[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydarł z notatnika kartkę i położył ją na biurku, zapisaną stronądo spodu.Jego zachowanie wydało się Carol dosyć niezwykłe, prędko jednak odsunęła od siebie tę myśl.Doszła do wniosku, że to skutki zbyt wnikliwej obserwacji i własnego nieuczciwego postępowania.Ale kiedysię odwrócił i spojrzał na nią, była zaskoczona przenikliwością jego wzroku.Przez chwilę odczuwała panicz-ny strach.Ale zaraz zganiła się w myślach.Nie powinna przyznawać się przed nim do poczucia winy.- Jest prawdziwym skarbem w swoim fachu - powiedziała.Uspokoiła się, słysząc własne słowa wypowie-dziane w sposób rzeczowy i bez śladu emocji.Spojrzenie Eliota, które jeszcze przed chwilą było surowe,złagodniało.Uśmiechnął się do niej życzliwie.- To prawda - przyznał.- Jestem przekonana, że ten zjazd dostarczy jej wielu cennych doświadczeń.- Tak - rzekł Eliot.- Powinien dla nas obojga być bardzo owocny.- Odnoszę wrażenie, że Maggie jest doskonała w tym, co robi.- Owszem, świetnie zna się na komputerach.Miał na sobie tylko szlafrok, który się rozchylił, gdy Eliot wsta-wał, i odsłonił jego genitalia.Przez chwilę myślała, że będzie chciał ją objąć.Byłby to niecodzienny objawczułości.Ale nie zrobił tego.Carol przyjęła to z ulgą.Odwrócił się do niej tyłem, starannie złożył zapisanąkartkę i schował ją do stojącej obok biurka teczki.A potem poszedł do łazienki umyć zęby.Carol niechętnie położyła się do łóżka, włączyła telewizor i dla zabicia czasu bezmyślnie zmieniała progra-my.Gdy Eliot wrócił do pokoju, wyłączyła odbiornik.Eliot wsunął się do łóżka i zagłębił w kartotece, którąrozłożył sobie na kolanach.- I na dodatek jest taka ładna, nie sądzisz? - zapytała.Miała nadzieję, że Eliot uzna to za kontynuację jej po-przednich rozważań.- Chyba tak - powiedział z roztargnieniem.- Według mnie tworzą z Kenem dosyć osobliwą parę - dodała po chwili.- Dlaczego tak uważasz? - zapytał.Nie patrzyła na niego wprost, ale widziała go kątem oka.Zamknął kartotekę i z zaciekawieniem się jej przy-glądał.Nie odwróciła głowy w jego stronę.- Uderzyło mnie - powiedziała ostrożnie - że Maggie jest kobietą bardziej w twoim typie niż w jego.- Grabyła ryzykowna, ale Carol pomimo wszystko ją podjęła, zapuszczając się w głębszą sferę sugestywnej per-swazji.- W moim typie?- Wydaje mi się, że macie ze sobą wiele wspólnego.Roześmiał się i wzruszył ramionami.- Czyżbyś się czuła zagrożona?69- Nie bądz głuptasem - powiedziała, poklepując go po ręce.Biorąc pod uwagę próżność Eliota, nie podej-mowała właściwie żadnego ryzyka.- Myślę o sferze intelektualnej.Czy nie powiedziała zbyt wiele? Jej uwaga opierała się na mocnych, logicznych podstawach.W przeciwień-stwie do Maggie, Carol z całą pewnością nie zaliczała się do intelektualistek; była bardziej ozdobą i pełnąpodziwu towarzyszką niż partnerem umysłowym.W ten sposób określili swoje role od samego początku.Nie wyglądało na to, żeby Eliotowi był potrzebny pomocnik w sprawach zawodowych czy ktoś, kto by mudotrzymywał towarzystwa w pracy.Wymagania, które jej stawiał jako żonie, były raczej stereotypowe i na-uczyła się je akceptować.Poza tym jego praca miała zbyt ezoteryczny charakter, żeby naprawdę mogła sięwydać Carol interesująca.- No cóż, podzielamy wiele pasji, a poza tym Maggie dobrze się zna na swoim fachu - powiedział.- Sposób,w jaki zorganizowała moją pracę, świadczy o jej dużych umiejętnościach.Jestem z niej bardzo zadowolony.- Cieszę się - rzekła Carol.- Naprawdę ją lubię.Widziała kątem oka, że nadal się jej przygląda.Jednego była pewna: przyciągnęła jego uwagę.- Bardzo sympatycznie razem wyglądacie - powiedziała i natychmiast zrozumiała, że posunęła się za dale-ko.- Co chcesz przez to powiedzieć, Carol? - zapytał ostrym tonem.- Maggie i Ken są naszymi przyjaciółmi.- Oczywiście.Ja tylko.- Maggie jest cudowna, zgadzam się z tobą.Co się zaś tyczy Kena, uważam, że to bystry i rozsądny czło-wiek.- Umilkł na chwilę.- Nie sądzisz?- Tak, jest dosyć miły - odparła bez przekonania.Nie okazywała zbytniego entuzjazmu.Doszła do wniosku,że tym razem sfuszerowała robotę.- Przyznaję, że ludzie jego pokroju są mi raczej obcy - rzekł Eliot.- Pochodzi z innego świata i zajmuje sięhandlem, co moim zdaniem nie jest chlubnym zajęciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]