[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-A poza tym ma świętą rację!Ivy od razu się nastroszyła.- Kompletnie nie ma racji! Zupełnie nie pojmuję, jak mogłapomyśleć, że nie znajdziesz sobie żony!Tamberlake wybuchnął śmiechem.361coralin & anulaouslaandcs - Nie o to mi chodziło, tylko o Raymonda.Naprawdę pasuje doksiążęcego tytułu jak wół do karety!362coralin & anulaouslaandcs 28Koszmar zaczął się tak samo jak zawsze.Zanim jeszcze obrazynapływające do mózgu nabrały ostrości, Tamberlake już pojękiwał zprzerażenia.Wracał do domu z jakiegoś przyjęcia, rozparty na miękkichpoduszkach eleganckiego ekwipażu.Aagodny blask powozowej lampy oświetlał wnętrze.Czuł sięsenny i bardzo szczęśliwy.Dlaczegóż by nie? Czego mu brakowałodo szczęścia? Był młody, przystojny, bogaty i zaręczony z pięknądziewczyną!Tamberlake poruszył się niespokojnie na łóżku.Obserwującrozgrywające się przed jego oczyma zajścia, próbował ostrzec tamtegomłodzieńca, żeby się ocknął, żeby miał się na baczności! Ale głupimłokos zamknął oczy uśmiechał się coraz szerzej, gdy nawiedziło gowspomnienie niedawnych, skradzionych ukradkiem pocałunków.Zgaś chociaż lampę, ty durniu! - wrzeszczał bezgłośnieTamberlake, ale tamten go nie słuchał.Powóz nagle podskoczył i zatrząsł się.Widać koło uwięzło nawybojach.Rozespany młodzieniec nie zwrócił na to uwagi.Powóznadal się chybotał i trząsł, a wreszcie zaczął chylić się na bok.Młodyczłowiek ocknął się.W jego oczach błysnął paniczny strach, gdypowóz najpierw przewrócił się, a potem zaczął osuwać się po nasypie.Gdy tak razem koziołkowali - elegancki ekwipaż i uwięziony w jegownętrzu dżentelmen - głowa młodzieńca zderzyła się z czymś363coralin & anulaouslaandcs twardym.Usłyszał brzęk tłuczonego szkła, a potem własny krzyk, gdystraszliwy ból przeszył mu twarz.Chwycił się odruchowo za boląceoko i poczuł pod palcami coś mokrego i śliskiego.Krew.?Zastanawiał się nad tym tylko przez sekundę; w następnej kolejnyskok powozu oderwał jego rękę od rozoranego policzka.Miotało nimniczym piłką we wnętrzu spadającego powozu.Obijał się o ściany,dach, podłogę.W pewnej chwili rozległ się trzask, a ból wybuchł wnim jak nagły pożar i rozprzestrzenił się na całe udo.Tamberlake jęknął.Wiedział, że zaraz stanie się to najgorsze.Powóz wreszcie znieruchomiał.Leżał na boku.Młody człowiekrównież znieruchomiał w dziwacznej pozie, z rozrzuconymi rękoma inogami.Bał się wykonać najmniejszy ruch.Spojrzał na bolącą nogę io mało nie zemdlał.Z rozdartej nogawki spodni sterczał ułamek białejkości, a noga była zgięta pod jakimś dziwnym kątem.Patrzył na totylko jednym okiem.Drugie gdzieś znikło.Ruszże się! - nalegał patrzący na to we śnie Tamberlake.We wnętrzu przewróconego powozu u góry zaczął zbierać siędym.Młodzieniec jęknął i rozkasłał się.Pomarańczowe języki ognializały już zasłonki na rozbitych oknach, ale ranny dżentelmen jeszczeich nie dostrzegał.Rusz się wreszcie! - krzyknął znowu Tamberlake, ale nawet onnie słyszał własnego głosu.Płomienie pełzły ku niemu.Skradały się ku głowie, opaliły muwłosy.Odwrócił się, by zobaczyć, co tam się dzieje, i wrzasnął, gdyognisty żywioł z całym impetem zaatakował jego twarz.364coralin & anulaouslaandcs - Auburnie, obudz się! Auburn!!!Tamberlake przetoczył się na plecy i zaczął mrugaćpółprzytomnie.Ivy pochylała się nad nim, potrząsała nim, wrzeszczącwniebogłosy.- Auburn! Ocknij się! Nie śpij! Usiadł na łóżku.- Już nie śpię.Pot spływał mu po szyi, serce tłukło się jak szalone.Ivy usiadłaobok męża na łóżku i odgarnęła mu włosy z twarzy.- yle się czujesz?- Nie.Nic mi nie dolega - wymamrotał, odwracając oczy.- Krzyczałeś przez sen.i to nie raz.Usłyszałam mimozamkniętych drzwi.Kiedy tu weszłam, jęczałeś.a potem takstrasznie krzyknąłeś! Przeraziłam się.- To tylko zły sen.- Nadal nie patrzył jej w twarz.-Wracaj dołóżka!- Jesteś pewien? Mogłabym przecież.Odwrócił się raptownie.- Wracaj do łóżka! Słyszysz?!Ivy zerwała się na równe nogi, zasłaniając usta ręką, szepnęła: Przepraszam." i ruszyła ku drzwiom.- Nie, nie.Zaczekaj! Zatrzymała się.- Proszę.- Tamberlake odetchnął głęboko.- Nie gniewaj się!Tak mi przykro.Widzisz.nikt jeszcze nie oglądał mnie.w takimstanie.- Wyciągnął do niej rękę i Ivy przysiadła znów na skraju łóżka.Auburn przygarnął ją do siebie.- To był koszmar senny.Ciągle domnie powraca.365coralin & anulaouslaandcs - Więc to.to się powtarza.? Skinął głową.- Co ci się wtedy śni?- Tamten wypadek.- Auburn zasłonił twarz rękoma.-Przeżywam to od nowa, ze wszystkimi szczegółami.Ból i strach.takie same jak wtedy.Powóz płonie.a ja uwięziony w środku myślę:tym razem się stąd nie wydostanę.!- Przecież się wydostałeś! I ze snu też się budzisz w porę.- Tak, ale sen ciągle powraca.- Tamberlake zamilkł na chwilę,bijąc się z myślami, czy opowiedzieć jej o wszystkim.- Zaraz powypadku śniło mi się to zawsze.Ilekroć przymknąłem oczy.- A teraz?- Teraz śni mi się o wiele rzadziej.Ale za każdym razem sen jesttaki wyrazny.Jakby to było naprawdę.Ivy oparła głowę na jego ramieniu.Auburn objął ją.- Zostań ze mną dziś w nocy.Skinęła głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • gieldaklubu.keep.pl
  •