[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zwiński148R S lokal" - mawiali ludzie o  Elwood's".Mijając następnego brzuchatego moto-cyklistę, zastanawiałam się, czy mieli na myśli menu, czy klientelę.W toalecie spędziłam kilka minut, powtarzając sobie, że upał i zbyt bujnawyobraznia płatają mi figle.%7łe mężczyzna z czerwoną bandaną i niechlujnąkozią bródką to jedynie często powtarzający się typ człowieka.%7łe w ogóle gonie znam.%7łe nigdy nie widziałam go w towarzystwie Eriki.Jednak wmawiając sobie, iż widzę nieistniejące duchy, doskonalewiedziałam, jak wygląda prawda - rzeczywiście spotkałam wcześniej tegoczłowieka, widziałam go z Eriką, i to nie raz, nie dwa.Zresztą nie tylko tutaj, alei znacznie bliżej domu.Widywałam go wychodzącego rankiem z chatki,obejmującego Erikę w pasie.W noc jej zniknięcia słyszałam charakterystycznywarkot oddalającego się motoru.Czy powrót tego człowieka oznaczał równieżpowrót Eriki?Zwilżyłam szyję, nałożyłam kilka kropli wody za uszy, jakbym nakładałatam perfumy, i spojrzałam na swoje odbicie w brudnym lustrze nad umywalką.Spoglądała na mnie moja matka.- Dobry Boże - jęknęłam na głos, zdając sobie sprawę, jak bardzo jestemdo niej podobna.Tylko jednego po niej nie odziedziczyłam: oczu z tyłu głowy -pomyślałam ze smutkiem, przypominając sobie jej grozne ostrzeżenie,powtarzane, gdy byłam małą dziewczynką:  Nie próbuj mnie oszukiwać.Wszystko widzę.Mam oczy z tyłu głowy".Szkoda, że nie otrzymałam ich w spadku - pomyślałam, wracając dopatio.Mój stolik był pusty.Rozejrzałam się, szukając Lance'a.Najpierw zobaczyłam człowieka z czerwoną bandaną.Stał przy rzędziemotocykli zaparkowanych przy krawężniku.Jedną ręką trzymał stalowy uchwytkierownicy.Rozmawiał z Lance'em.Widziałam, jak nieznajomy pochyla się doprzodu i szepcze coś Lance'owi do ucha.Potem wsiadł na motor i odjechał, napożegnanie kiwnąwszy mi głową.149R S Lance stał przez chwilę nieruchomo, jak kartonowa podobizna Elvisa, izaciskał pięści.- Kto to był? - spytałam, gdy wrócił do stolika.- O kim mówisz?- O facecie, z którym rozmawiałeś.- O co ci chodzi?- Skąd go znasz?- Nie znam go.- Lance przymrużył oczy, oślepiony promieniami słońca.- Rozmawiałeś z nim.- Jestem towarzyskim facetem.- Nie prowadz ze mną gierek, Lance.- Jakich gierek? - Lance oparł się na krześle i oblizał dolną wargę.- Posłuchaj, ten mężczyzna, z którym przed chwilą dyskutowałeś, toszumowina.Aaził za moją byłą lokatorką.Wydaje mi się, że wciąż do mniewydzwania - dodałam, uświadamiając sobie, że to prawda.- Wydaje ci się? - Lance wyglądał na zdziwionego.- Nie jestem pewna - wycofałam się, zaczynając wątpić w swoją intuicję.- Przykro mi, złotko - mruknął Lance.- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.- Dlaczego z nim rozmawiałeś?- Czy to takie ważne?- O czym rozmawialiście? - nalegałam, podnosząc ze zdenerwowaniagłos.- Hej! - szepnął Lance, głaszcząc mnie po ramieniu.- Nie masz się o cozłościć.Nic się nie stało.Po prostu powiedziałem mu, że bardzo podoba mi sięjego motor.To wszystko.Dobrze się czujesz?Przytaknęłam, nieco uspokojona.Było mi głupio z powodu mojegowybuchu.Lance wziął do ręki komórkę.- Pora zadzwonić do Alison - oznajmił.150R S 14Kilka minut po telefonie Lance'a Alison przyłączyła się do nas w Elwood's".Migrena cudownie minęła.