[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, oczywiście! Facet,który wysłał Mercedes kosztowny bukiet kwiatów.- Uderzyła się otwartą dłonią w czoło.-Wprost nie mogę w to uwierzyć! Mercedes i Leland wspólnie spiskują przeciwko nam! A maim w tym pomóc adwokat, który reprezentował Mercedes, gdy rozwodziła się z tymniemieckim księciem!- Mamy wybór w tej sprawie - przerwał jej w Matt.- Możemy pójść na ugodęz Lelandem i zaproponować mu nieco więcej niż pięćdziesiąt tysięcy zapisane mu przezLyona w testamencie lub też pozwolić, by pozwał nas do sądu, gdzie będzie musiałprzedstawić solidne dowody na poparcie swych roszczeń.W oczach Caroliny zabłysły iskry gniewu.- Niech nas pozwie! - oświadczyła.- Naprawdę tego chcesz?- Naprawdę! - odparła.- Jak on w ogóle śmie ni stąd, ni zowąd wyskakiwać z czymśtakim! Nie zamierzam iść z nim na żadną ugodę! Niech mnie skarży, mam to gdzieś!- Dobrze, już dobrze! - Matt uniósł ręce w pojednawczym geście.- Jutro powiadomięo twojej decyzji Bernarda; niech skontaktuje się z adwokatem Lelanda.- Zwietnie - oświadczyła Carolina.- Im szybciej Leland dowie się, co myślę o jegożądaniach, tym lepiej.A czego dotyczy ta następna kwestia?- Monique Lehnert, tej młodej kobiety z Amsterdamu, która.- Matt, dobrze wiem, o kim mówisz, nie musisz mi wszystkiego wyjaśniać jak małemudziecku.- Słuchaj, Carol, ja jestem tylko posłańcem, więc mnie nie uśmiercaj, okay? I pozwólmi skończyć.- Oczywiście - odezwała się dużo spokojniejszym tonem.- O co więc chodzi z tą Lehnert?- Sama słyszałaś, co postanowił Lyon w jej sprawie.Ona zaś nie zamierza rezygnowaćz żadnego punktu zapisu.Grozi, że pozwie nas do sądu, jeśli w najbliższym czasie niewywiążemy się z obowiązków wynikających z testamentu Lyona.- Czy.czy rozmawiałeś z nią osobiście?Matt skinął potakująco głową i Carolina na moment zadumała się nad jegoodpowiedzią.- A więc zostawił jej mieszkanie? - odezwała się w końcu.- Tak.- A na kogo opiewa akt własności?- Jedynie na Lyona.- Doskonale - odrzekła z triumfalnym błyskiem w oku.- W takim razie szybko jąstamtąd wyrzucimy.- Lyon zapisał jej tę nieruchomość w testamencie - wtrącił rzeczowo Matt.- Nic mnie to nie obchodzi - oświadczyła Carolina.- Jej nazwisko nie widnieje naakcie własności.Jedynie Lyona, a to ja byłam jego żoną! I zamierzam ją stamtąd wykopać.- Ależ.- A samochód? - Carolina przerwała bratu.- Do kogo formalnie należał samochód?- Podobnie jak dom, do Lyona.- Zwietnie.A więc zabierzemy również samochód.Postaraj się, by najdalej jutro zostałodholowany.- Najpierw muszę przedyskutować twoje decyzje z prawnikami - sprzeciwił się Matt.-Ostatecznie mówimy tutaj o materialnych dobrach znajdujących się w innym kraju, gdzietwój mąż mieszkał z inną kobietą i na dodatek miał z nią dziecko.Jedno jest więc pewne: niemogę jej tak po prostu wyrzucić z mieszkania i pozbawić samochodu.- W takim razie będę musiała znalezć kogoś, kto to zrobi - żachnęła się Carolina.- Posłuchaj mnie uważnie, siostro.- Matt wciąż mówił spokojnym tonem, nie tracączimnej krwi.- Ta kobieta chce jedynie tego, co zapisał jej Lyon.W odróżnieniu od Lelanda,nie próbuje nas w żaden sposób naciągnąć.%7łąda natomiast tego, co się jej prawnie należy.I zamierza o to walczyć wszelkimi dostępnymi środkami.- Super - odparła Carolina.- Szybko się przekona, że nie miała pojęcia, co to walka,póki ja nie stanęłam na jej drodze.Bo ja nie zamierzam ustąpić.I dobrze się postaram, żebynie zobaczyła ani centa z majątku Lyona! Ani centa! Rozumiesz?- Oczywiście - odrzekł Matt, wzdychając ciężko.- Chociaż, jeśli mogę wyrazić swojezdanie, uważam, że nie zachowujesz się rozsądnie.Jakkolwiek na to patrzeć, Lyon miał dziecko z tą kobietą.- Mimo to zamierzam walczyć z nią do upadłego.- Dobrze.- Matt skinął głową.- Będzie, jak zechcesz.- Hej wam.- W tym momencie Richie wkroczył do salonu.- Cześć, skarbie.- Carolina uśmiechnęła się do syna.- Wiecie co, ja będę się zbierać.- Matt podniósł się z sofy.- Przypomniałem sobiewłaśnie, że muszę jeszcze wpaść do Sybil Conroy, a robi się pózno.- A co z deserem? - spytał Richie.- Innym razem - odrzekł Matt - choć rezygnuję z niego z bólem serca.Ale naprawdępowinienem już lecieć.- Cóż, Richie, a więc wszystko zostanie dla nas - powiedziała Carolina, siląc się napogodny ton.- Pa, siostrzyczko.- Matt cmoknął ją w policzek.- Dzięki za lunch, był wspaniały.- Pa.I nie zapomnij do mnie zadzwonić, jak będzie już coś wiadomo.- Nie zapomnę.Richie i Carolina odprowadzili Matta do holu i poczekali, aż wsiądzie do windy.Kiedy zniknął, z Caroliny jakby uszło powietrze - poczuła się całkowicie pozbawiona energii.To rezultat rozmowy na temat tej amsterdamskiej dziwki Lyona.Muszę się zdrzemnąć, zdecydowała.- Położę się na chwilkę - oznajmiła.- Jasne, mamo.- Richie posłał jej zatroskane spojrzenie.Matka nie wyglądała najlepiej.Zapewne rozmawiała z wujkiem Mattem o tacie,Richie postanowił jednak, że na razie nie będzie zadawał żadnych pytań, bo może ją jeszczebardziej zdołować.- Będę w swoim pokoju, gdybyś mnie potrzebowała.- Dobrze skarbie - odrzekła, ruszając w stronę sypialni.- Wstanę gdzieś za godzinkę.Jednak w końcu się nie położyła.Przeszła do dużej garderoby, którą dzieliła z mężem.To Lyon był odpowiedzialny za wszystko, co się wydarzyło dzisiejszego dnia.Gdyby nieporzucił ich dla tej kobiety z Amsterdamu, Carolina nie czułaby się jak śmieć.Otworzyła drzwi szafy Lyona, po czym zaczęła wyciągać wszystkie jego ubrania.Gwałtownymi szarpnięciami ściągała z wieszaków eleganckie marynarki i koszule, rzucającwszystko na szybko rosnący stos.Kiedy zabrakło jej sił, usiadła na podłodze i wybuchnęła gorzkim płaczem.Jutro, pomyślała, jutro zadzwonię do Armii Zbawienia.Każę im to wszystko zabrać. Chociaż nie, zdecydowała po chwili, właściwie nie chcę, żeby jakakolwiek istota ludzkajeszcze kiedykolwiek nosiła to wszystko.Nie chcę, żeby ktoś się zaraził zdradą i kłamstwami,którymi byłam karmiona przez lata.Wszystko to wyląduje na śmietniku - tam jest miejscetych szmat.Wstała i z półki w szafie zdjęła dużą, staroświecką kasetkę pokrytą skamieniałymirybimi łuskami, w której Lyon trzymał swoją biżuterię.Cenne spinki do mankietów, spinki dokrawatów, zegarki i inne drobiazgi będą pięknym zwieńczeniem stosu śmieci na podłodze.Już miała rzucić kasetkę na ubrania, gdy nagle pomyślała o synu.Richie może kiedyśzechce mieć te pamiątki po ojcu, choć na samą myśl, że miałaby oglądać go noszącego rzeczyLyona, robiło jej się niedobrze.Nie wolno jednak lekceważyć uczuć syna.Nie możezaszczepić w nim przekonania, że jego ojciec był jakimś potworem.Lyon był dobry dlaRichiego - jeśli akurat znajdował się w pobliżu - i o tym chłopiec powinien pamiętać.Odłożyła więc kasetkę na miejsce i poszła do sypialni, ale świadomość, że rzeczyLyona leżą na podłodze w garderobie, wciąż nie dawała jej spokoju.Pobiegła więc do kuchnii chwyciła rolkę worków na śmieci.Gorączkowo zaczęła pakować ubrania.Kiedy skończyła, wszędzie wokół stały czarne,wypchane worki.Jutro, zdecydowała, jutro stąd znikną.Wszystkie bez wyjątku wylądują na śmietniku,bo tam właśnie jest ich miejsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •