[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zro bisz, jak chcesz, ale& coÅ› mi mówi, że dziÅ›w nocy spad nie Å›nieg.Agne se pod niosÅ‚a wzrok po nad gÅ‚owÄ™ Lo ren za i przyjrzaÅ‚a siÄ™ nie bu pogrążone mu w gÄ™stej ciem noÅ›ci.WiaÅ‚ silny wiatr, który roz wie waÅ‚ wÅ‚osy, po ry waÅ‚ leżące na zie mi przed mio ty.Nie bo wnet siÄ™ za chmu rzyÅ‚o.Może rze czy wiÅ›cie to mogÅ‚o siÄ™ stać.Znieg w kwiet niu.Czy taÅ‚a o tym przed wy jaz dem.Tak, to byÅ‚oby wy da rze nie, ja kie go na pew no nie mogÅ‚a prze ga pić." " "Uliczki warszawskiego starego miasta wciÄ…gaÅ‚y ichw wir wiatru, zimna i muzyki.Szerokie ulice, kwadratowe place,dÅ‚ugie zadrzewione aleje, przypominajÄ…ce te w Berlinie, zniknęły i ustÄ…piÅ‚y miejsca wÄ…skim i krÄ™tym uliczkom orazsta rym, może na wet przed wo jen nym, ka mie nicom.Chociaż wiedziaÅ‚a, że budynki, które miaÅ‚a przed oczami, byÅ‚y jedynie powojennÄ… rekonstrukcjÄ…, nie mogÅ‚a nieprzyglÄ…dać siÄ™ im z za chwy tem i po dziwem.Ka mie nice wschod niej Eu ro py, ja kie widziaÅ‚a je dy nie na zdjÄ™ciach starówki w Pra dze albo w Bu da pesz cie.Zawsze lubiÅ‚a obserwować domy innych ludzi i wyobrażać sobie życie, jakie toczyÅ‚o siÄ™ w ich wnÄ™trzu, za wysokimi,ele ganc kimi okna mi.Gdy za my kaÅ‚a oczy, mogÅ‚a po czućciepÅ‚o ko min ka, za pach dy wanów i ku chen nych przy praw. Na co tak pa trzysz? Na tam to pod da sze, to z ma lut kim oknem. W stylu bohemy.Na pewno mieszka tam jakiÅ›student, który każdej nocy przyprowadza do domu innÄ…dziew czynÄ™. Prze staÅ„! Też bÄ™dÄ™ miaÅ‚ kie dyÅ› ta kie miesz kan ko.Ale w Paryżu, może w Lon dy nie. Ale to już zupeÅ‚nie co in ne go! No wÅ‚aÅ›nie.Tutaj jest zdecydowanie za zimno,nie uważasz? Poza tym ten jÄ™zyk: Nie mówiÄ™ po polsku, proszÄ™pani! Kto ciÄ™ tego na uczyÅ‚? Mam do bry sÅ‚uch i Å›wietnÄ… pamięć.W prze ciwieÅ„stwie do cie bie. Nie praw da. Nie pamiÄ™tasz nic z dzie ciÅ„stwa.Gdy by nie ja, nie miaÅ‚abyÅ› w ogóle pojÄ™cia, kim je steÅ›.Agne se zdzie liÅ‚a go sza likiem i w tej sa mej chwili ogarnęło jÄ… uczu cie déjà vu.Potem ich uwagÄ™ zwróciÅ‚ żółty szyld pubu.Skierowali siÄ™ w jego stronÄ™.ByÅ‚a to jedyna oznaka życia na tym starympla cu, na Å›rod ku którego staÅ‚ posÄ…g, przy wodzÄ…cy Agne se na myÅ›l rzym ski plac Cam po de Fio ri.WewnÄ…trz Å›cia ny po kry te byÅ‚y szarÄ… chmurÄ… dymu, jego ostry za pach czuć byÅ‚o wszÄ™dzie.Mimo to, po torturach lodowatego wiatru smagajÄ…cego twarze i rÄ™ce, przyjemnie byÅ‚o dać siÄ™ wchÅ‚onąć przeztociepÅ‚e miejsce, w którym zasiadali amatorzy polskiej wódki.Wszyscy usiedli przy barze i Agnese z Lorenzem zostalize pchniÄ™ci pod samÄ… Å›cianÄ™, Å›ciÅ›niÄ™ci jak sar dyn kiw pusz ce.Z cie ka woÅ›ciÄ… przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ sinym twa rzom mężczyzn, którzy wypeÅ‚nia li lo kal.Kobiet byÅ‚o tam niewiele: jedna siedziaÅ‚a przy stoliku z jakimÅ› facetem z cygarem w ustach i dawaÅ‚a o sobie znaćgÅ‚oÅ›nym i tak piskliwym Å›miechem, że aż pÄ™kaÅ‚y bÄ™benki w uszach.MiaÅ‚a blond wÅ‚osy zebrane do tyÅ‚u w wysokikoÅ„ski ogon, niezwykle jasne, podÅ‚użne oczy,i dekolt, który Agnese oceniÅ‚a jako zbyt gÅ‚Ä™boki, biorÄ…c pod uwagÄ™zimno, jakie panowaÅ‚o na dworze.DrugÄ… kobietÄ…byÅ‚a kelnerka stojÄ…ca za barem, wyglÄ…dajÄ…ca zza kufliz piwem, któremiaÅ‚a napeÅ‚nić, i kie liszków po wódce, które miaÅ‚a umyć.Jej skóra byÅ‚a delikatna, prawie przezroczysta, tak jasna, że nawet bladoróżowe usta odznaczaÅ‚y siÄ™ niczym ciemnykamieÅ„ na podÅ‚użnej i koÅ›cistej twarzy.WÅ‚osy, w odróżnieniu od wÅ‚osów wiÄ™kszoÅ›ci Polek, byÅ‚y czarne i proste,a oczymiaÅ‚y barwÄ™, jakiej nigdy wczeÅ›niej nie widziaÅ‚a.CoÅ› pomiÄ™dzy szaroÅ›ciÄ… i zieleniÄ….Dziewczyna byÅ‚a mniej wiÄ™cejw ich wieku, ale jej sposób bycia odznaczaÅ‚ siÄ™ takÄ… surowoÅ›ciÄ… i stanowczoÅ›ciÄ…, że Agnese byÅ‚a nim oczarowana.BiÅ‚az niej nie zwykÅ‚a pew ność sie bie.Lo ren zo za uważyÅ‚, że nie może ode rwać od niej oczu. Co jest? Za ko chaÅ‚aÅ› siÄ™? Uważam, że jest piÄ™kna, a ty nie? Za wsze miaÅ‚aÅ› dziw ne wy obrażenie piÄ™kna.Po chwili podaÅ‚ jej kie liszek z wódkÄ….Agne se spojrzaÅ‚a na nie go nie pew nie. Nie cho dzi o to, żeby siÄ™ mu przyglÄ…dać.Masz za mknąć oczy i przeÅ‚knąć wszyst ko od razu.Agne se zro biÅ‚a, co mówiÅ‚, i po czuÅ‚a, jak palÄ…cy pÅ‚yn przepÅ‚ywa przez jej gardÅ‚o.RozpoczÄ™li coÅ› w rodzaju zawodów na ilość wypitych kieliszków.Lorenzo namówiÅ‚ jÄ… na kolejne dwa, zanim zdoÅ‚aÅ‚aw ja kikolwiek sposób siÄ™ sprze ciwić.Nie minęła nawet godzina, a byÅ‚a już kompletnie pijana.Drewniane pomieszczenie pubu chwiaÅ‚o jej siÄ™ przedoczami, a Å›miech blondynki docieraÅ‚ do jej uszu jak dalekie echo, w zwolnionym tempie.OstatniÄ… rzeczÄ…, jakÄ…zobaczyÅ‚a w maÅ‚ym i zadymionym wnÄ™trzu, byÅ‚y oczy dziewczyny stojÄ…cej za barem, które spoglÄ…daÅ‚y na niÄ…,podczasgdy jej różowe usta za my kaÅ‚y siÄ™ w iro nicz nym uÅ›mie chu.KtoÅ› chwy ciÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™ i wy pro wa dziÅ‚na zewnÄ…trz.Wiatr nie uspo koiÅ‚ siÄ™, wrÄ™cz prze ciw nie, wiaÅ‚ z jesz cze wiÄ™kszÄ… siÅ‚Ä….Uliczki, którymi wczeÅ›niej przeszli bez problemów, teraz zdawaÅ‚y siÄ™ falować pod uginajÄ…cymi siÄ™ nogami Agnese.Prze chy laÅ‚a siÄ™ raz w lewo, raz w pra wo.Kiedy w pewnym momencie miaÅ‚a wrażenie, że upada, poczuÅ‚a, jak czyjeÅ› ramiÄ™ jÄ… chwyta, i w tym samymmo men cie roz po znaÅ‚a ten za pach.Przy jem ny za pach wa nilii, prze pla tajÄ…cy siÄ™ z ko rzen nym za pachem ty po wym dla mężczy zny.Lo ren zo objÄ…Å‚ jÄ… w ta lii i pod pie raÅ‚, pra wie unoszÄ…cjÄ… nad ulica mi mia sta, które na gle ucichÅ‚o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]