- Tabletki, które mi dałaś, są prawdziwym darem niebios - powtarzała.W swojej niebieskiej letniej sukience wyglądała naprawdę ślicznie.Pałaszowała ze smakiem żeberka i frytki.Byłam zdumiona, że udaje jej się robićto z taką gracją.Nie mogłam się nadziwić, iż ból głowy nie miał żadnegowpływu na jej apetyt.Prawdę mówiąc, była w lepszym stanie niż ja.- Dobrze się czujesz? - spytała, gdy Lance płacił rachunek.- Zwietnie.- Jesteś dziwnie cicha.- Terry wydawało się, że widziała faceta, który łaził za jej poprzedniąlokatorką - wyjaśnił Lance.- Naprawdę? Kto to taki? Potrząsnęłam głową.- Przypuszczalnie to nie on.Wszystko przez ten upał - wycofałam się,niemal przekonana, że się pomyliłam.- Rzeczywiście jest gorąco.Alison rozejrzała się po patio.Wciąż było tłoczno, chociaż minęła trzeciapo południu.- W porządku.Co dalej?Zaproponowałam muzeum Morikami i ogrody japońskie.Uznałam, żebędzie to ciekawa i spokojna wyprawa, ale Alison stwierdziła, że nie ma ochotyna muzeum, a Lance powtórzył, że nie interesuje go przyroda.W związku z tympospacerowaliśmy po Intracoastal Waterway i popłynęliśmy łódką naRamblin'Rose II, a potem siedzieliśmy o zmierzchu na tamie i patrzyliśmy namost, który podniesiono, by wypuścić wspaniałe jachty w rejs na Bahamy.151R S - Wiedzieliście, że aligatory potrafią być naprawdę bardzo szybkie? -spytała Alison w drodze powrotnej do domu, gdy wędrowaliśmy SeventhAvenue.- I że trzeba uciekać przed nimi zygzakami, ponieważ potrafią się poru-szać tylko w linii prostej?- Zapamiętam to sobie - obiecałam.- Jaka jest różnica między aligatorami a krokodylami? - spytał Lance.- Krokodyle są podlejsze - wyjaśniła Alison z uroczym uśmiechem.Wyciągnęła ręce ku niebu, jakby chciała sięgnąć po księżyc w pełni,wiszący nad naszymi głowami.- Umieram z głodu.- Przed chwilą jadłaś - przypomniałam jej.- To było kilka godzin temu.Zjadłabym konia z kopytami.Chodzmy do Boston's".- Zgoda - powiedział Lance.- Idzcie sami.Jestem zmęczona.- Daj spokój, Terry.Nie możesz nas zostawić.- Przepraszam, Alison.Muszę wstać wcześnie rano.W tej chwili marzę oherbatce ziołowej, ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku.- Pozwól Terry odpocząć - szepnął Lance do Alison.- Dobrze się bawiłaś? - Alison patrzyła na mnie wyczekująco.Okrągły,żółty księżyc odbijał się w dziecięco podnieconych oczach.- Trzy słowa.- Tak - odparłam zgodnie z prawdą, odsuwając na bok wspomnienieczłowieka z czerwoną bandaną.Przez całe popołudnie starałam się o nimzapomnieć, ale wracał jak natrętna mucha.- Tak.Tak.Tak - powtórzyłamszybko.Alison mocno mnie objęła.Kosmyki jej włosów połaskotały mnie wpoliczek, musnęły po wargach.- See you later, alligator - powiedziała, całując mnie w czoło.- In a while, crocodile - odparłam.152R S Patrzyłam za nimi, aż zniknęli za rogiem i wtopili się w noc.Słyszałamrozchodzący się w ciemności śmiech Alison.Zastanawiałam się, co ją takrozbawiło.Echo jej śmiechu ścigało mnie wzdłuż ulicy, uderzało w plecy jakostre kamienie. Jaka jest różnica między aligatorami a krokodylami?" - spytał Lance. Krokodyle są podlejsze" - odparła Alison.Mój dom tonął w całkowitych ciemnościach.Normalnie zostawiamprzynajmniej jedno światło, ale Lance tak mnie ponaglał do wyjścia, żenajwyrazniej o tym zapomniałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •