[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozmowa przeszła w końcu na zupełnie inne tematy i zanimsię zorientowałem, rozpływaliśmy się nad ulubionymi pieśniarkami, chwa-liliśmy granatowe lub czarne ubrania i praktyczność noszenia takiej samejfryzury przez wiele lat.Ze wszystkich ludzi poznanych tego wieczoru Ian wzbudzał moją naj-większą sympatię.W końcu przerobiliśmy ulubione tematy i przyszedł czasna opowiadanie o sobie. Ja też jestem nauczycielem, chyba za karę powiedział Ian. Takpoznałem Ginny.Jestem nauczycielem na zastępstwa.Wystarcza na opła-cenie rachunków. Nie jesteś tylko nauczycielem na zastępstwa! skarciła go ze śmie-chem Ginny. Ian pisze doktorat, na pół etatu.No już, Ian, powiedz mu.Uśmiechnął się, zakłopotany jej wręcz macierzyńskim entuzjazmem. No tak, jak subtelnie zauważyła Ginny, piszę doktorat z meteorologii.Kompletnie niepraktyczna dziedzina.Kupa bredni.Nie wiem, czemu to ro-bię. Zignoruj go mruknęła niecierpliwie Ginny. Będzie nauczycielemakademickim.Nie mam pojęcia, po co się tak umniejsza.Widziałem, co jej się tak podoba w lanie.Był czarujący i zabawny, alejednocześnie nieśmiały, wręcz bezbronny.Jednak w przeciwieństwie domnie nie obawiał się nowych kontaktów i kiedy wróciłem z ubikacji, Ianopowiadał całemu stolikowi historyjki, jedną po drugiej, wszystkie na te-mat: Ale ze mnie niezguła".Za każdym razem, gdy kończył, wydawał sięzakłopotany, że zdominował rozmowę, i zachęcał innych, by wzięli w niejRLTudział.Rzecz jasna, nikt tego nie robił, bo choć i oni mieli mnóstwo za-bawnych anegdot do opowiedzenia, nikt nie chciał się produkować tuż polanie.I tak zostało, Ian.Znowu Ian. Ale jesteś zabawny, Ian". Mogę cipostawić drinka, Ian?" I, pod koniec wieczoru: Musimy wymienić się tele-fonami i znowu spotkać, Ian".Najśmieszniejsze, że wcale mnie to nie iry-towało.Naprawdę polubiłem Iana.Pod wieloma względami przypominałmi Elaine.Ona miała taką samą zdolność przyciągania uwagi innych i za-przyjazniania się z nieznajomymi w sekundę.RLTDWADZIEZCIA SIEDEMByła za dziesięć jedenasta i, jakby na sygnał, przyjaciele Gershwina za-częli wkładać na siebie płaszcze i kurtki i zbierać się do domu. No dobra wybełkotał Gershwin, który w tym momencie już nie zabardzo nadawał się do użytku. Kto ma ochotę na wypad do klubu?Na twarzach gości pojawiło się przerażenie taki wyraz twarzy mawiększość par około trzydziestki, kiedy ktoś proponuje balowanie w środkutygodnia.Niemal widziałem, jak ich myśli biegną do godziny, o którejtrzeba wstać do pracy, widziałem, jak wyobrażają sobie wstawanie na kacu,pracę na kacu i powrót do domu na kacu.Na samą myśl o tym kacu robiłoim się niedobrze.Znałem to spojrzenie, bo nieraz gościło na mojej twarzy,kiedy Elaine i jej kumple sugerowali takie rozrywki w tygodniu. Ja mam powiedziałem Gershwinowi, radośnie świadom, że jutromogę sobie pospać. Zdecydowanie. Dobrze przytaknął. Kto jeszcze?Posypały się następujące przeprosiny tudzież wymówki: Bardzo chętnie, Gershwin powiedziała Davina (od Daviny i Toma) ale jutro oboje musimy iść wcześniej do pracy.RLT Dziś nie mogę, stary oznajmił Dom (od Doma i Polly). Z ranamam spotkanie z szefem, a Polly musi być w Cheshire o wpół do jedena-stej. Nie moglibyśmy, nawet gdybyśmy bardzo chcieli oznajmiła Chri-stina (od Christiny i Joela). Moja siostra nie będzie siedzieć z dzieckiempo wpół do dwunastej. Nic z tego, jubilacie powiedział Neil (od Neila i Sarah). Jutro w nocy mam dyżur w szpitalu, a Sarah się wścieka, kiedy sięnie wyśpi. Ja też nie mogę powiedział Ian (od Iana i Ginny). I tak sięspózniam z doktoratem.Byłem przerażony. Daj spokój, Ian, stary powiedziałem ze zbytnim entuzjazmem.Nie możesz iść do domu: jesteś moim nowym najlepszym przyjacielem. Doceniam twoją szczerość roześmiał się Ian ale naprawdę niemogę.Gershwin popatrzył na Zoe z nadzieją. A ty, skarbie? Pewnie tego pożałuję westchnęła ale skoro Charlotte śpi dziś udziadków, mogę oficjalnie znowu być młoda.Zgadzam się. Na pewno? spytał Gershwin. Wiem, jaka jesteś zmęczona.Zoe oparła czoło na czole męża i go pocałowała. Tak, jestem pewna.Ale jestem też tak zmęczona, że na pewno zasnęw chwili, gdy tam dotrzemy.Gershwin też ją ucałował.RLT No dobrze, to jest was dwoje. Odwrócił się do Ginny. A ty, Gin?Poza Mattem jesteś moją najstarszą przyjaciółką.Nie widziałem cię od wie-lu lat.Chyba nie wrócisz tak po prostu do domu. Nie mogę długo siedzieć w zwykły dzień odparła Ginny, nieco za-wstydzona swoim słowami. Dzieciaki się zorientują, co robiłam, jeśliprzyjdę na lekcje z przekrwionymi oczyma.Zaśmiałem się i popatrzyłem na nią.Nasze spojrzenia skrzyżowały sięna ułamek sekundy i wiedziałem już, że jest gotowa zmienić zdanie. Proszę! błagał Gershwin.Popatrzyła na Iana, a on się uśmiechnął i kiwnął głową, jakby chciałpowiedzieć: No idz, pobaw się trochę". Przez cały dzień będę musiała nosić okulary przeciwsłoneczne! oznajmiła radośnie.RLTDWADZIEZCIA OSIEMPo rozstaniu z przyjaciółmi Gershwina i łanem, stojąc przed KingsArms na mrozie i patrząc, jak para z naszych oddechów wznosi się w niebo,nasza czwórka nie za bardzo wiedziała, co dalej. Bierzemy taksówkę do centrum? spytała Ginny. Może najpierw zaplanujemy, co robić? zaproponowałem. Gdziewarto iść o godzinie. popatrzyłem na zegarek dziesięć po jedenastejw środę? Możemy iść do Dome zaproponowała Zoe. Chyba w środy urzą-dzają tam studencką noc. Nie możemy tam iść oznajmiła przerażona Ginny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]