[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już dawno nieflirtowali - on, że się do niej zaleca, ona, iż go uwodzi.Jużdawno nie uprawiali miłości w taki sposób, powodowaniinstynktem.Z powodu zaniedbania współżycia, zapomina się,jakie odczucia ono budzi i, paradoksalnie, unika się go jeszczebardziej.Laura westchnęła i skinęła głową twierdząco, nie bardzowiedząc, co Paul ma na myśli, mówiąc  dawno".Ale to byłodawno i już.Splotła palce z palcami męża pod stołem.Kelnerprzyniósł dwa talerze z apetycznie wyglądającymi daniami.Podjęli rozmowę lżejszym tonem, poruszając niezmiennietematy dotyczące ich życia zawodowego.Paul opowiedziałżonie o małej Naomie, która czekała na przeniesienie nachirurgię, o mężczyznie, który zmarł na zawał wtedy, gdy tomaleństwo wydało pierwszy okrzyk.- A ty? - zapytał ją pózniej.- Dzisiaj po południu, po wizytach u pacjentów,widziałam się z doktorem Ledoux.Odpowiedz Laury go nie zaskoczyła.Regularnieodwiedzała swego kolegę po fachu, aby zdać mu relację zeswojej działalności i porozmawiać o pacjentach, którzyprzyczyniali jej zmartwień i zarazem każdego dnia stawali sięjej coraz bliżsi.Ceniła te spotkania, które uwalniały ją nakrótko od zbyt męczącej, jej zdaniem, samotności.Podczaswykonywania obecnej funkcji nie pomagała jej anipielęgniarka, ani sekretarka, z którą mogłaby porozmawiać, jak w szpitalu, było tylko spotkanie w cztery oczy chorego zlekarzem.Całe mnóstwo takich spotkań! Odwiedziny uLedoux pozwalały Laurze lepiej znosić tę presję.Jemurównież sprawiały satysfakcję, gdyż na krótko ponowniewracał do tego, co uważał za najważniejsze w swoim życiu iczego teraz był pozbawiony.- Zaproponował mi spółkę.Wydawało się, że Laura położyła bombę zegarową nastoliku.W ciszy, która nagle zapadła po tych słowach, możnabyło prawie usłyszeć jej grozne tykanie.Spółka oznaczała radykalną zmianę w ich planach naprzyszłość.Nie będzie mowy o przenosinach i szybkichnarodzinach dziecka; będą zmuszeni wziąć dużą pożyczkę ipracować bez wytchnienia przez kilka lat.Laura o tymwszystkim wiedziała, Paul również.- Myślałem, że chciałaś starać się o zatrudnienie wszpitalu? - odparł.Stała praca! Z dobrym zapleczem socjalnym iprzyzwoitymi urlopami macierzyńskimi, z zarobkiem podkoniec miesiąca, zawsze w identycznej wysokości bezwzględu na to, czy przyjmie jednego, czy dziesięciu chorych.Tak, istotnie marzyła o tym od kilku miesięcy.Po tylu latachstudiów prawie wstydziła się swoich aspiracji.- Wiem, ale mimo wszystko to wspaniała okazja!- To nie jest argument!Dotknął plecami oparcia krzesła i skrzyżował ramiona.Przeżyli pięć naprawdę trudnych miesięcy, ale dzielnie siętrzymali, wiedząc, że ten piekielny pośpiech był tylkotymczasowy.Ale żeby zaakceptować go ostatecznie.- A kiedy w tym pięknym programie przewidujeszpoczęcie naszego dziecka?- Pózniej.- Kiedy? Za dziesięć lat? Ta odpowiedz sprawiła Laurze ból.Poczuła się zdradzona.Na pewno Paul zapytał tak pod wpływem goryczy, ale nieusprawiedliwiało to jego twardego tonu.Zamilkła, zaskoczonai wstrząśnięta.Jaka kobieta pod trzydziestkę nie czuła w głębi swegoorganizmu bicia zegara biologicznego, który nieubłaganieodlicza upływ czasu? Myśl o utracie największej kobiecejmocy miała w sobie coś strasznego.%7ładen mężczyzna nigdy nie pozna tego przerażającegouczucia, ponieważ jego życie nie składa się z cykli bezprzerwy powtarzanych przez naturę.Nigdy też ani nieryzykuje, ani nie ma możliwości urodzenia dziecka, niepoczuje, jak rośnie ono w jego brzuchu.Laura z całego serca chciała mieć dziecko, maleństwobędące jednocześnie częścią jej samej i mężczyzny jej życia,istotkę, którą będzie mogła kochać bez granic.Ale znalazła sięw pułapce.Jeszcze nie czuła się gotowa zaofiarowaćnoworodkowi bezpieczeństwa i stabilizacji, którychpotrzebował.Bała się, że będzie przez nią cierpiał.Lękała się,że nie posiada dostatecznej wiedzy i że może popełnić jakiśbłąd.- Za dużo o tym myślisz - odpowiadał jej niezmienniePaul, gdy poruszyli ten temat.- A jak postępują inne kobiety?Inne kobiety postępują zle, myślała, nie śmiąc rzec tego nagłos.- Nie ma doskonałych rodziców - wyjaśniał Paul wodpowiedzi na jej skrywane obawy.- Natura wie, co robi,dzieci się przystosowują!Były jeszcze inne sprawy, przeszkody nie do pokonania woczach Laury.Nie mogła sobie wyobrazić, że wyda na światdziecko, którym przez większość czasu będzie się zajmowałajakaś obca kobieta.Chciała mu wpoić swoje pojęcia, swojewartości, wychować go na odpowiedzialnego człowieka, bez względu na płeć, dumnego, poważanego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •