[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak bardzo skupił się na wypatrywaniu wrogów, że niewiele brakowało, a nie zauważyłbypostaci w szkarłatnym płaszczu, wynurzającej się z mroku zaułka.Kaerion zatrzymał się i przyjrzałidącemu bezgłośnie po bruku nieznajomemu.Poczuł dreszcz niepokoju, kiedy mężczyzna stanął ipowoli zdjął płaszcz.Każdy jego ruch wydawał się zamierzony i był pełen wdzięku.Kaerionowiprzypomniała się pantera, którą kiedyś widział z ojcem na polowaniu.Przyjrzał się dokładnie przeciwnikowi, bowiem mężczyzna najwyrazniej zamierzał gopowstrzymać.Nieznajomy pod płaszczem nie miał koszuli.W słabym świetle księżyca Kaeriondostrzegł żylaste mięśnie na jego piersi, ramionach i brzuchu.Obcy nie miał broni w rękach, nie wydawał się też mieć jej gdzieś ukrytej, a mimo to patrzyłspokojnie na metrowe ostrze w dłoni Kaeriona.Jego luzne, szkarłatne spodnie falowały miękkoprzy każdym ruchu, przytrzymywane żółtą szarfą owiniętą dwa razy wokół pasa i zawiązanąmisternie z boku.Nieznajomy nie nosił butów ani sandałów.Mimo zimy zrogowaciałe stopy miałbose.Kaerion ze zdumieniem patrzył, jak mężczyzna przykłada lewą dłoń pionowo do piersi i kłaniasię nisko.Wojownik ostrożnie podniósł w salucie miecz.Skoczył do tyłu, kiedy nieznajomy w mgnieniu oka przebył dzielący ich dystans i trafił gokantem dłoni w bark.Kaerion chrząknął i próbował zasłonić się tarczą.Jego przeciwnik był jednakszybszy.Zawirował na jednej nodze i kopnął go mocno w twarz.W głowie Kaeriona eksplodował ból, wojownik się zachwiał.Mężczyzna wymierzył drugi cios,tym razem w gardło, i Kaerion poczuł, że cały drętwieje, rozpaczliwie próbując złapać oddech.Obcy wykrzywił tylko swą dziobatą twarz w upiornym uśmiechu i zaczekał, aż wojownikdojdzie do siebie.Kaerion wykorzystał tę chwilę, by na nowo ocenić przeciwnika.Chociaż wżyłach wciąż miał truciznę spowalniającą jego refleks a rany sprawiały, że szybko tracił siły, niesądził, by był w stanie dorównać przeciwnikowi szybkością nawet wypoczęty.Dziobaty był szybkijak piorun.Ale przeciwnika można pokonać na wiele sposobów, pomyślał Kaerion, rzucając się na uśmiechniętego nieznajomego.Krwawił z ran, ale razem z krwią wypływała z niego trucizna izaczynał odzyskiwać władzę nad ciałem.Jego miecz świsnął w powietrzu, zmierzając ku brzuchowidziobatego.Uśmiech zniknął z twarzy mężczyzny, który musiał odskoczyć w tył.Kaerion naparł na niego najszybciej, jak mógł, nie chcąc pozwolić, by tamten zdążył odzyskaćrównowagę.Kolejne cięcie wyprułoby dziobatemu wnętrzności, gdyby nie ocaliła go znów jegozręczność.Zamiast śmiertelnego ciosu Kaerion skaleczył go tylko w biodro.Nacierając, zauważył jednak z satysfakcją, że jego przeciwnik się cofa.Niedługo będziezepchnięty do zaułka.Nie mając dość miejsca, nie będzie mógł uchylać się przed śmiertelnymiciosami miecza.Jeszcze chwila, pomyślał Kaerion, tnąc raz za razem i spychając przeciwnika w tył.Teraz!Kaerion uniósł broń, zamierzając rozpołowić dziobatego.I przeszył powietrze.Mnich wbiegł na ścianę i skoczył z niej w jego stronę, zasypując go gradem kopnięć.Każde znich wstrząsało już i tak poobijanym ciałem Kaeriona, a ostatnie trafiło go w pierś i wyrzuciło zzaułka.Zaczął się niezgrabnie podnosić z ziemi, ale czuł nad sobą gotowego zadać śmiertelny ciosprzeciwnika.Kaerion wiedział, że jest już u kresu sił.Noc przeciął brzęk cięciwy, a po nim syk lecącej strzały.Jego przeciwnik spojrzał ze złością wstronę, z której dobiegał dzwięk, a Kaerion z niedowierzaniem zobaczył, że ręce dziobategoszybciej niż nadąża wzrok, odbijają pocisk.W ślad za pierwszą strzałą z wizgiem nadleciały dwienastępne i Kaerion zrozumiał, że nadszedł Gerwyth.Mężczyzna odbił również te strzały, trzeciajednak trafiła go w bark.Chrząknął z bólu.W oddali rozległy się nawoływania biegnących w stronę gospody strażników.Dziobaty musiał jeusłyszeć, bo skoczył do zaułka, chroniąc się przed strzałami.- To jeszcze nie koniec! - warknął ochrypłym głosem, złożył dłonie i zaczął coś recytować.Powietrze wokół niego zadrżało.Zerknął jeszcze raz na powalonego wojownika i wstąpił w drżącecienie, znikając, jakby przeszedł przez niewidzialne drzwi.Kaerion jęknął i z wysiłkiem podniósł się na nogi.Kiedy wbiegł do zaułka przekonał się, że jegoprzeciwnika już tam nie ma.* * * Kiedy górne piętro Platynowej Tarczy eksplodowało płomieniami, Durgoth domyślił się, że jegoludzie natknęli się na jakieś trudności.Nie wiedział, jak poważne, dopóki nie zobaczył uciekającychz gospody Sydry i Eltanela.Na chwilę owładnęła nim wściekłość.Miał ochotę zabić ich oboje namiejscu.Na szczęście chwila ta minęła.Durgoth wiedział, że pózniej będzie mógł ich ukarać zaniepowodzenie.Teraz martwił się siłą tych, którzy tak samo jak on szukali grobowca Acereraka.Sprawnie poradzili sobie z przyzwanym przez niego potworem.Obecność innego boga mocno nimwstrząsnęła.Był zszokowany wiarą i mocą kogoś, kto dysponował taką świętą potęgą.To nie była zbieraninaposzukiwaczy przygód.Zaskoczeni i nieprzygotowani zdołali odeprzeć starannie zaplanowany atak.Być może, pomyślał Durgoth, można wykorzystać ich siłę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •