją dobrze poznałem, mogę cię zapewnić, że tegonie uczyni.To nie w jej stylu.Chciałbym jednak, żebyś jej towarzyszył zawsze, kiedy wyjdzie zdomu.Nie pozwalaj jej nigdzie udawać się samej, piechotą czy konno.Nie obchodzi mnie, jakiewymówki będziesz musiał znalezć, tylko nie spuszczaj jej z oka.- Już się nie uśmiechał, miałpoważną minę.- Strzeż jej Sutton.Naprawdę nie byłbym zadowolony, gdyby cokolwiek złegoprzydarzyło się Sarah.Rozdział dziewiątyTrudno było uwierzyć, że w ciągu dwóch tygodni pogoda mogła aż tak się zmienić.Luty, zprzenikliwie zimnymi wiatrami i śniegiem, należał już do przeszłości.Nadszedł marzec,przynosząc miłe dni rozświetlane łagodnym słońcem, którego promienie padały z niemalbezchmurnego nieba, choć noce były chłodne i rankami pozostawała po nich cienka warstwaszronu.Wiosna nadciągnęła wcześnie.Rośliny wypuszczały zielone pędy, a Sarah, która zawsze lubiłaspacery, wychodziła częściej niż zwykle.Rzecz jasna, teren wokół domu wkrótce jej się znudził.Podobnie jak Ravenhurst, uznała zarośnięty ogród za raczej przygnębiający i postanowiławypuścić się dalej.Poprzedniego dnia zawędrowała do odległego zakątka olbrzymiej posiadłości hrabiego i spędziłabardzo miłe popołudnie w lasku.Dziś postanowiła zwiedzić ładną wioskę, którą minęli, kiedyopiekun przywoził ją do Dower House.Dotarła niemal do głównego podjazdu prowadzącego do dużego domu, kiedy usłyszała za sobąodgłos kroków.Odwróciła się i ujrzała zmierzającego w jej kierunku Suttona.Odwyjazdu pana Ravenhursta przed sześcioma dniami, Sutton odbywał z nią co rano konneprzejażdżki, a ona nie miała nic przeciwko temu.Stajenny okazał się wesołym towarzyszem, a jego podszyte ironią poczucie humoru jąrozweselało.Poza tym doskonale znał okolicę i znakomicie wybierał trasy, odsłaniając przed Sa-rah tajemnice wielu interesujących zakątków.Poprzedniego dnia zdziwiła się jednak, kiedy nagle wpadła na niego w zagajniku.Zamyśliła się.Tak, tamto spotkanie mogło być przypadkowe, ale dwukrotnie w tak krótkim czasie? Nie, to napewno nie jest zbieg okoliczności.- Sutton - powitała go, kiedy się z nią zrównał - co za niespodzianka! Rozumiem, że, podobniejak ja, nabrałeś nagle ochoty na skorzystanie ze słońca i udałeś się na spacer.- Aha, właśnie tak, proszę pani.- Westchnął z ulgą.- Podczas nieobecności pana nie mam zbytwiele do roboty w stajni.- Istotnie.Na pewno nie możesz się doczekać powrotu do siedziby pana Ravenhursta i zwykłychobowiązków.Gdy dotarli do głównego podjazdu, Sarah zagadnęła: - Dokąd zamierzałeś się udać? Dowielkiego domu? Ponieważ wydawało się to najbardziej oczywistym kierunkiem spaceru młodejdamy, Sutton bez wahania potwierdził:- Tak, proszę pani.- W takim razie obawiam się, że musimy się rozdzielić.Obrałam zupełnie inną drogę.- Przybrałtak komiczny wyraz twarzy, że parsknęła śmiechem.- Och, Sutton, na pewno uważasz mnie zaostatnią naiwną! Zakładałeś, że nie rozszyfruję twoich wybiegów?Opalona twarz stajennego lekko pociemniała, co mogło nasunąć myśli o rumieńcu.Sprawiałwrażenie dziecka przyłapanego niespodziewanie na małym oszustwie.Najwyrazniej ogarnęło gotakie poczucie winy, że Sarah się nad nim ulitowała.- Och, chodz ze mną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]