[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnęła dać Gawainowi syna, nawetRLT jeśli nigdy nie będzie jej dane zostać jego prawowitą żoną.Przez chwilę wydawało jejsię, że bez trudu uda jej się go uwieść.Zapamiętale odwzajemniał jej pieszczoty, a jegodłonie błądziły gorączkowo po jej ciele.Kiedy oderwała się od niego, aby zaczerpnąćtchu.zamknął ją w ciasnym uścisku i obsypał twarz pocałunkami.Potem nagle ją odepchnął.- Nie wolno nam, Beth - szepnął z niejakim wysiłkiem.- Idz do swej komnaty izamknij się na klucz.Popatrzyła na niego osłupiałym wzrokiem.- Chcesz mnie odprawić? Każesz mi się zamknąć na klucz? Nie do wiary.- Tak będzie lepiej.Co jeśli nie zdołam oprzeć się pokusie i pod osłoną nocyprzyjdę do twej łożnicy?- Przyjdz! - zawołała, chwytając go za rękaw.- Przyjmę cię z otwartymi ramiona-mi.Nie widzisz, jak do ciebie wzdycham? Wodzę za tobą oczami, odkąd ujrzałam ciępółnagiego podczas pojedynku we Francji!Po jej zapalczywym wyznaniu zapadła pełna napięcia cisza.Czyżbym powiedziała zbyt wiele? - zastanawiała się w popłochu.- Jestem wstrząśnięty - odezwał się w końcu Gawain, na próżno próbując ukryćrozbawienie.- Tak myślałam - westchnęła zrezygnowana.- Twoje słowa bardzo mi schlebiają.%7łałuję tylko, że wówczas nic o tym nie wie-działem.Miałbym o sobie znacznie wyższe mniemanie.Chociaż może to i lepiej.Gdy-bym się domyślał, że nie jestem ci obojętny.- urwał w pół słowa.- Już dawno zostalibyśmy kochankami? - dokończyła za niego.- Przyznaję, coś pchało mnie ku tobie od samego początku.Gdybym miał pewność,że czujesz podobnie, mógłbym złamać słowo dane sobie i twemu ojcu.Nie jestem prze-konany, czy mistrz Llewellyn widziałby mnie w roli twego męża, nawet gdyby los namsprzyjał i moje małżeństwo zostało anulowane.- Zapomnij o owej obietnicy! - zaprotestowała, śmiało zaglądając mu w oczy.- Iposłuchaj, co ci rzeknę.Myślę o tobie bez ustanku.Znisz mi się co noc, a w snach zaw-sze widzę cię bez odzienia, dotykam twojego torsu i.więcej nie powiem, bo.bo.RLT - Bo nie wiesz nic więcej - dodał nieswoim głosem.Wizja Beth z obnażoną piersiąnie dawała mu spokoju.- Lepiej nie mów mi takich rzeczy, moja miła.Moja miła? - powtórzyła w myślach.Zrobiło jej się cieplej na sercu i poczuła sięnieco pewniej.- Słusznie, po cóż mówić? - odparła, kładąc mu rękę na piersi.- Zamiast tegowprowadzę swoje słowa w czyn i sprawię, żebyś pozwolił spędzić ze sobą tę noc.- Beth, daj pokój! - Zaprotestował słabo, choć na jego ustał błąkał się uśmiech.- Czemu? Marzę o tym od dawna.A nie chcę tylko marzyć.- Cii.- Przyciągnął ją bliżej i zakrył jej usta dłonią.- Obudzisz Jane.- Uciszyłeś mnie kiedyś pocałunkiem - wymamrotała zdławionym głosem.- Zróbto jeszcze raz.- Jeżeli cię pocałuję, zrobisz to, o co proszę, i pójdziesz do łóżka?- Jeśli pocałunek mi wystarczy.Popatrzył na nią w milczeniu.Miała w oczach coś takiego, że na moment zaparłomu dech w piersiach.Pragnął jej do bólu.Skoro oddawała mu się z własnej woli, dla-czego miałby po nią nie sięgnąć? Wziął ją na ręce i nie odrywając ust od jej warg, ruszyłprzez korytarz.Szepnęła mu do ucha, jak znalezć drogę do swej komnaty.Kiedy zatrzy-mali się pod drzwiami, otrzezwiło ich dobiegające z wnętrza donośne chrapanie.Gawain poczuł się, jakby wylano mu na głowę kubeł zimnej wody.- Nie do wiary - jęknęła Elizabeth.- Widać Jane na mnie czekała i zasnęła.Bę-dziemy musieli pójść do twojej izby.- Nie, Beth - odrzekł zdecydowanie, stawiając ją na ziemi.Spojrzała na niego rozżalona i zawiedziona.- Dlaczego nie?- Wiesz dlaczego nie.- Zcisnął jej dłoń i przyłożył ją sobie do piersi.- Zpij dobrze.Zobaczymy się jutro.- Zostawiasz mnie samą? - zapytała głosem drżącym z emocji.- Nie mam wyboru! Dałem słowo twemu ojcu.Chcę postąpić wobec ciebie jak na-leży.- Odsunął się z niejakim trudem i odszedł.RLT ROZDZIAA DZIEWITYBeth długo nie mogła zasnąć.Przewracała się z boku na bok, rozpamiętując to, cozaszło między nią i Gawainem.Cierpiała w duchu i modliła się, by jego małżeństwo zo-stało anulowane.Tymczasem musiała udawać, że jest w radosnym nastroju i robić dobrąminę do złej gry.Nie chciała, żeby widział ją przygnębioną.Koniec końców, przyjechalina jarmark, aby miło spędzić czas.Zastała go przy stole nad pojedynczą kartką papieru.Sprawiał wrażenie zmęczo-nego.Czyżby i on miał niespokojną noc?Usiadła naprzeciw niego i poprosiła służącą o śniadanie.- Napijesz się piwa? - zapytał, gdy zostali sami.Skinęła głową i sięgnęła po cynowy kubek.- Jeśli chcemy zdążyć na początek procesji, musimy niebawem wyruszyć w drogę -oznajmił po chwili milczenia.- Podsunął jej kartkę, którą wcześniej przeglądał.- Roz-damy to na jarmarku.Zerknęła na notkę o dodruku  Opowieści kanterberyjskich".Była pod dużym wra-żeniem.Ulotka zawierała informacje o cenie książki oraz miejscu, w którym można jąnabyć.- Sam wpadłeś na ten pomysł?- Tak.Co o nim sądzisz?Zawahała się.- Czy na pewno nam się to opłaci? Zysk ze sprzedaży będzie niższy.- Postanowiłem sam sfinansować druk ulotek.Mam nadzieję, że przyciągną dosklepu wielu klientów.Zmarszczyła brwi.- Na pewno.Szkoda, że nie pomyśleliśmy o straganie.- Przyjechaliśmy tu, żeby miło spędzić czas - zaprotestował.- Nie chcę, żebyś pra-cowała podczas jarmarku.Chciała się zabawić, ale nie miałaby nic przeciw temu, żeby przy okazji sprzedaćtrochę książek.RLT - Musiałeś wstać o świcie, skoro zdążyłeś nakreślić i wydrukować wzór ulotki.- Owszem.%7łałuję, że dziennik Nicholasa nie jest jeszcze gotowy.Jestem pewien,że znalazłoby się wielu chętnych, żeby go kupić.Posłała mu ciepły uśmiech, po czym spojrzała na tacę, którą przyniosła właśniesłużąca.- Cieszy mnie, że wkładasz w to tyle serca.- Zależy mi na tym, żeby drukarnia prosperowała jak najlepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •