[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypełniała go nieprawdopodobnaliczba rzeczy.Ujrzałem sześć krzeseł nie od pary, pięknie rzezbionych, lecz pochodzących z dwóch różnych plemion - szczebelkowe ustawiono naprzeciw giętych - a między nimi wiejskistół zawalony stertami starych gazet.Gazety służyły także za zasłony, przyklejone do dwóchwąskich okien.Pośrodku pokoju, za stołem, stał antyczny żelazny magiel.Wzdłuż ścianustawiono pudła, po dwa, trzy, cztery.W wysokim kredensie zamiast talerzy i filiżanektkwiły kolejne papiery oraz tramwaj wyrzezbiony z morskiej pianki i radio z czerwonąplastikową obudową, na oko pochodzące z lat sześćdziesiątych.Z sufitu (czemu marnowaćwolną przestrzeń tylko dlatego, że jest do góry nogami?) zwisała, zaczepiona na czterechbloczkach, masywna suszarka do bielizny.Wokół drewnianych prowadnic owinięto staranniekolejne gazety, by uchronić suszące się ubrania przed kurzem i drzazgami.Zamiast ciuchówna suszarce rozwieszono mnóstwo elektrycznych przewodów w długich, równych rzędach,wszystkie kończyły się podwójnymi europejskimi wtyczkami.Wyglądały jak martwe węże,suszące się na słońcu z wywieszonymi rozwidlonymi językami.W pokoju pachniało kurzem i lawendą.Wąski promień słońca przecinał go na połowę,wnikając do środka w miejscu, gdzie krzywo przylepiono jedną z gazet.W jego blaskuujrzałem grube strzępy kurzu, unoszone powoli leniwymi prądami powietrza, najwyrazniejrównie przeciążonego jak cała reszta.Wybrałem losowo jedną ze stert papierów z kredensu: stare listy, stare rachunki, stareartykuły, starannie wycięte nożyczkami do paznokci z nieistniejących periodyków.Ditkowiekupowali mnóstwo gazet i wszechstronnie je wykorzystywali, wyraznie jednak czytali takżewiadomości i odkładali te, które uznali za godne zapamiętania.Pudełka wypełniały głównie sztućce i fajanse, choć jedno zawierało książki.Nawierzchu każdego kartonu dostrzegłem nabazgrane słowa, zapewne opisujące zawartość.Wyglądało to tak, jakby rodzina przeprowadziła się z większego domu i nigdy nie skończyłarozpakowywać, być może dlatego, że zabrakło miejsca.A może część pudełek kryła w sobieprzedmioty, o których przesłanie do Anglii Rafi prosił brata.Tak czy inaczej, nie dostrzegłemniczego odpowiadającego słowom pana Anastasiadisa: cennych drobiazgów lub pamiątek.Pojedyncze drzwi wiodły do pokoju na tyłach, z którego wychodziły wąskie schody.Tu było znacznie ciemniej.Zacząłem macać w poszukiwaniu włącznika, w końcu znalazłemgo tuż obok drzwi i nacisnąłem.Nad moją głową ożyła naga stuwatowa żarówka.Ze wszystkich stron patrzyło na mniestu Rafich.- Sukinsyn - wymamrotałem odruchowo. Jego zdjęcia i dzienniki", powiedział Jovan - i pogardliwie wspomniał o obsesjiRafiego na punkcie własnej osoby.Sądząc po dowodach, nie przesadzał.Część zdjęć stanowiły zwykłe odbitki, 5x3 bądz 6x4, zrobione zwyczajnym, 35-milimetrowym aparatem.Wiele jednak powiększono - największe miały rozmiar plakatów, z wyraznym ziarnem,powstającym, gdy próbuje się wydusić zbyt wiele szczegółów z małoobrazkowego oryginału.Wszystkie bez wyjątku przedstawiały portrety, nie grupowe fotografie rodzinne aninawet podobizny całego ciała.Niekończąca się galeria zbliżeń głów i ramion, zamazane tłazlewające się ze sobą.Jedyną odmianę stanowiło różnorakie oświetlenie i wyraz twarzyRafiego.Dziwne uczucie, patrzeć w tak wiele oczu mego przyjaciela w owym smutnym,opuszczonym domu.Postąpiłem parę kroków dalej i coś trzasnęło mi pod stopą.Zaskoczony,spojrzałem w dół: kolejne zdjęcia w ramkach za szkłem.Nie, kiedy ukląkłem i przyjrzałem się bliżej, zrozumiałem, że się myliłem.To byłyzdjęcia drukowane na szkle, nie na papierze, w czerni i bieli i podklejone kolorową tekturątak, że jaśniejsze miejsca stawały się wyspami intensywnej czerwieni, zieleni bądz złota.To, które zbiłem, miało tło srebrne.Nagle w mej głowie pojawiło się gwałtownewspomnienie wykładanej srebrem celi Rafiego w ośrodku opieki Stangera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •