[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głęboki oddech kosztowałby jąprawdopodobnie tuzin guzików.Sięgnięcie ręką ponad głowę w ogóle niewchodziło w grę.Powinna była się cieszyć, że jeszcze może zgiąć ręce włokciach.Pozostawało jej jedynie dreptanie i drobne ruchy, bez żadnychskoków ani koziołków.Taką cenę płaciło się za elegancję w roku 1949 i Freddy rozumiała,dlaczego sam Dior podczas pierwszego tournee po Stanach Zjednoczonychwe wszystkich miastach spotykał tłumy rozwścieczonych kobiet ztransparentami  Christian Dior do domu! , a nawet  Diora na stos!.Kiedy odkryła, że poza jego Nowym Stylem nie ma innych modnychsposobów ubierania się, poddała się, acz niechętnie, ale kapeluszowi powiedziała stanowczo  nie.Odkąd przestała chodzić w mundurze, nienosiła nakrycia głowy, i nie miała zamiaru zmieniać tego przyzwyczajenia.Poprzedniego dnia drogi fryzjer starannie przyciął jej włosy,wymodelował je, ułożył i uczesał, ale już po dwudziestu czterechgodzinach na fryzurze nie pozostał nawet ślad tych usiłowań, odzyskaławłasny, trudny do przewidzenia i do nazwania kształt, stała się mieszaninąfal, loków i kędziorów, nachalną lecz przynajmniej swojską.Freddy z dezaprobatą pokręciła głową, myśląc o nieposłuszeństwiewłosów wobec mody.Jej głowa wyglądała jak olbrzymia lśniąca dalia zmiedzi, drżąca w słonecznym świetle.- Pani Longbridge? Frontowe drzwi są tam, proszę bardzo -powiedział Hal Lane, pośrednik w handlu nieruchomościami, usiłujączachęcić ją do wejścia.Już drugi dzień przedstawiał jej oferty i wciążjeszcze trudno mu było uwierzyć, że w odróżnieniu od innych klientek, tasprawia wrażenie, jakby kupno domu było ostatnią sprawą, która zajmujejej myśli.Najważniejsze dla niego było jednak to, że żonę Antony'egoLongbridge'a bezwzględnie czekała przeprowadzka.Nie zawracała głowydla samej przyjemności oglądania, jak robiło wiele kobiet, marnującychjego czas.Musiała przecież wyprowadzić się z tej rudery, którą wraz zmężem wynajęli przed trzema laty.Mieszkanie w takim odrapanym,ciasnym domu nie przystawało po prostu do dwojga współwłaścicielinajwiększej firmy w kraju zajmującej się transportem powietrznym.Nawetjeśli nie brać pod uwagę ich własnej wygody, to przecież nie moglipodejmować tam gości.Jak wyobrazić sobie zapraszanie ludzi na obiad domiejsca wyglądającego gorzej niż najtańsza gospoda? Jego zdaniemLongbridge'owie poważnie spóznili się z szukaniem czegoś odpowiedniego dla ich pozycji.Nie potrafił zrozumieć, dlaczego czekaliaż tak długo.- To jest chyba jedna z najładniejszych posiadłości w Hancock Park -oznajmił Hal Lane, gdy zbliżali się do frontowych drzwi.- Nawiązujestylowo do budownictwa europejskiego.Freddy oderwała wzrok od koronki, którą dotąd kontemplowała zezmarszczonym czołem.Niespodziewanie przystanęła na chodniku.- Panie Lane, powiedziałam wczoraj, że mam tylko dwa dni naszukanie domu, i ostrzegłam, że nie ma mowy o żadnej podrabianejangielszczyznie.Dlaczego marnuje pan mój czas?- Ale.ale to nie jest podrabiana angielszczyzna, pani Longbridge, toprawdziwa.och.królowa Elżbieta.Proszę poczekać, aż obejrzy paniwnętrze.Zobaczyć taką łazienkę i umrzeć.- Widzę tu drewniany szkielet, paskudne czerwone cegiełki, malutkieszyby, przez które prawie nie przenika światło.Przykro mi, alewchodzenie nie ma sensu, panie Lane.- Spojrzała na zegarek.- Mamyjeszcze sześć godzin.Ech, pomyślał, pomagając jej wsiąść z powrotem do buicka.Może idobroduszna szczebiotka, która chce się pogapić, byłaby mimo wszystkolepsza? Czemu tej się tak spieszy? Przebiegł szybko po wykazie iwyeliminował połowę pozycji, gdyż pani Longbridge bez wątpienia niebyła dość wyszkolona w niuansach języka nieruchomości, by rozumieć, żew Los Angeles dom w stylu angielskim, najlepiej Tudorów, budzinatychmiastowy szacunek i od razu nadaje odpowiedni status.Zapaliłsilnik w swoim nowym wozie.Freddy siedziała z tyłu, nawet nie patrzyła na wysadzane drzewami ulice z jaskrawymi zimowymi kwiatami i spryskiwaczami igrającymi natrawnikach w ten listopadowy dzień.O wyprowadzeniu się z ciasnegodomku w Burbank myślała z mieszanymi uczuciami.Tyle się w nimzdarzyło.Nigdy nie zapomni tych podniecających, szaleńczych dni, którenastąpiły, gdy Swede Castelli przejął kierownictwo biura i w środkunajgorszego kryzysu mieszkaniowego po wojnie zaangażował piętnastunowych pilotów.W przerwach między lotami polowali oni na przyczepylub motele, do których mogliby sprowadzić rodziny, a tymczasoworozkładali się pokotem na podłodze w salonie u Longbridge'ów, zwyjątkiem szczęśliwca, który dostał się do łóżka Helgi.Każdego wieczoruwolnego od latania, Freddy dusiła dla nich olbrzymie porcje mięsa.Anniebyła odpowiedzialna za mleko, ciastka i papierowe serwetki, Tony trzymałpieczę nad barkiem, a Jock zawiadywał pokerem.Tak wyglądały pierwsze dni transportowej wolnoamerykanki.Byłatragedia trzech samolotów wypełnionych żywymi homarami z Maine,które, na ile udało się wyjaśnić, zdechły z przerażenia podczas burzy.Byłydreszczyki emocji podczas dostarczania setek transportów sukienek ibluzek, które wysyłane z fabryk przy Siódmej Alei, sprzedawały się napniu, dotarłszy do celu bez najmniejszego zagniecenia, a to dziękiwieszakom z ramiączkami, pospiesznie zainstalowanym w samolotach.Cotydzień leciały ich maszynami nakłady magazynów Life i Time, do którychstopniowo dołączyło także kilkanaście innych poczytnych tytułów.Przewozili  drogich nieodżałowanych , jak wśród  Orłów zwanoliczne starannie zapakowane w skrzynie ciała nieboszczyków,transportowane do rodzinnych miast, gdzie wkładano je do trumny iurządzano należny pogrzeb [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •